Witajcie kochane w kolejnym wpisie. Dzisiaj przygotowałam dla was wpis na temat mojego ulubionego zestawu pędzli do malowania oczu. Każda z nas ma na pewno taki niezastąpiony zestaw, który zabiera ze sobą choćby w podróże lub taki, który pozwala na wykonanie codziennego makijażu mniej albo bardziej skomplikowanego. Jeśli ciekawi was, jakie pędzle pojawiają się u mnie w takich sytuacjach, zapraszam do dalszej części wpisu.
Na początek, zanim opowiem, jakiego pędzla używam, do jakich czynności w makijażu krótko przypomnę, skąd mam pędzelki, które widzicie wyżej. Aby nie przedłużać tego opisu jakoś bardzo, powiem tak: wszystkie białe pędzelki są chińskie. Pędzle JR oraz Fake Face Professional zakupiłam w chińczyku, chińskiego puchacza ze złotą skuwką mam z Allegro i pochodzi on z mojego pierwszego zestawu. Czarny pędzel to Hakuro H77, który kupiłam sobie na urodziny w małej drogerii niedaleko mojego miejsca zamieszkania. Po wstępie zapewne nudnym, jak flaki z olejem ( musiałam to napisać, bo może ktoś nie śledzi wpisów regularnie i wpadnie tu przypadkowo, aczkolwiek zachęcam do regularnego odwiedzania bloga) przejdźmy dalej.
Te dwa płaskie pędzle, które widzicie na zdjęciu, świetnie sprawdzają się do szybkiego nakładania cieni do powiek na całą powiekę. Duży płaski egzemplarz to pędzel JR. Idealnie nakłada bazowy cień na powiekę, podobnie jak inne kolory. Po prostu cienie jakoś dobrze się do niego przyczepiają, pozwalając na szybką aplikację pożądanej ilości kosmetyku. Muszę wam powiedzieć, że odkąd go mam uważam, go za swój idealny płaski pędzelek do nakładania cienia na całą powiekę. I tylko z niego korzystam w takich sytuacjach. Drugi mniejszy egzemplarz to pędzel marki Fake Face
Professional nr 17. U mnie sprawdza się do super szybkiego rozcierania i nakładania cienia na dolną powiekę, gdy liczy się czas oraz precyzja.
Tutaj na zdjęciu widzicie dwa różne pędzle. Jeden to Hakuro H77 służący do blendowania. Obok mamy chińskiego puchacza, również do tego samego celu. Pędzel H77 jak dobrze pamiętacie na pewno, sprawiłam sobie pod koniec maja w prezencie urodzinowym ode mnie dla mnie. Moje początkowe nastawienie do niego było dosyć sceptyczne, ale w miarę czasu, czyli testowania i używania go stwierdzam, że bardzo się lubimy, mimo że jest on wykonany z włosia naturalnego, które w pędzlach nie do końca lubię, bo czasami mnie drapie. W tym wypadku nie ma to miejsca aż tak często, chyba że za długo pracuję nim w jednym miejscu, a na domiar złego zapomnę zaaplikować na włosie odżywkę. Mimo tej małej wady, która tak naprawdę wadą nie jest pędzel super blenduje cienie w załamaniu tworząc śliczną chmurkę, a ja jestem wtedy bardziej zadowolona z tego, co na moim oku powstaje i jak to wygląda, mimo że mistrz makijażu ze mnie żaden. Chiński puchacz również lubię do docierania całości już na czysto, do rozcierania granic w makijażu lub
cienia na dolnej powiece, kiedy dłużej bawię się makijażem.
Ostatni pędzel to marka JR. Niestety nie ma żadnego konkretnego numeru, jak jego brat wyżej. Muszę powiedzieć, że bardzo go lubię do pakowania ciemnego cienia w zewnętrzny kącik w makijażu oka. Zwykle jest to ten moment, kiedy stwierdzam, że jest za jasno i należałoby coś z tym faktem zrobić. Da się nim również zacierać granicę między cieniami, bo jest precyzyjny, a więc świetnie się do tego celu sprawdza. A całość wygląda dzięki temu zabiegowi ładniej i bardziej estetycznie. Przynajmniej się staram, aby tak było i żeby makijaże, które wam pokazuje na blogu były do zaakceptowania. Oczywiście zapomniałam o pokazaniu wam razem z tym pędzlem małej, bardzo precyzyjnej kuleczki do wewnętrznego kącika, ale sądzę, że każda z was ma taki pędzel na podorędziu, więc na pewno wiecie, o co mi chodzi.
