Witajcie kochane w kolejnym wpisie. Dzisiaj przyszedł wreszcie czas, na kosmetyczne podsumowanie miesiąca, czyli pokazanie wam produktów, które we wrześniu mocno skradły moje serce. Będzie coś właściwie z każdej kategorii, ponieważ ostatnio znalazłam kilka fajnych produktów podczas zakupów. Jeśli ciekawią was moi ulubieńcy oraz parę słów o nich, czytajcie dalej :)
BIELENDA GREEN TEA MATUJĄCY KREM NA DZIEŃ DO CERY MIESZANEJ
Ta seria Bielendy zaciekawiła mnie już w momencie, kiedy zobaczyłam w internecie te kosmetyki. Z racji, że powoli zaczynam zmieniać swoją pielęgnację twarzy, czyli kremy na dzień i na noc oraz serum, jako pierwszy w moje ręce wpadł ten krem na dzień. Muszę przyznać, że od pierwszego użycia robi na mnie świetne wrażenie. Przede wszystkim idealnie nawilża moją cerę, która do samego wieczorna jest przyjemnie gładka i mięciutka bez oznak wysuszenia, nawet przy tej dziwnej i zmiennej pogodzie, jaką mamy ostatnio. Kolejną nie mniejszą zaletą tego kosmetyku jest fakt, że faktycznie jest matujący, już w momencie wsmarowywania w buzię błyszczy się tylko delikatnie, a później, kiedy już wchłonie się całkowicie, cera jest fajnie zmatowiona i gotowa na nałożenie makijażu, który z kosmetykiem dogaduje się wybitnie. Nic się nie roluje ani nie zbiera. Podoba mi się w tym kremie również jego zapach, który jest świeży, nienachlany i bardzo przyjemny. Osobiście po tak świetnych doświadczeniach z tym produktem mam ochotę na jego wersję na noc oraz na serum z tej serii.
AVON MGIEŁKI DO CIAŁA GREJPFRUT& MIĘTA ORAZ MANGO& GRANAT
Te dwie mgiełki skutecznie umilały mi każdy, nawet pochmurny i deszczowy dzień, przywołując przyjemne letnie chwile. Obie wersje bardzo przypadły mi do gustu. Wariant grejpfrut & mięta pachnie orzeźwiająco, letnio i cudownie świeżo, natomiast mango& granat jest nieco słodszym zapachem, ale równie przyjemnym. Oczywiście mgiełki mają swoją małą wadę, jaką jest fakt, że zanim poczujemy przyjemny zapach, przez chwilę uwalnia się nuta alkoholowa, aczkolwiek przyzwyczaiłam się i widzę, tylko przyjemne strony tych zapachów.
AVON NATURALS ODŻYWKA NADAJĄCA OBJĘTOŚĆ MALINA & HIBISKUS
Na tę odżywkę skusiłam się na promocji w jednym z katalogów Avon. Przyznam, że moje włosy bardzo ją polubiły. Przede wszystkim fajne jest w niej to, że nie obciąża moich cienkich kosmyków, a faktycznie odbija je od nasady, super nawilża oraz nadaje włosom lekkości. Nie spodziewałam się po tym kosmetyku aż tak dobrego działania, bo umówmy się do tej pory, jakoś nie spotkałam odżywki, która pasowałaby mi równie mocno, jak ukochana Nivea Diamond Volume Care.
AVON TRUE COLOR SUPERSHOCK VOLUME TUSZ DO RZĘS
O tym tuszu do rzęs nigdzie wam nie wspomniałam, ponieważ dostałam go w spadku po mojej mamie. Bardzo ją zainteresował w katalogu, więc kupiła, ale po pierwszym użyciu stwierdziła, że musi malować nim rzęsy wieki, aby uzyskać jakiś efekt. U mnie jest zupełnie odwrotnie. Wystarczą mi maksymalnie trzy warstwy tuszu, a oko wygląda bosko. Postaram się wam wkleić poniżej jakieś zdjęcie, abyście zobaczyły, o co dokładnie mi chodzi. W każdym razie sam tusz bardzo polubiłam za to, że świetnie rozdziela rzęsy, wydłuża i nadaje jakiejś fajnej objętości w sumie też. Jego atutem jest też to, iż po całym dniu noszenia nic się pod okiem nie osypuje, nawet w minimalnej ilości. Zresztą popatrzcie na małe zdjęcie niżej.
