Witajcie kochane w kolejnym wpisie.  Pamiętacie, jak w lipcu pokazywałam wam dwa tusze do rzęs, które dostałam w ramach testów, gdy wypełniałam ankietę na jednym z portali? Dzisiaj przyszedł czas na kilka słów o jednym z nich. Czy jestem zadowolona i czy sama kupiłabym ten tusz, dowiecie się, czytając ten wpis.








Co, gdzie, jak i za ile? 


Bourjois Twist Up the Volume|Co, gdzie, jak i za  ile?

Tusz Bourjois Twist Up the Volume można dostać zarówno w drogeriach stacjonarnych, jak i tych internetowych. Cena waha się od 25 zł do 58 zł stacjonarnie. Moim zdaniem cena stacjonarna, jest mocno wygórowana, ale to inna sprawa. Bajerem w tym tuszu ma być to, że szczoteczka ma dwa tryby, ale o tym opowiem wam niżej. 



Obietnice producenta+ moja opinia 

Maskara ze szczoteczką 2 w 1, którą możesz odpowiednio dostosować i która sprawia, że rzęsy są wyraźnie dłuższe i pogrubione

  1. Zdefiniowana długość. Duża objętość.
  2. Szczoteczka 2 w 1, którą możesz odpowiednio dostosować
  3. Gdy włókna szczoteczki są szeroko rozstawione, Twoje rzęsy są wydłużane i rozdzielane
  4. Gdy włókna szczoteczki są zamknięte, Twoje rzęsy są pogrubiane i podkreślane
  5. Intensywnie czarna formuła zapewnia pełne pokrycie i niezwykłe pogrubienie każdej rzęsy z osobna
  6. Formuła nie zawiera parabenów



Moja opinia

Producent wymienia nam 6 korzyści z używania tej maskary. To całkiem sporo jak na jeden tusz do rzęs. Na samym początku formuła tego tuszu była totalnie nie do zaakceptowania.  Był tak mokry, że przy malowaniu rzęs nie było opcji, żebym nie ubrudziła sobie porządnie górnej powieki, a o dolnych rzęsach mogłam zapomnieć, bo wyglądałam po wszystkim, jak panda. Zostawiłam tusz na dwa tygodnie, żeby zgęstniał i faktycznie formuła się zmieniła, ale efekt niekoniecznie. Od początku owszem wydłuża rzęsy i dosyć dobrze rozdziela, ale co z tego skoro potem robi z nich pajęcze nóżki na drugim trybie szczoteczki i całość wygląda tak, jakbym miała cztery rzęsy na krzyż na oku. Nie jest to efekt, którego oczekuję. Obiecywanej objętości na moich prostych rzęsach również ani widu, ani słychu.  I zwykle w takiej sytuacji ratuję się przeczesaniem rzęs czystą szczoteczką od ulubionej maskary i wtedy wygląda to na tyle znośnie, że można wyjść do ludzi, powiedzmy. Nie można mu jednak odmówić trwałości, bo faktycznie przez cały dzień się nie osypuje  i nie odbija nigdzie, nie podrażnia również oczu. Nie czepiam się koloru, bo faktycznie jest to intensywna czerń, która z czasem nie blednie. 



Skład

AQUA (WATER), SYNTHETIC BEESWAX, CERA ALBA (BEESWAX), CI 77499 (IRON OXIDES), PALMITIC ACID, STEARIC ACID, JOJOBA ESTERS, GLYCERIN, COPERNICIA CERIFERA (CARNAUBA) WAX, AMINOMETHYL PROPANEDIOL, CAPRYLYL GLYCOL, HYDROXYETHYLCELLULOSE, METHYLPROPANEDIOL, PHENOXYETHANOL, SIMETHICONE, TOCOPHEROL.

Opakowanie

Bourjois Twist Up the Volume| Opakowanie 


Opakowanie tuszu stanowi elegancka, podłużna buteleczka ze złotym elementami, napisy również są złote. Jak dotąd podczas użytkowania nic się nie wytarło, całość nadal wygląda estetycznie i naprawdę mi się podoba. Złoty przełącznik u góry opakowania stanowi nie tylko ozdobę,  ale też pełni funkcję praktyczną, o czym opowiem wam niżej. 




Dwie szczoteczki w jednej maskarze 



Bourjois Twist Up The Volume| Dwa tryby szczoteczki 
W buteleczce znajdziemy silikonową szczoteczkę, która pierwotnie jest  całkowicie prosta. Jak pisałam wyżej cała "magia" kryje się w złotym przełączniku na nakrętce, który długą szczoteczkę skraca i jakby bardziej zagęszcza. Nie przekłada się to jednak na dobre efekty na oku, tak ja napisałam wam wyżej. Rzęsy są sklejone i wyglądają na pajęcze nóżki, mimo że oczekiwałam objętości, pogrubienia i wydłużenia.



Efekt 





Efekt jest taki jak widać. Wygląda to najbardziej po ludzku jak się da, choć do ideału dosyć daleko. 

OCZY- Paleta Wibo Neutral Eyeshadow Palette, na dolnej powiece cień orchid z palety Revolution x Maxineczka Beauty Legacy, baza korektor Catrice Liquid Camouflage 020, tusz Bourjois Twist Up the Volume.

TWARZ: Podkład Celia Art Nude Fluid Korygujący 02, Puder Bell Look Now! HD Powder, Brązer The Grand Tan z palety Beauty Legacy, Rozświetlacz Bell Shimmering Powder. 

Podsumowując: Czy jestem zadowolona? Nie jestem. Tusz zużyję do końca, ale po maskarze w takiej cenie oczekiwałam prawdziwego wow, a tymczasem nie dostałam ani spektakularnego efektu, ani nawet fajnego, żeby się nie czepiać zbytnio. Mocno przeciętny produkt, za który nie zapłaciłabym więcej niż 10zł, a co dopiero 60 zł. Obietnice producenta są wielkie, ale efekty marne, choć moje rzęsy nie są wymagające i to naprawdę. Mój ulubiony tusz za połowę tej ceny bez promocji robi o wiele więcej i zapewnia mi wachlarz rzęs, a nie cztery pajęcze nóżki. Osobiście nie polecam wam tego produktu, bo dla mnie okazał się rozczarowaniem. 


10 komentarzy:

  1. Nigdy mnie nie ciągnęło do maskar tej marki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nigdy nie miałam tuszu do rzęs tej marki ;) Ja jestem wierna maskarom od Eveline ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. dla mnie zdecydowanie lepsza jest Volume Reveal :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze, że jej nie miałam ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Słyszałam o niej bardzo dużo pozytywnych opinii, ale jakoś specjalnie mnie nigdy do niej nie ciągnęło przez cenę. Jak widać słusznie ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie lubię pajęczych nóżek i jak maskara skleja rzęsy

    OdpowiedzUsuń
  7. Ups, szkoda że jest aż tak źle :/

    OdpowiedzUsuń
  8. Miałam też tą maskarę, byłam totalnie rozczarowana :/

    OdpowiedzUsuń
  9. U mnie na zmianę jest maskara z Wibo lub Lovely :)

    OdpowiedzUsuń

Za wszystkie komentarze serdecznie dziękuję :) To zawsze motywuje do dalszego pisania :) Staram się odwiedzać wszystkich komentujących, więc nie zostawiaj linków do swojego bloga, reklam, stron i innego spamu, bo takie komentarze usuwam. Nie wyrażam również zgody na kopiowanie moich zdjęć i tekstów bez pytania.