Zanim skończę ten wpis, chciałam się z wami podzielić pewną sprawą. Otóż wczoraj rano dostałam maila od pewnej osoby, w którym zostałam poinformowana, że ktoś skopiował sobie jedną z moich recenzji, konkretnie dotyczącą kremu marki Ziaja z masłem kakaowym i podpisał jako swój tekst na Instagramie, nieco zmieniając pewne rzeczy. Czujnej czytelniczce bardzo dziękuję za informację i jednocześnie jestem szczęśliwa, że mam tak życzliwe czytelniczki, które dają mi znać, kiedy dzieje się coś takiego. Oczywiście dostałam też w mailu odpowiednie linki, aby sprawdzić, kto zabawił się w złodzieja. Dla dobra tej osoby, nie powiem wam, kto to aczkolwiek napisałam pod tym wpisem stosowny komentarz, że tekst należy do mnie i że został perfidnie skopiowany z mojego bloga bez pytania. Nie wiem, czy minęła godzina, a sama złodziejka oraz jej konto Instagramowe zniknęły razem ze skopiowaną recenzją. Podejrzewam, że się przestraszyła faktu, iż o wszystkim wiem, więc postanowiła zniknąć. Nie mam pojęcia, dlaczego ludzie robią takie rzeczy, ale postaram się jeszcze lepiej zabezpieczać, to co tutaj dla was umieszczam, aby w przyszłości nie mieć takich sytuacji lub jeszcze bardziej utrudnić komuś kopiowanie tego, co tutaj napisałam. Cieszy mnie jednak, że wpis tej osoby nie widnieje już w sieci. I jak widać, ciemna strona fejmu i mnie znalazła :D
I tak właśnie wygląda mój must have, jeżeli mowa o pędzlach do makijażu oka. Nie wyobrażam sobie bez nich już makijażu od dobrych kilku miesięcy. A wy macie taki swój zestaw niezbędny, który gdyby świat się walił, zawsze się sprawdza? Koniecznie dajcie znać :)
Wstęp nie by nudny jak flaki z olejem :D Cała reszta też nie :D
OdpowiedzUsuńJa z pędzlami do cieni mam problem-bo mam swoje dwa stare wycieruchy z Essence,a jakikolwiek dokupię nowy,nie pasuje mi i wracam do tamtych,a są już w kiepskim stanie :D Takie płaskie do cieni lubię właśnie,tylko żeby nie były zbyt miękkie :)
Jeszcze się odniosę do kopiowania :) Mnie też całkiem niedawno skopiowano i czujna przyjaciółka dała mi znać :) Kiedyś też ktoś moje usta ze szminkami wykorzystał na allegro :D Opierniczyłam ile wlezie,zostałam bardzo przeproszona i zdjęcia usunięto :) Z jednej strony powinnyśmy być dumne że nasza recenzja podobała się aż tak,z drugiej oczywiście to wkurzające,bo napracujemy się a ktoś ot tak chapnie naszą pracę bez wysiłku i udaje że to jego....bądźmy więc czujne :*
Oj tam :D Mam nadzieję, że to, co piszę nigdy nie jest nudne :) Natomiast z pędzlami to mam czasem szczęście i uda mi się znaleźć, coś co odpowiadam akurat moim potrzebom i przyznam szczerze, że te pędzelki płaskie, które mam są odpowiedniej miękkości, bo też jednak po czasie się przekonałam, że to nie jest dobre. To super, że ktoś był czujny i dał Ci znak, że taka sytuacja miała miejsce. Kochana twoje usta idealnie prezentują szminki, więc się troszkę nie dziwię, ale nie pochwalam z drugiej strony takiego "pożyczania" bez pytania. No ja napisałam odpowiedniej treści komentarz, jak wspomniałam wyżej i całość zniknęła bardzo szybko. No dumna to ja jestem, że recenzja się podobała, mimo że napisana 2 lata temu i sama patrzę na nią z przymrużeniem oka, ale właśnie tak, jak piszesz chapanie czyjejś pracy bez namysłu nie jest fajne, więc czujność popłaca :* :)
Usuńpędzli nigdy dość
OdpowiedzUsuńJa lubię pędzelki Hakuro, ale marzą mi się Zoeva :)
OdpowiedzUsuńMuszę w końcu kupić więcej tych płaskich języczkowych pędzli, bo mam ich za mało :P
OdpowiedzUsuńmam pędzle Hakuro i jeden marki Zoeva
OdpowiedzUsuńHmmm... ja nie wiem, jakie jest pochodzenie moich pędzli, ale pewnie też chińskie, bo żadnych markowych się nie dorobiłam póki co ;)
OdpowiedzUsuńNo zobacz, musisz świetnie pisać, skoro komuś tak bardzo się spodobał Twój styl, że kopiuje treść! :D no ale to jest przykre, że ludzie zwyczajnie kradną i świetnie, że ktoś Cię o tym poinformował;)
Tymi płaskimi pędzelkami też lubię nakładać cieie :)
OdpowiedzUsuńJa korzystam z wielu różnych pędzli, ale są one głównie z aliexpress bądź innych chińskich stronek. Mam też pędzelek Essence i For Your Beauty, które kupiłam dobrych kilka lat temu i nadal są jak nowe :)
OdpowiedzUsuń