Płyn micelarny w mojej kosmetyczce to must have od bardzo dawna. Właściwie nie ma już dla mnie demakijażu bez tego kroku. Nie ważne w jakiej kombinacji, zawsze się pojawia, bo nieistotne czy używam mojego ulubionego masełka Miya, czy aktualnie ukochanego żelu-olejku Eveline Cica Skin kolejny krok to zawsze płyn micelarny, który ściąga resztki makijażu. Dobrze wiecie, że w ostatnich miesiącach moim ukochanym płynem micelarnym jest różowy Garnier, który jest tak kultowy, że wszyscy go znają, a o jego skuteczności można pisać eseje. Kiedy w ostatnim boxie Pure Beauty Bon Voyage znalazłam płyn micelarny Redblocker, postanowiłam sprawdzić jego możliwości. Jak sobie poradził? Przeczytaj koniecznie.
[współpraca reklamowa z pure beauty]
Redblocker płyn micelarny dostaniecie online, w aptekach oraz w drogerii Hebe. Jego cena waha się od 17 do 28zł.
Opakowanie to prosta buteleczka z zamknięciem typu press i bardzo minimalistyczną grafiką, która jest charakterystyczna dla marki. Połączenie bieli i czerwieni prezentuje się bardzo estetycznie nie tylko na zdjęciach, ale również na łazienkowej półce.
Pamiętacie na pewno, że korzystałam już wcześniej z kosmetyków marki Redblocker. Miałam olejek do demakijażu oraz koncentrat/serum naprawcze. Pamiętam, że olejek do demakijażu radził sobie naprawdę dobrze. Nie zmywał jedynie produktów wodoodpornych, ale nikt tego nie obiecywał w przypadku tego kosmetyku, więc nie mam mu tego za złe. Koncentrat radził sobie średnio, bo dla mnie jedynie nawilżał i koił lekkie zaczerwienienia. Nie mniej jednak nie narzekam, bo nie był to produkt idealnie dedykowany do mojej cery, więc nie miałam prawa oczekiwać więcej. A jak jest w przypadku płynu micelarnego?
Płyn micelarny z demakijażem twarzy jednakowo z spfem czy bez niego radzi sobie bardzo dobrze. Podkład, puder, kremowe i pudrowe produkty do konturowania twarzy oraz mój trwały żel do brwi schodzą bez najmniejszego problemu. Nie zostaje po nich najmniejszy ślad na twarzy, co mnie bardzo zadowala.
W przypadku makijażu oka sprawa jest nieco bardziej skomplikowana. Ten płyn owszem zmyje nawet najbardziej szalony kolorystycznie i złożony makijaż, ale niestety szczypie w oczy, więc trzeba uważać. Sądzę też, że nie poradzi sobie z trwałymi ani wodoodpornymi kosmetykami, co widziałam bardzo dobrze na przykładzie trwałej pomadki do ust Rimmel, którą mam w swojej kolekcji. Sądzę, że ten płyn bardziej nada się do zmycia typowego, dziennego makijażu bez większych szaleństw. Płyn o dziwo nie ma żadnego zapachu, mimo że w składzie znajduje się on na pierwszym miejscu. Oczywiście płyn nie wywołuje żadnych podrażnień na cerze, niedoskonałości czy alergii.
W składzie znajdziemy mocznik, niacynamid, glicerynę, alantoinę oraz kwas mlekowy.
Podsumowując, ten płyn najbardziej polecam do zmywania typowego dziennego makijażu. Owszem kolorowe cienie zmyje, ale demakijaż oczu jest dość niekomfortowy w tym przypadku ze względu na lekkie szczypanie, więc warto uważać. Tak poza tym nie mam do niego żadnych zastrzeżeń. Czy polecam? Trudno powiedzieć. To zależy od tego, czego oczekujecie od takich kosmetyków.
Brak komentarzy:
Za wszystkie komentarze serdecznie dziękuję :) To zawsze motywuje do dalszego pisania :) Staram się odwiedzać wszystkich komentujących, więc nie zostawiaj linków do swojego bloga, reklam, stron i innego spamu, bo takie komentarze usuwam. Nie wyrażam również zgody na kopiowanie moich zdjęć i tekstów bez pytania.