FAKE FACE PROFESSIONAL FASHION STUDIO PĘDZEL DO ROZŚWIETLACZA
Bardzo długo szukałam takiego pędzla, który będzie tani i swoim kształtem świetnie nada się do rozświetlacza. Wcześniej używałam jednego z pędzli do oczu ze zestawu chińskich puchaczy, ale jak zobaczyłam tego cudaka w moim chińczyku, to od razu wiedziałam, że do rozświetlania będzie idealny. I tak właśnie jest. Jest super mięciutki, normalnie mizia po buzi wręcz, a jednocześnie jest na tyle dobrze zbity, że świetnie nabiera produkt i przenosi w odpowiednie miejsce. W kwestii prania i wypadania włosia nic złego się nie dzieje, a sprawdziłam to już kilka razy.
I tak prezentują się moje wrześniowe hity. Muszę powiedzieć, że ten miesiąc był całkiem przyjemny, jeśli o testowanie chodzi. Największym hitem okazał się krem z Bielendy, który skutecznie zachęcił mnie do przetestowania kremu na noc z tej serii oraz serum, na które mam ochotę. Kolejnym wielkim zaskoczeniem okazał się też tusz Avon, który jak same widzicie, zacne rzęsy robi. Oczywiście inni ulubieńcy są nie mniej ważni, ale dość już nawijania makaronu na uszy. Napiszcie mi lepiej, jakie kosmetyki, wy polubiłyście w tym miesiącu :)
Jeśli szanujesz moją pracę, nie zostawiaj linków. Uprasza się również o nie kopiowanie zamieszczonych tu tekstów oraz zdjęć !
Ja póki co nie robię zestawienia co mnie zachwyciło, a co mnie zniechęciło - chociaż już się raz wypowiedziałam o tym co mi akurat nie podeszło ;)
OdpowiedzUsuńpędzel do rozświetlacza na pierwszy rzut oka wydaje się być przyjemny:)
OdpowiedzUsuńMnie właśnie też ciekawi ten krem bielendy :)
OdpowiedzUsuńMam w zapasach mgiełkę z Avonu, ale jeszcze z niej nie korzystałam.
OdpowiedzUsuńMgiełki z avonu znam i bardzo lubię ;)
OdpowiedzUsuńniestety nie znam żadnego z Twoich ulubieńców, moim ulubieńcem jest mezo maska z Bielendy <3
OdpowiedzUsuńZnam te mgiełki, ale wieki już ich nie używałam. ;)
OdpowiedzUsuńWszyscy chwalą ta nową serie z Bielendy, chyba sama się skusze pomimo moich ogromnych zapasów :)
OdpowiedzUsuńOstatnio się przyglądałam temu kremowi w drogerii :)
OdpowiedzUsuńSuper, że ten krem Bielendy tak dobrze się u Ciebie sprawdził ;)
OdpowiedzUsuńJa niestety nie lubię matujących kremów, czuję wtedy dyskomfort.
OdpowiedzUsuńJa ostatnio znalazłam dla siebie dobry krem matujacy ale na pewno kiedyś wyprobuje ten z Bielendy:)
OdpowiedzUsuńWcześniej byłam fanką tych mgiełek Avon, teraz dawno żadnej nie miałam ;)
OdpowiedzUsuńTe mgiełki z Avonu muszą cudownie pachnieć!:) Seria bielendy wydaje mi się ciekawa, mam akurat cerę mieszaną;)
OdpowiedzUsuń