Witajcie kochane w kolejnym wpisie. Dzisiaj mam dla was post na temat płynu micelarnego. Ogólnie długo nie było u mnie zmiany w tej kwestii, więc nie było też co nowego wam pokazywać. Najczęściej kupowałam sprawdzone produkty, które lubię. Pewnego razu jednak postanowiłam coś zmienić. Sam produkt na pewno pamiętacie z ulubieńców i wiecie, że przypadł mi bardzo do gustu. Jeśli was ciekawi moja dokładna opinia o łagodzącym płynie do demakijażu Garnier oraz to, jak sprawdza się w akcji, zapraszam do dalszej części wpisu.
Co, gdzie, jak i za ile?
Garnier Essentials Łagodzący Płyn do demakijażu |
Płyn do demakijażu Garnier Essentials udało mi się kiedyś dostać w Biedronce za ok. 10 zł. Aczkolwiek możecie go szukać w drogeriach, bo zapewne z dostępnością kosmetyków Garnier problemu nie ma.
Co mówi producent?
Garnier Essentials|Obietnice producenta |
W skrócie:
*nie zawiera alkoholu i barwników
*usuwa makijaż z delikatnej skóry oczu
*skóra jest odświeżona i zyskuje komfort
Moja opinia
Tego malucha kupiłam przypadkowo. Chodziło mi głównie o opakowanie, ponieważ lubię takie maluchy zabierać w podróż z ulubionym płynem do demakijażu w środku, więc nie liczyłam zbytnio, że zawartość się sprawdzi, aczkolwiek czekało mnie miłe zaskoczenie już po pierwszym użyciu. Przyznam, że z demakijażem oczu radzi sobie śpiewająco i tak też go używałam jakiś czas solo, ale postanowiłam potem sprawdzić, czy z twarzą w razie awarii również sobie poradzi i tutaj też nie mam mu nic do zarzucenia, bo cały makijaż rozpuszcza w mig od cieni, tuszu i kredki/lub eyelinera żelowego na oku po podkład, puder i resztę, która na buzi się znajduje. Cera jest czyściutka i odświeżona, choć ja na tym kroku nie poprzestaję nigdy, ponieważ dalej używam żelu do twarzy, aby zmyć resztki i mieć 100% pewność, że dobrze wykonałam demakijaż. I jak najbardziej w 100% zgadzam się tutaj z opisem producenta na opakowaniu. Oczywiście nie mam po nim żadnych podrażnień ani innych skutków ubocznych, co bardzo mnie cieszy, ponieważ jego słynnego różowego brata moje oczy nie wspominają dobrze.
Skład
Garnier Essentials|Skład |
Opakowanie
Garnier Essentials| Opakowanie |
Opakowanie to plastikowa buteleczka zamykana na plastikowy klips, który jest całkiem szczelny i mam nadzieję, że jak będę podróżować z tym opakowaniem, nic samo się z niego nie wydostanie, z czym wcześniej miałam problem, używając opakowania z badziewnego płynu marki Ziaja. Otwór w buteleczce jest mały, ale odpowiedniej wielkości, co pozwala na łatwe wydobycie zawartości na płatek kosmetyczny.
Test
Garnier Essentials| Test działania |
Jak widzicie, test również wypadł świetnie, bo ręka jest czysta. Nie przerażajcie się lekkim zaczerwienieniem, bo skóra nie została podrażniona wcale, to po prostu od przecierania. Nic wielkiego. Wszystkie kosmetyki zostały usunięte, a skóra jest czysta. I jak pisałam wyżej, podobnie jest z twarzą.
Podsumowując: Bardzo polubiłam ten płyn, o co się nie podejrzewałam, ponieważ w tej kwestii czasem ciężko mnie zadowolić, a wspomnień też nie miałam dobrych od czasu różowego Garniera w mojej kosmetyczce, który okazał się niekompatybilnym z moimi oczami. Jednak ten egzemplarz mogę wam z czystym sumieniem polecić. Jest świetny. Choć na zastępstwo mam teraz płyn z Bielendy, który też jest petardą. Jedna z was pisała mi, że ma coś w składzie ta Bielenda podrażniającego oko, aczkolwiek u mnie to się nie dzieje i oczy mogę nim spokojnie zmywać w całości. Jestem widocznie już odporna.
U mnie niestety się nie sprawdza wole płyny z olejkami, przy tym muszę strasznie długo trzeć oko by zmyć tusz. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNie miałam tego płynu do demakijażu, ale chętnie wypróbuję.
OdpowiedzUsuńTego nie miałam, ale miło wspominam tonik z tej serii :)
OdpowiedzUsuńLubię płyny micelarne tej marki, ale tego wariantu nie miała.
OdpowiedzUsuńCiekawy płyn. Nie miałam jeszcze okazji wypróbować
OdpowiedzUsuńużywam aktualnie mleczka od Garnier i jestem zadowolona, może skuszę się kiedyś na jakiś inny kosmetyk:)
OdpowiedzUsuńTego Garnierka jeszcze nie miałam :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że się sprawdził:)
OdpowiedzUsuńU mnie też ciągle "rządzi" płyn Bielendy, o którym wspominasz ;)
OdpowiedzUsuń