Witajcie w kolejny wpisie. Dzisiaj wracam do was z recenzją produktu, który już zdenkowałam jakiś czas temu, ale jakoś się nie złożyło, aby dostał swoje pięć 5 minut w osobnym wpisie. Na pewno pamiętacie, że powoli testuję różne kosmetyki sylveco i pewnego razu wpadł w moje ręce wygładzający peeling do twarzy tej marki. Czy warto było go kupić? Koniecznie czytajcie dalej :)
Cena i dostępność
Wygładzający peeling do twarzy sylveco kupiłam w drogerii Sekret Urody za 12,50 zł w promocji. W cenie regularnej kosztuje ok. 30 zł. Dostaniecie go stacjonarnie w Hebe. Online jego cena waha się od 13 do 23 zł i można go dostać na ekobieca.pl, cocolita, makeup.pl, allegro i notino.pl.
Obietnice producenta+moja opinia
W skrócie:
*skutecznie złuszcza
* dzięki zawartości oleju słonecznikowego działa przeciwrodnikowo i opóźnia procesy starzenia
*ujednolica koloryt
*pobudza mikrokrążenie i zwiększa odżywienie skóry
O ile wiele produktów marek siostrzanych Sylveco wypróbowałam (mam tu na myśl głównie vianek i biolaven), o tyle jakoś ta marka została przeze mnie potraktowana po macoszemu. Swoje testy zaczęłam od kremu do twarzy z rokitnikiem, który wypadł nieźle. Potem wpadł na tapetę peeling, co do którego mam mieszane uczucia. Odnosząc się do obietnic producenta, w kwestii skutecznego złuszczania to muszę powiedzieć, że ten peeling nie bardzo sobie poradził. Nie sprawdziła się zbytnio w tym przypadku metoda z nałożeniem na suchą skórę, co często stosuję przy słabszych peelingach. Na mokrej skórze ta konsystencja się dość mocno rozpływa i nadal nie czuć drobinek korundu, które hamuje. I właściwie nie bardzo czuć złuszczenie po takim zabiegu. Co do ujednolicenia kolorytu czy lepszego odżywienia skóry/nawilżenia mogłabym się zgodzić, ale to dopiero zmyciu warstwy, którą ten produkt po sobie zostawia. Jest dość tłusta, ale na szczęście nie zapycha i łatwo się jej pozbyć łagodnym produktem do mycia.
Opakowanie
Opakowanie to kartonik, który zawiera wszelkie potrzebne informacje na temat produktu od składu przez sposób użytkowania. Właściwe opakowanie to plastikowy słoiczek, który mieści 85g kosmetyku. Grafika na opakowaniu nawiązuje do natury.
Skład
W składzie znajdziemy olejowiec gwinejski, korund, wosk pszczeli, olej słonecznikowy i witaminę E.
Kolor, konsystencja, zapach
Jeśli chodzi o konsystencję, peeling jest dość gęsty z wyczuwalnymi drobinkami. Drobinki w czasie masażu czy to na mokrej, czy na suchej skórze gdzieś giną. Zostaje po nich za to tłusta warstwa, którą trzeba zmyć. Kolor ma lekko żółty. W kwestii zapachu faktycznie czuć werbenę i przyznam, że ta woń naprawdę mi się podobała.
Podsumowując, ten peeling niestety wypadł źle na mojej mieszanej cerze. Nie bardzo złuszczał martwy naskórek oraz pozostawiał po sobie tłustą warstwę, którą trzeba było zmywać dodatkowo. Ogólnie był to trudny produkt w obsłudze, więc zużyłam go na ciało. Mam podejrzenie, że byłby o wiele lepszym wyborem dla skór mocno suchych, które nie potrzebują mocnego złuszczania i docenią dodatkowe odżywienie, które ten produkt daje. Mnie jednak rozczarował i nie mogę wam go polecić.
Czytałam właśnie, że jest tłusty, więc u mnie odpada..
OdpowiedzUsuńNie dla mojej skóry :/
OdpowiedzUsuńTego kosmetyku jeszcze nie miałam,ale ogólnie lubię produkty marki Sylveco, szczególnie serię Vianek :)
OdpowiedzUsuń