Witajcie w kolejnym wpisie. Dzisiaj powracam z kolejnym blogmasowym tematem, czyli zimowym spa. W końcu każda z nas w tygodniu albo w weekend lubi sobie odpocząć i zrelaksować się właśnie w taki sposób. W tym poście pokażę wam moje ulubione produkty do ciała i twarzy, które towarzyszą mi w tym czasie i umilają mi zimowe dni.
TWARZ
W kwestii twarzy wybrałam ulubione kosmetyki, których używam zamiennie w zależności od tego, czy moja cera potrzebuje oczyszczenia lub dodatkowej dawki nawilżenia.
Pierwszy krok to konopny żel do twarzy Natura Eko, który ma za zadanie zmyć zanieczyszczenia oraz resztki makijażu. Potem oczywiście czas na peeling do twarzy i nowość w mojej kosmetyczce, czyli produkt z serii Eco Nature marki Bielenda. Detoksykujący peeling całkiem przypadł mi do gustu, ponieważ fajnie radzi sobie z martwym naskórkiem, przyjemnie pachnie oraz nieźle oczyszcza cerę. Oczywiście to moje pierwsze wrażenia i mam nadzieję, że nadal będzie tak super.
Jeśli nie mam ochoty używać peelingu mechanicznego, a na mojej skórze pojawiły się zatkane pory sięgam po czarne mydło z różą. Aktualnie kończę Nacomi Rose Savon Noir, które sprawdza się świetnie właśnie jako peeling enzymatyczny i świetnie oczyszcza pory.
Potem przychodzi czas na maseczkę. Jeśli mam ochotę oczyścić twarz, chętnie sięgam ostatnio po maskę normalizującą marki Vianek, która jak na razie sprawdza się super przy niedoskonałościach. Ładnie wycisza nadmiar sebum oraz nie wysusza i nie ściąga skóry. Są to rzecz jasna moje pierwsze przemyślenia na jej temat.
Jeśli moja twarz potrzebuje nawilżenia, ostatnio częściej sięgam po maskę z białą komosą marki Farmona Herbal Care. Mam co do niej niestety mieszane odczucia. O ile z działaniem nie ma problemu i nawet przy kilku minutach noszenia widać fajne efekty w postaci większego nawilżenia twarzy, tak mam wrażenie, że ta maska chyba powoduje drobne niedoskonałości na mojej cerze.
Ostatnio sięgam też po glinkową pastę under twenty, która sprawdza się całkiem nieźle, bo ładnie radzi sobie z oczyszczaniem cery. Podoba mi się też to, że oprócz typowego oczyszczania produkt spokojnie może zastąpić maseczkę do twarzy. Denerwuje mnie tylko nieco jego zmywanie.
Ostatnie kroki to tonik botanic skinfood, krem Lirene i serum również botanic skinfood, jeśli wcześniej nie nałożę maski nawilżającej, choć i ją lubię zamknąć choćby serum, żeby utrzymać dobre nawilżenie. Lubię taką pielęgnację na bogato po oczyszczeniu cery. Mam wrażenie, że wtedy wszystko wchłania się jeszcze lepiej. Oczywiście nie mam tutaj żadnych nowych produktów, oprócz tego, co pokazałam wam w mojej aktualnej pielęgnacji cery.
CIAŁO
Do tej kategorii wybrałam same ulubione ostatnio produkty, które aktualnie u mnie goszczą. Sądzę, że są to całkiem przyjemne kosmetyki, mimo że zapachy mają zupełnie niekojarzące się z zimą.
Pierwszy krok to oczywiście porządny peeling całego ciała i usunięcie wszelkich suchych partii, których obecnie trochę przybyło na moim ciele. W tej roli super sprawdza się peeling organic shop z papają. I zapewne was nie zdziwi, jak powiem, że to porządny zdzierak.
Potem wpada ulubiony żel pod prysznic z końcówki lata, czyli arbuz i bazylia od lpm. O ile działa ok i pięknie pachnie, tak ma dość wysuszające składniki, więc więcej do niego nie wrócę akurat ja, ale całej reszcie polecam jak najbardziej.
Nie mogłabym też zapomnieć o balsamowaniu ciała. O tej porze roku jest to szczególnie ważne, a ja ostatnio znalazłam produkt, który dosłownie umila mi tę czynność. A mowa tutaj o ujędrniającym maśle do ciała body boom, które jest genialne. Przede wszystkim jego wielką zaletą jest gęsta konsystencja, która szybko wchłania się w skórę. Dodatkowo nie bieli i nie zostawia tłustej warstwy, a ciało jest aksamitne i świetnie nawilżone. Atutem w tym przypadku jest też bardzo delikatny słodki zapach tego masła.
Od pewnego czasu staram się zmobilizować w kwestii pielęgnacji stóp, więc wieczorne spa zakańczam wsmarowaniem w nie lawendowego kremu do stóp avon foot works, który bardzo polubiłam. Jest gęsty, szybko się wchłania i odpowiednio nawilża stopy przede wszystkim. Dodatkowo całkiem ładnie pachnie, ale nie jest to zapach lawendowy akurat. Mnie bardziej przypomina arbuza.
I tym akcentem kończę ten wpis. Chętnie też przeczytam jak wygląda wasze zimowe spa. Macie jakieś ulubione kosmetyki o tej porze roku? Stawiacie na owocowe zapachy, czy jednak wolicie te bardziej świąteczne. Jestem tego bardzo ciekawa. Zajrzyjcie też koniecznie do innych dziewczyn, zobaczyć ich ulubione produkty do spa :)
🎅Okiem Marzycielki
Tylko peeling Body Shop miałam
OdpowiedzUsuńNie znam tutaj chyba nic! Ale ciekawi mnie czarne mydło najbardziej, lubię do włosów, więc może i do ciała bym polubiła, skoro lubię wszystkie dziwne konsystencję :)
OdpowiedzUsuńarbuz i bazylia od lpm to zapach i wspomnienie z tegorocznych wakacji na Majorce :))
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie tym czarnym mydłem nacomi, jakoś je przegapiłam wcześniej ;)
OdpowiedzUsuń