Witajcie kochane w kolejnym wpisie. Dzisiaj mam dla was drugą część mojego pędzlowego niezbędnika. Tym razem pokażę kilka ulubionych pędzli do twarzy, które towarzyszą mi przy codziennym makijażu. Oczywiście, jak na mnie przystało, wszystkie pochodzą z Chin, a każdy jest z innej parafii. Jeśli ciekawi was, jakie to pędzle i dlaczego akurat te, zapraszam do dalszej części wpisu.
Na wstępie, jak w poprzednim tego typu wpisie chciałabym zaznaczyć, że wszystkie egzemplarze pokazane na zdjęciu pochodzą z Chin. Pędzel z czarną rączką, ze złotą oraz beżową (niestety aparat zjadł kolor), czyli pierwsze trzy sztuki od lewej udało mi się zakupić stacjonarnie i jest to marka Fake Face Professional, pozostałe dwa to pędzle z zestawu chińskich puchaczy. Wszystkie kosztowały niewielkie pieniądze. A teraz, jeśli ciekawi was więcej szczegółów o nich i to dlaczego je lubię, zapraszam do czytania.
KONTUR, RÓŻ, ROZŚWIETLACZ
Trójka, którą tutaj widzicie, jest właściwie moim zestawem idealnym. Zacznę od najnowszej zdobyczy, czyli pędzla z czarną rączką, który świetnie sprawdza mi się do rozświetlacza. Jest przede wszystkim bardzo miękki i przyjemny dla buzi. Rozświetlacz bardzo dobrze się do niego przyczepia, a potem transferuje na buzię. Drugi pędzel to egzemplarz przeznaczony do różu i nawet to po nim widać z racji włosia w ślicznym, pudrowym odcieniu różu. Zauroczył mnie maksymalnie, gdy go zobaczyłam pierwszy raz i automatycznie wylądował w koszyku. W akcji daje sobie radę świetnie, również jest miękki dla buzi, dobrze nabiera produkt i rozciera, co jest ważne, w końcu nikt nie chce mieć na buzi "ruskiej lali" tylko przyjemny dla oka rumieniec. Ostatnim pędzlem jest skośnie ścięty chiński puchacz, którego od samego początku używam do konturowania brązerem całej twarzy. Staje na wysokości zadania najlepiej, sprawiając, że konturowanie ładnie wygląda, jest dobrze roztarte, ale nie nachalne. Włosie w każdym jest ładnie przycięte i w większości wypadków nie odstaje, aczkolwiek jakby to komuś przeszkadzało, zawsze można przyciąć bez uszczerbku dla całości.
PUDROWANIE I ROZCIERANIE
Puchatego pędzla Fake Face Professional nr 3 używam najczęściej do rozcierania brązera, różu i rozświetlacza na buzi, aby uzyskać ładniejszy efekt i połączyć to ładnie w całość, ewentualnie do łagodzenia małych błędów, które czasem się zdarzają. Chińskiego puchacza uwielbiam używać do pudrowania całej twarzy i okolic pod oczami. Idealnie radzi sobie z tymi zadaniami, co wywołuje uśmiech na mojej twarzy, bo chińskie pędzle bardzo lubię, a ten szczególnie przypadł mi do gustu właśnie do pudrowania. Celowo nie pokazuję wam tutaj żadnego pędzla do podkładu, ponieważ ostatnio używam namiętnie gąbeczek, więc mijałoby się to z celem na ten moment. Oczywiście każdy pędzel, jak pisałam wyżej, kosztował śmieszne pieniądze, ale jest ładnie wykonany, nie budzi moich zastrzeżeń. Włosie nie wypada podczas prania, ani nie dostaje. Zresztą same wiecie, że można by było spokojnie odstające sztuki obciąć i nie urągałoby to ich wyglądowi.
Podsumowując: Moja miłość do chińskich pędzli trwa, co często obserwujecie na moim blogu, kiedy do mojej obecnej kolekcji dołączają kolejne sztuki, a ja je chwalę i nie jest to bez przyczyny, jak same widzicie. Gdyby coś było inaczej, na pewno dałabym znać. Muszę powiedzieć, że w sumie cieszę, się z tej kolekcji, w której każdy pędzel jest z innej bajki. A wy stawiacie na konkretne marki? Czy tak, jak ja lubicie chińskie pędzle i sprawdzają się wam świetnie? Koniecznie dajcie znać : )
Też lubię "chińskie" pędzle :) Myślę, że są naprawdę dobre!
OdpowiedzUsuńMuszę sobie take sprawić
OdpowiedzUsuńmam kilka chinskich pedzli i uzywam codziennie:)
OdpowiedzUsuńWyglądają na bardzo mięciutkie i przyjemne w dotyku :) Kuszące, przydałby mi się taki komplecik :)
OdpowiedzUsuńMusze wreszcie zamowicjakies pędzle na Ali. Obecnie moim ulubionym pędzlem jest ten z Hakuro do konkurowania i do różu
OdpowiedzUsuńPędzli do twarzy mam niewiele, jeden do pudru, jeden do podkładów mineralnych, jeden do różu, jeden do bronzera i jeden do rozświetlacza. Ale za to puchaczy do rozcierania cieni mam mnóstwo i wciąż mi ich mało :D
OdpowiedzUsuńNa razie mam dwa chińskie pędzle i jestem z nich zadowolona, chociaż w swojej kolekcji posiadam również lepsze innych firm :)
OdpowiedzUsuńWyglądają bardzo ładnie, choć nie próbowałam żadnych chińskich.
OdpowiedzUsuńLubię takie chińskie pędzle. Korzystałam z nich nawet na zajęciach w szkole.
OdpowiedzUsuńO tak,czasem te chińskie są dobre! Ja mam kilka takich,tyle że z rączek zmyły się nazwy (jesli w ogóle były,haha,bo nie pamiętam :D ) i są naprawdę dobre :) Lubię zbite włosie i moje takie mają,nawet po myciu nic im nie jest :)
OdpowiedzUsuńMuszę sobie zakupić jakieś fajne chińskie puchacze ;) moje pędzle wołają o pomstę do nieba :/
OdpowiedzUsuńChyba pójdę dzisiaj do chińczyka :)
OdpowiedzUsuń