Temat miesiączki to niestety wciąż tabu, ale ja chciałabym mówić o tym otwarcie. W czasie cyklu miesięcznego nasza skóra ma różne potrzeby z powodu wahań hormonów. W tym czasie powinnyśmy zwrócić uwagę na pielęgnację naszej cery, aby dać jej to, czego potrzebuje. W ostatnim pure beauty boxie o nazwie cotton clouds znalazłam krem hagi phases, który odpowiada na te potrzeby. Produkt jest tym bardziej interesujący, że został odpowiednio przemyślany i dostosowany właśnie do cyklu miesiączkowego. Jak u mnie wypadł? Ciekawi? To koniecznie czytajcie dalej.
[współpraca reklamowa z pure beauty]
DOSTĘPNOŚĆ
Kremy hagi phases stacjonarnie dostaniecie w Hebe. Ich cena regularna to aż 119 zł i muszę powiedzieć, że jest do tej pory najdroższy krem do twarzy, jaki miałam okazję testować. W promocji można go dostać za 60 zł. W drogeriach internetowych i na stronie producenta jest tańszy, więc tam warto na niego polować. Mój krem cykloczuły to nr 2 na środek cyklu, czyli fazę follikularną.
MOJA OPINIA
U mnie krem Hagi Phases zastąpił krem z filtrem, który aktualnie mi się skończył. Ciekawość jak się sprawdzi była tym razem podwójna, bo nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z tak zaawansowanym kremem faktycznie dostosowanym do cyklu miesiączkowego, mającym dać mojej skórze, to co najlepsze. Krem wylądował w mojej porannej pielęgnacji i muszę przyznać, że naprawdę mi się spodobało jego działanie. Kosmetyk jest przede wszystkim odżywczy, a w chłodniejszych miesiącach zdecydowanie bardziej doceniam takie cechy produktów, bo moja skóra je wypija po prostu. Podoba mi się też w nim to, że buzia po aplikacji i wchłonięciu kremu jest bardziej ujednolicona i rozświetlona, takim zdrowym przyjemnym blaskiem. Krem przy nakładaniu delikatnie bieli, ale ten efekt bardzo szybko znika z twarzy wraz z rozsmarowaniem i wchłonięciem się produktu, a więc nie jest on uciążliwy. Po wchłonięciu na skórze nie zostaje tłusta ani obciążająca warstwa. Produkt sprawdziłam też pod codziennym makijażem i przyznam, że i na tym polu nie miałam najmniejszego problemu względem nawilżenia i trwałości zarówno solo, jak i z bazą. W ostatnie mroźne dni krem również świetnie dał sobie radę, bo moja twarz miała się świetnie i była dobrze nawilżona bez oznak suchości. Jeśli chodzi o działanie łagodzące, nie mam temu kremowi nic do zarzucenia, bo faktycznie koi lekkie zaczerwienienia i podrażnienia. Krem ma również działać przeciwstarzeniowo. Traktuję tę obietnicę producentów jako prewencję od dobrych kilku lat, bo wierzę, że im wcześniej zacznę działać w tej sprawie, tym lepiej dla mojej skóry.
Nie wiedziałam, że ma spf, byłam przekonana, że 3 go ma, a nie 2 :)
OdpowiedzUsuńSama używam go wieczorem i mega lubię, jest super! Szczerze mówiąc nie stosuję go tylko w 2 fazie cyklu, tylko jak normalny krem. Wydaje mi się, że tu podobnie jak z napisami o wieku, nie trzeba się ściśle tego trzymać :)
Ja zaczęłam testowanie tego kremu w odpowiedniej fazie cyklu żeby po prostu wiedzieć, jaki to ma wpływ tak zwyczajnie i czy widać różnicę. Nadal go stosuje, ale bardziej na dzień, bo uważam, że skoro ma filtr to jest lepsze rozwiązanie niż na noc, głównie po to aby go zmyć ze skóry właśnie z powodu filtra, który mógłby zapchać mi skórę. Warto o tym wiedzieć 😉
UsuńA skąd wiesz, że krem posiada filtr? Ja nie znalazłam takiej informacji na opakowaniu, dlatego pytam jestem ciekawa :) Na pewno 3 ma filtr mineralny, ale w 2 nic o tym nie wiem.
UsuńPowiem tak. Wkręcił mi się ten filtr, bo czytalam ostatnio recenzje tej drugiej opcji którą można było dostać. I nie wiem dlaczego wydawało mi się, że w dwójce też jest 🙈🙈 Oczywiście mój błąd zgadzam się. Natomiast ja go tak czy siak lubię w porannej pielęgnacji. Na wieczór mam inny krem bardziej łagodzący ten soraya oat therapy.
Usuńmam inną wersje i bardzo się ciesze
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że nasze dni cyklu aż tak mogą oddziaływać na skuteczność kosmetyków, które stosujemy😳 !!! Ale faktycznie ma to sens!👌Super blog! Zapraszam również do siebie. Pozdrawiam serdecznie 🤗
OdpowiedzUsuń