Jeżeli chodzi o podkłady, już od bardzo długiego czasu stawiam na delikatniejsze kosmetyki nie tylko latem. Jest to związane nie tylko, z tym że nie chcę obciążać skóry, ale również z faktem, że nie mam zbyt wiele do ukrycia na twarzy, więc siłą rzeczy nie widzę potrzeby stosowania mocniej kryjących kosmetyków. Jestem też przyzwyczajona do tego, że efekt ma być jak najbardziej naturalny. Naturalny podkład Soraya Plante, o którym będzie mowa w tym wpisie, od dawna był na mojej wishliście, aż trafił do mnie w jednym z pudełek Pure Beauty. Jak sobie poradził? Koniecznie zobaczcie.
Moja opinia
W przypadku tego podkładu nie będę się odnosić zbytnio do obietnic producenta. Opowiem wam po prostu, jak to wygląda z mojej perspektywy. Nim sama przetestowałam podkład Soraya Plante, nasłuchałam się o nim naprawdę wiele dobrego w sieci, więc tym bardziej mnie kusiło, aby spróbować. Koniec końców dostałam go w jednym z pudełek Pure Beauty jeszcze jesienią, ale testowanie go zimą nie stanowiło dla mnie żadnego problemu. Po prostu przyszedł już jego czas. Podkład testowałam zarówno z bazą pod makijaż, jak i ze zwykłą pielęgnacją. W obu przypadkach spisał się bardzo dobrze, więc śmiem twierdzić, że używanie go bez wspomagania też ma sens, bo nie wpływa trwałość. Choć warto w tym przypadku zaznaczyć, że ja nie mam kłopotów z trwałością podkładów. Produkt zawsze nakłada się na skórę bez najmniejszego problemu i ładnie kryje ślady po niewielkich niedoskonałościach i zaczerwienienia wokół nosa czy ust. Oczywiście mnie wystarcza dla uzyskania takiego efektu jedna warstwa, ale sądzę, że można spokojnie dostosować to krycie do własnych potrzeb. Małą wadą jest tylko to, że przy tym podkładzie może się zdarzyć, że podkreśli wam jakieś suche miejsca na twarzy, o których nie wiecie. Miałam taką sytuację tylko raz, ale myślę, że warto o tym wspomnieć. Przez cały dzień podkład wygląda bardzo dobrze i nie ma tendencji do ciastkowania, szybszego przetłuszczania się czy wchodzenia w bruzdy nosowo-wargowe. Najczęściej pudruje go produktem o satynowym wykończeniu, ale sądzę, że przy upałach spokojnie będę mogła to zrobić pudrem bambusowym.
Ja ostatnio bardzo polubiłam naturalne podkłady, w ciągu ostatniego roku używałam praktycznie tylko ich. Ten też miałam, ale o nr 1 i był na prawdę fajny! Chociaż faktycznie czasami zdarzało mu się podkreślić suche skórki :)
OdpowiedzUsuń