Witajcie kochane w kolejnym wpisie. Dzisiaj wracam do was z najlepszymi kosmetykami stycznia. Powiem wam, że czas znów płynął bardzo szybko, bo nim się obejrzałam, nagle zrobił się początek lutego i przyszedł czas na pokazanie wam, jakie kosmetyki umiliły mi ten czas i godne są waszej uwagi. Jeśli ciekawi was, jakie to produkty, zapraszam do dalszej części wpisu.
JOANNA VEGAN SZAMPON OCZYSZCZAJĄCY Z BERGAMOTKĄ DO WŁOSÓW PRZETŁUSZCZAJĄCYCH.
Dobrze wiecie, że jestem prawdziwym miłośnikiem mocno oczyszczających szamponów do włosów i od lat to one głównie rządzą u mnie, jeśli mowa o myciu kosmyków. Ostatnio jednak zaciekawił mnie szampon z nowej wegańskiej serii marki Joanna, więc wrzuciłam go do koszyka podczas zakupów w ulubionej drogerii. Przyznam, że mocno mnie zaskoczył tym, jak świetnie myje włosy, mimo swojego delikatnego składu, a dodatkowo dodaje im objętości bez efektu puszenia nawet po wysuszeniu kosmyków suszarką, co praktykuje bardzo rzadko, ale się zdarza. Oczywiście nie wysusza też włosów i ich nie plącze, więc nawet jeśli nie nałożę odżywki na włosy, to nie ma tragedii, że wyrwę ich sobie połowę chcąc je uczesać po całkowitym osuszeniu. Dla mnie wow, a zwłaszcza że lubi się z innymi moimi produktami do włosów. Wydaje mi się, że ten gagatek zagości u mnie na dłużej, bo z szamponami marki Joanna już tak po prostu mam :D
UNDER TWENTY ANTYBAKTERYJNA PIANKA DO MYCIA TWARZY SZAŁWIA&MIĘTA
Tę piankę kupiłam na promocji, jak skończył mi się podobny produkt marki Lirene z serii Make Me Bio. Używam głównie w wieczornej pielęgnacji, a polubiłam ją dlatego, że jest delikatna. Dobrze myje buzię i poradzi sobie nawet z resztkami makijażu, bo i w tej roli ją sprawdziłam. Nie mogę również przyczepić się do mojej przyjemnego składu. Poza tym zaskoczył mnie bardzo jej zapach, ponieważ byłam przekonana, że będzie pachniała miętą lub szałwią tak jak sugeruje nam producent, a okazuje się, że czuję w niej melona podobnego jak w peelingu Exotic Paradise właśnie w melonowej wersji.
SYLVECO MIĘTOWA POMADKA PEELINGUJĄCA
O tych pomadkach słyszałam już naprawdę wiele dobrego i w końcu z polecenia Zaczarowaanej skusiłam się na miętową wersję. Na początku ta pomadka była dla mnie małym rozczarowaniem, ponieważ te drobinki mogą rysować usta i jest to naprawdę mało przyjemne. Potem odkryłam, że mogę jej używać jako pomadki odżywczej i to był prawdziwy strzał w dziesiątkę, ponieważ ta pomadka nawilża po prostu GENIALNIE. Co prawda daje lekki efekt chłodu, takiego mrowienia może bardziej, ale mi to nie przeszkadza w ogóle, a tym bardziej że ten efekt szybko mija, a usta są bardzo dobrze nawilżone i odżywione, szczególnie że teraz jestem wręcz stałym użytkownikiem takich produktów, bo moje usta cierpią na mocne przesuszenie przez noszenie maseczek, więc ten produkt okazał się prawdziwym wybawieniem razem z balsamem Dr Hauschka, który również katuję, jeśli o usta chodzi.
