Witajcie kochane w kolejnym wpisie. W ostatnich miesiącach stałam się miłośniczką maseczek do twarzy w kremowej formie i coraz chętniej testuję różne tego typu produkty. Przyznam, że wśród saszetkowych masek nie mam aż tylu ulubionych. Dzisiaj pod lupę bierzemy słynną maskę Miya MyPurExpress, która podbiła serca wielu z was, a jak było ze mną, przeczytacie w dalszej części wpisu.
Co, gdzie, jak i za ile?
Opis producenta + moja opinia
W skrócie:*Delikatna i przyjemna w użyciu, łatwo się zmywa.*Nie pozostawia uczucia ściągnięcia skóry*Już po 5 minutach oczyszcza i odblokowuje pory, zaskórniki i niedoskonałości.*Matuje, nawilża i poprawia kondycję skóry, zmniejsza przetłuszczanie się skóry tłustej.
Skład
Kolor, konsystencja, zapach
Kolor maseczki jest beżowy, a konsystencja bardzo kremowa. Produkt świetnie rozprowadza się na cerze i nie zastyga, nawet jeśli potrzymacie go na buzi nieco dłużej niż zalecane przez producenta 5 minut, co ja później wdrożyłam, gdy po pierwszym użyciu moja skóra już była przyzwyczajona do maski, a nadal widać było jej działanie. Co do zapachu to powiem wam, że dla mnie Maska Miya MyPurExpress pachnie jak luksusowy krem do twarzy i przyznam, że to daje jeszcze większą przyjemność z domowego spa i z jej używania.
Podsumowując, polecam tę maskę wszystkim cerom mieszanym, zarówno tym tłustym, jak i nieco bardziej suchym, bo produkt świetnie oczyszcza i matuje skórę, ale jej nie przesusza. Powstrzymuje też nieco przetłuszczanie się twarzy, a widzę to dopiero teraz, ponieważ robi się coraz cieplej, a moja twarz powoli pokazuje mi to. Dodatkowym atutem jest fakt, że maska świetnie pachnie i super się zmywa. Zdecydowanie warto ją mieć, jeżeli jeszcze nie testowałyście tego cuda.
Chetnie wypróbuję tę maseczkę ;) moja skóra mogłaby ją polubić
OdpowiedzUsuńSuper, że się sprawdziła! U mnie to jedna z ulubionych masek :)
OdpowiedzUsuńTeż się na nią skusiłam i obym była z jej działania równie zadowolona ;) Rzadko trafiam na glinkowe maseczki, które nie przesuszają skóry (polecam tę z Orientany z szafranem) ;)
OdpowiedzUsuńSkuszę się z chęcią na tę maskę :)
OdpowiedzUsuńRóżową maseczkę miałam okazję użyć raz u mojej kuzynki i wtedy mnie nie zachwyciła. Ja skusiłam się na wersję zieloną i z niej byłam zadowolona. Ale chętnie kupię i porównam, która maseczka lepiej się u mnie spisze bo jednak większość osób poleca właśnie tą różową wersję :)
OdpowiedzUsuń