Jesień to moim zdaniem najlepszy czas na częstsze używanie maseczek i domowe spa nieco dłuższe niż nasza podstawowa pielęgnacja w biegu. Miałam już okazję testować maskę całonocną marki farmona, która aktualnie nie jest już nigdzie dostępna, ale to był na tyle tłusty produkt, że nie odważyłabym się nałożyć jej na całą noc, obawiając się zapchania porów w skórze. Maseczka całonocna biolaven, o której będzie mowa w tym wpisie, jest jednak inna i bardzo się ucieszyłam, gdy znalazłam ją w ostatnim pure beauty boxie collect memories. Jak wypadła na mojej skórze przeczytacie niżej.
[współpraca reklamowa z pure beauty]
Dostępność
Maseczkę całonocną biolaven organic kupicie za 35 zł wg broszurki, która była dołączona do pudełeczka. Stacjonarnie dostaniecie ją w hebe za prawie 36 zł w cenie regularnej. Online dostępna jest na cocolita.pl i allegro.pl. Cena waha się od 24 do 35 zł.
Maseczka rozjaśniająco-wygładzająca do zaawansowanej pielęgnacji każdego typu cery. Zawiera wyjątkowy ekstrakt z sycylijskich białych winogron, zawierający mieszaninę kwasów organicznych (AHA). W połączeniu z resweratrolem, kompleksem ceramidów, kwasem hialuronowym działa dwufunkcyjnie: rozjaśnia i rozświetla dzięki złuszczającym właściwościom kwasów oraz spłyca istniejące zmarszczki, silnie nawilża i znacznie uelastycznia skórę twarzy, szyi i dekoltu. Maseczka maksymalnie wykorzystuje zdolności regeneracyjne, zachodzące nocą we wszystkich warstwach skóry. Systematyczne stosowanie zapewnia jej jednolity koloryt i strukturę.
Moja opinia
Przyznam się, że ucieszyłam się z tej maski w boxie, ponieważ miałam ją na swojej liście kosmetyków do wypróbowania, które mnie interesują i intrygują. Produkt to dla mnie totalna nowość, więc tym chętniej przystąpiłam do testów.
Obietnice producenta brzmią rzeczowo i zdecydowanie mocno regeneracyjnie, więc idealnie do pielęgnacji po lecie. Maski używałam na dwa sposoby tak naprawdę. Kiedy miałam mniej czasu, lądowała na cerze jako zmywalna maska, a w dni kiedy mogłam sobie pozwolić na dłuższą pielęgnację, zostawiałam ją na całą noc. Efekty jej działania naprawdę mi się podobają, mimo że słyszałam skrajne opinie. Moja skóra jednak bardzo lubi tę maskę, ponieważ ona świetnie nawilża, rozświetla i sprawia, że twarz jest taka mięciutka i przyjemna. Ten efekt najbardziej jest widoczny przy zostawieniu jej na całą noc. Użyta doraźnie na kilka minut ładnie radzi sobie też z nieco zaczerwienioną i podrażnioną buzią, której przynosi ukojenie. Dla mnie to działanie jest szczególnie zbawienne przy używaniu peelingu kwasowego z retinolem, ponieważ istotne jest w tym czasie dbanie o regenerację skóry, a wszelkie kosmetyki, które mogą w tym pomóc, są na wagę złota. Bardzo podoba mi się też to, że maska nie zostawia po sobie żadnej tłustej ani ciężkiej warstwy, która mogłaby zatykać pory, a to bardziej przekonuje mnie do używania jej na noc. Dodatkowy atut to fakt, że w odczuciu jest lekka, ale działa świetnie i skórze nie brakuje nawilżenia.
Opakowanie
Opakowanie maseczki stanowi na początku dobrze zabezpieczony naklejką kartonik. Na nim znajdziemy wszelkie informacje dotyczące użytkowania i składu maski. W środku znajduje się szklany zakręcany słoiczek, który dodatkowo zabezpieczony jest srebrną folią. Całość prezentuje się naprawdę estetycznie.
Skład
W składzie maski znajdziemy olej winogronowy, olej z oliwek, ksylitol, masło awokado, mocznik, ekstrakt z winogron, kwas stearynowy, resweratol, kwas hialuronowy, witaminę E, olej lawendowy.
Jak pisałam wyżej, opakowanie jest dodatkowo zabezpieczone srebrną folią, więc nikt przed nami nie dobierze się do kosmetyku.
Kolor, konsystencja, zapach
Konsystencja maski jest dość rzadka, ale o dziwo nie spływa z twarzy i dobrze się przyczepia do skóry. Maska ma różowy kolor, a w środku zawarte są jakby delikatne drobinki, których zupełnie nie czuć pod palcami. Zapach to połączenie winogrona i lawendy, które są typowe dla marki biolaven. Mnie zdecydowanie ten zapach przypadł do gustu i jestem pewna, że przekona do siebie też te osoby, które mniej lubią lawendę.
Podsumowując, maska całonocna biolaven bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Przede wszystkim udało mi się z powodzeniem używać jej na noc i efekty są naprawdę super. Twarz jest porządnie nawilżona, rozświetlona i ukojona, jeśli wcześniej użyłam peelingu kwasowego. Maska nie zostawia po sobie żadnej warstwy, a tym samym nie zapycha porów. Ja bardzo ją polubiłam i na pewno z chęcią będę używać jej dalej.
A wy co myślicie o maseczkach całonocnych to dla was zbędny produkt czy jednak ma to sens? A może używaliście już maski biolaven?