Nivea Cellular Luminous Anti Age 2w1 recenzja serum przeciwzmarszczkowego i rozjaśniającego
Witajcie. W mojej pielęgnacji twarzy od bardzo dawna nie gościła marka Nivea. Dawno temu na początku mojego blogowania byłam wielką fanką kremu Nivea Soft. Używałam go nałogowo dość długo, ale potem przyszedł czas na lepsze składowo i bogatsze produkty od tego kremu. Oczywiście przez ten czas miałam zawsze pod ręką słynny niebieski krem, który akurat nie ląduje u mnie na twarzy, ale ratuje inne suche miejsca. Od czasów mojego ostatniego opakowania kremu Nivea w wersji Soft właśnie wiele się zmieniło, a całkiem niedawno marka wprowadziła do swojej oferty bardziej zaawansowaną pielęgnację. Dzięki wizaż.pl miałam okazję testować wybrane przez siebie serum Nivea Cellular Luminouse Anti Age 2w1. I właśnie o tym produkcie dzisiaj wam opowiem.
Dostępność
Nivea Cellular Luminouse Anti Age Serum 2w1 dostaniecie stacjonarnie w Hebe i Rossmannie. Cena regularna to ok. 98 zł. To dość dużo, więc warto polować na promocje i obniżki, jeśli produkt was zainteresuje.
Opis producenta i moja opinia
Zapewnia podwójne działanie łącząc skuteczność przeciw przebarwieniom ze skutecznością anti-age.
- Redukuje przebarwienia nagromadzone w ciągu 10 lat.
- Pierwsze rezultaty widoczne już po 2 tygodniach.
- Wzmacnia strukturę, przywraca gęstość i ujędrnia skórę.
- Wypełnia nawet głębokie zmarszczki w 7 dni.
Dla jednolitej, wzmocnionej i młodziej wyglądającej rozświetlonej cery.
W 2 tygodnie: widocznie rozjaśnia przebarwienia. Po 12 tygodniach: redukuje przebarwienia - rozjaśnienie przebarwień potwierdzone u 97% kobiet
Serum jak wam powtarzałam wiele razy to w mojej pielęgnacji skóry ważny punkt. Stosowałam w swojej karierze spory wachlarz produktów z tej kategorii. Od kosmetyków nawilżających po te z witaminą c, niacynamidem czy peptydami. Jak same widzicie, to sporo, a i tak zapewne nie wymieniłam wszystkiego. W mojej pielęgnacji twarzy od dawna nie gościła też marka Nivea, bo nie kojarzyłam jej z bardziej zaawansowaną pielęgnacją.
Serum przeciwzmarszczkowe jak dobrze wiecie, trafiło do mnie w ramach klubu recenzentki wizaż.pl. Muszę przyznać, że zrobiło na mnie spore wrażenie samym opakowaniem, ale o nim opowiem wam niżej. Producent obiecuje w pierwszej kolejności, że serum redukuje przebarwienia nagromadzone w ciągu 10 lat. Przyznam, że w to mi trochę ciężko uwierzyć, bo moje przebarwienia są już coraz mniej widoczne i jest to zasługa wielu produktów, których używałam wcześniej. Ciężko zatem stwierdzić, w jakim stopniu jeszcze ten produkt na to zadziałał. Na pewno nie pogorszył sytuacji. W moim przypadku lepiej sprawdziła się obietnica ujędrnienia skóry, ponieważ to faktycznie daje się odczuć, choć moja skóra nie jest bardzo wiotka, ale o ten aspekt lubię dbać. Dodatkowo nie można temu serum odmówić tego, że ładnie rozświetla skórę i ujednolica ogólny koloryt. Nie wypowiem się też w sprawie redukcji głębokich zmarszczek, ale tę obietnicę traktuję prewencyjnie i jak dotąd nie wyszłam na tym źle. Ważne jest również to, iż kosmetyk świetnie daje sobie radę z nawilżeniem i odżywieniem skóry. Nie powoduje też żadnych podrażnień i nie zapycha, co istotne.
Skład
Aqua, Glycerin, Caprylic/Capric Triglyceride, Cocoglycerides, Methylpropanediol, Glyceryl Stearate, Cetearyl Alcohol, Distarch Phosphate, Tapioca Starch, Butyrospermum Parkii Butter, Cetyl Palmitate, Squalane, Isobutylamido Thiazolyl Resorcinol, Glycine Soja Germ Extract, Sodium Hyaluronate, Sodium Stearoyl Glutamate, Ethylhexylglycerin, Xanthan Gum, Trisodium EDTA, Sodium Chloride, Phenoxyethanol, Parfum
Skład postanowiłam wam wkleić, ponieważ na opakowaniu niewiele widać na tym tle i jest spory problem z odczytaniem. W serum znajdziemy zatem masło shea, tapiokę, skwalan, tiamidol, olej sojowy i kwas hialuronowy.
Kolor, konsystencja, zapach
Serum ma typowo biały kolor, jak w kremach, więc tutaj nie ma zaskoczenia. Sama konsystencja jest jednak zupełnie inna niż każdym serum, które do tej pory miałam okazję stosować. W wypadku serum Nivea Luminouse jest ona kremowa, ale jednocześnie dość szybko się wchłania i nie zostawia po sobie tłustej ani ciężkiej obciążającej cerę warstwy. Kosmetyk pachnie oczywiście najbardziej znanym nam wszystkim zapachem flagowego produktu marki, więc tutaj nie było dla mnie wielkiego zaskoczenia. W wypadku tego serum można je spokojnie połączyć z kremem na noc lub zostawić solo, choć to robiłam bardzo rzadko, bo krem nakładam już automatycznie i ten krok w mojej pielęgnacji jest ciężki do pominięcia.
Opakowanie
Opakowanie to wygodna, elegancka buteleczka wyposażona w pompkę. Serum wydobywa się przez nią komfortowo, a pompka się nie zacina i nie pluje produktem. Całość bardzo minimalistyczna, ale prezentuje się bardzo ładnie i przyciąga wzrok na sklepowej półce. Za wyglądem produktu idzie też dość wysoka cena, więc to dla mnie zrozumiałe.
Podsumowując, Nivea Cellular Luminouse Anti Age Serum 2w1 sprawdziło się w mojej pielęgnacji nieźle. Na pewno można o nim powiedzieć, że nawilża, odżywia, ujędrnia i rozświetla cerę oraz ujednolica koloryt. Wierzę również w to, że serum działa przeciwzmarszczkowo. Nie potrafię jednak wypowiedzieć się co do redukcji przebarwień, ponieważ moje są bardzo słabo widoczne i ciężko ocenić, czy to serum faktycznie miało jakiś wpływ na moją cerę. Plusem tego serum jest też to, że dobrze dogaduje się z innymi kosmetykami. Minusem tutaj może być cena i zdecydowanie warto szukać okazji i promocji na ten produkt, jeśli chodzi wam po głowie przetestowanie.
Niestety mam awersję do produktów tej marki, jedynym wyjątkiem jest różowy płyn dwufazowy ;)
OdpowiedzUsuńCiekawe produkty :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Warto poszukać lub upolować gdy jest na promocji :)
OdpowiedzUsuń