FACEBOOM PEELING ODŻYWCZY PEELING DO UST
Ten gagatek idealnie wpisuje się w ideę prawdziwego gęstego peelingu do ust. Powiem wam, że bardzo lubię gotowe tego typu produkty z naturalnym składem, choć rozumiem te z was, które wolą same zrobić taki peeling i mieć z tego frajdę. Wracając do peelingu faceboom, zdecydowanie nie można mu odmówić tego, że genialnie zdziera martwy naskórek, a dodatkowo w fajny sposób nawilża usta. Zdecydowanie nie są mu straszne nawet najbardziej suche usta z mocnymi skórkami. Tutaj jednak największą przyjemnością jest zapach malinowego jogurtu, bo dokładnie z tym ta woń mi się kojarzy. I zastanawiam się, czemu tego peelingu nie można sobie zjeść po prostu :D
I tak prezentują się moi ulubieńcy stycznia. Powiem wam, że to same moje ulubione perełki, a za największe odkrycie uważam peeling do ust i sądzę, że Bielenda naprawdę umie robić takie produkty, bo odkąd nie mogłam znaleźć nigdzie peelingu crazy kiss, o którym pisałam wam rok temu, żaden peeling nie dorównał tamtemu, aż spotkałam tego różowego gagatka. Oczywiście nie umniejszam też innym produktom z dzisiejszego zestawienia, bo są równie świetne. Koniecznie dajcie, czy jakiś już znacie, a może któryś wpadnie do waszej kosmetyczki po dzisiejszych ulubieńcach? :)
widzę królują produkty do ust! Fajnie, że jednak pomadka Sylveco jako tako się sprawdza :) Chociaż po Twojej uwadze, rzeczywiście zauważyłam, że nieco rysuje. Chociaż mi nie przeszkadza specjalnie, bo mega nawilża! Wydaje mi się jednak, że żółta wersja była fajniejsza i mniej rysująca. Sama lubię takie rozwiązania 2 w 1 ;) Samego peelingu bym nie kupiła. Pianka nie dla mnie, chociaż zapach kusi. Szamponem mnie zaciekawiłaś, jestem ciekawa czy jest taki całkiem lekki jak np. Botanic Hair Food, czy taki jak vis plantis - średni, z łagodnymi substancjami myjącymi. Mi się chyba bardziej te średnie sprawdzają :)
OdpowiedzUsuńPolubiłam się z nią bardzo w formie pomadki nawilżającej, a fakt w styczniu produkty do ust królowały u mnie :) Co do tego rysowania to widocznie kwestia drobinek, a i ja też specjalnie nie przykładam dużo siły, aby to poczuć, ale zgodnie z prawdą nie lubię tego uczucia. Ja rzadko się kuszę na to rozwiązanie 2w1 w jednym, bo różnie to wychodzi w moim odczuciu :) Ja sądzę, że na piankę warto się skusić, dla mnie przyjemny produkt z delikatnym składem, który myje buzie i nie wysusza przede wszystkim, za co ja akurat lubię takie kosmetyki, a zapach uprzyjemnia cały zabieg :) Jeśli chodzi o szampon Joanna, to dla mnie wpisuje się w kategorię średnią właśnie, nie jest taki totalnie lekki :)
UsuńJa mam wrażenie przy piankach, że nie oczyszczają dokładnie. Temu nie kupię :) O widzisz, tak myślałam w sumie :)
UsuńPeeling z FaceBoom mnie zaciekawił :)
OdpowiedzUsuńW sumie to nie znam niczego :) Ale muszę w końcu wypróbować tę miętową pomadkę z Sylveco i porównać ją z drugą wersją, tą odżywczą, którą tak uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńjestem ciekawa, jak u Ciebie wypadnie ta miętowa pomadka :)
UsuńWow! Muszę sama je bliżej poznać ;)
OdpowiedzUsuńMiałam kiedyś pomadkę peelingującą z Sylveco, ale szybko o niej zapomniałam. Jakoś bardziej przepadam za klasycznymi peelingami do ust. Ten z Faceboom kusi mnie od jakiegoś czasu :)
OdpowiedzUsuńJa mam tę pomadkę peelingującą po raz pierwszy, ale przyznam, że też wolę klasyczne peelingi do ust, a jej używam bardziej jako nawilżającej pomadki :)
UsuńNa ten peeling donust z faceboom to ja sie moze skusze :D
OdpowiedzUsuńMiałam peeling Sylveco tylko w innej wersji zapachowej i rzeczywiście czasem lubił szorować usta ale to wszystko zależało jak się drobinki ułożyły. Fanką peelingów w sloiczkach nie jestem ale ten jogurtowy malinowy zapach mnie mocno ciekawi a ja do ładnych zapachów kosmetyków mam słabość :)
OdpowiedzUsuńSzampon z Joanny brzmi bardzo interesująco, zwłaszcza że chyba mamy podobny gust szamponowy ;)
OdpowiedzUsuń