W mojej pielęgnacji spf to już właściwie taki sam must have jak inne elementy. Odkąd wpadłam w ten pozytywny trend używania kremu z filtrem, nie wyobrażam sobie nie mieć takiego produktu w swojej kosmetyczce. Po czasie testowania cięższych filtrów zaczęłam szukać nieco lżejszych opcji, które latem nie sprawią, że moja cera będzie się przetłuszczać, a dodatkowo bez wspomagania kremem matującym poradzą sobie pod makijażem. W moje ręce dzięki Pure Beauty i marce Garnier wpadły trzy nowe spfy, które idealnie nadają się do testowania przy aktualnych warunkach pogodowych. Za co je lubię i czy warto je kupić ? Przeczytacie w tym wpisie.
Wszystkie trzy kremy Garnier skin naturals VITAMIN C, vitamin C glow oraz bha+ niacynamid znajdziecie w Rossmannie. Ich cena regularna to 65 zł. Wiem, że to dość sporo, ale warto polować na nie na promocji, bo wtedy znajdziemy je już za 40 zł.
Nie będę się odnosić do obietnic producenta, bo o każdym kremie opowiem wam osobno wszystkie najważniejsze rzeczy, które udało mi się zaobserwować podczas używania danego produktu.
Garnier skin naturals VITAMIN C wersja glow
Za ten krem wzięłam się jako pierwszy. Że wszystkich trzech ma najbardziej gęstą konsystencję, ale nadal nie można powiedzieć, że jest ciężki i wyczuwalny. Absolutnie nie czuć go przez cały dzień noszenia. Nie przetłuszcza też skóry i nie powoduje nadmiernego świecenia. Wykończenie to faktycznie ładne glow, ale w jego przypadku problem stanowi fakt, że ma kolor. Otóż przez to ciężko go trochę wpracować w skórę, aby nałożyć nie tylko odpowiednią ilość, ale też by fluid dobrze się wtopił w skórę. Muszę przyznać, że nie udało mi się to i zrobiło mi się po czasie kilka widocznych plam, kiedy produkt zoksydował na skórze. Dodatkowo warto uważać na brwi i linię włosów, ponieważ krem lubi się osadzać, a przez swój kolor i fakt, że robi się pomarańczowy to mocno się odznacza. U mnie niestety został przez to skreślony, bo pod makijaż nawet dla mnie jest zbyt ciemny.
Garnier skin naturals VITAMIN C fluid rozświetlający niewidoczny
Niewidoczny fluid z tej trójki jest moim faworytem, ponieważ ma idealną konsystencję i bardzo dobrze się nakłada. Daje na skórze prawie matowe wykończenie, a wchłania się wręcz ekspresowo i to po nałożeniu odpowiedniej ilości produktu i porządnym pokryciu całej twarzy. Dodatkowo świetnie spisuje się solo jedynie przypudrowany. Ja sprawdziłam jednak, czy mogę zrobić na nim makijaż i naprawdę mnie nie zawiódł pod tym względem. Makijaż trzymał się na nim bardzo dobrze cały dzień i nie wymagał poprawek. Dodatkowo nie wyświecił się zbyt mocno przez cały dzień i nie wyglądał sucho. W moim przypadku całość nie rolowała się na skórze też i nie sprawiała innych problemów. Moim zdaniem to produkt, któremu naprawdę można zaufać pod tym względem i spokojnie używać na co dzień. Zapach w tym wypadku jest bardzo ładny i nieco podobny do serum z witaminą C tej marki.
Garnier skin naturals fluid niewidoczny bha+niacynamid
Ten krem bardzo przypomina swojego brata z witaminą C, tutaj również króluje lekka konsystencja, która bardzo szybko się wchłania po aplikacji. W tym wypadku krem również daje praktycznie matowe wykończenie na skórze, a jednocześnie nie jest suchy i nie podkreśla żadnej suchości na twarzy. Dodatkowo skóra jest też przyjemnie gładka. W zwykły dzień po czasie delikatnie się wyświeca na twarzy, ale nie jest to uciążliwe. W bardzo gorący dzień jest nieco gorzej, ale jest to nieuniknione tak naprawdę, więc nie uważam tego za wadę. Przypudrowanie niweluje ten problem całkiem nieźle. Dodatkowo spokojnie można położyć na niego makijaż, bo jak w przypadku wersji z witaminą C wszystko trzyma się bardzo dobrze. Makijaż nie ciastkuje się i nie spływa z twarzy. Dodatkowo całość nie przetłuszcza się nadmiernie przez cały dzień, a pory są bardzo dobrze wygładzone.
Wyżej macie konsystencje wszystkich spfów. Pierwszy jest spf VITAMIN C fluid niewidoczny, który ma lekką konsystencję, ale jakby kremową, która nie pozwala mu spływać z twarzy. Fluid rozświetlający wersja glow ma łososiowy kolor, który słabo się dopasowuje do twarzy i potrafi oksydować, jeśli nie uda się go dobrze rozpracować na skórze lub gdzie się osadzi. Uważam, że gdyby był bardziej beżowy, to byłoby idealnie. Najbardziej płynny jest niewidoczny fluid z bha i niacynamidem. Jest naprawdę rzadki i w jego przypadku trzeba nakładać produkt partiami, żeby to spływanie opanować. Dodatkowo reszta właściwości jest podobna do wersji z witaminą C bez koloru. Każdy fluid SpF ma bardzo podobny zapach. Lekko cytrusowy i bardzo przyjemny.
Podsumowując, najmniej przypadła mi do gustu wersja glow z kolorem, ponieważ przez ten kolor produkt jest problematyczny do noszenia nie tylko solo, ale również pod makijażem. Wersja vitamin C i bha plus niacynamid sprawdziły się u mnie bardzo dobrze. Obie świetnie działają, nawilżają, chronią i super nadają się pod makijaż. Dodatkowo mają super lekkie konsystencje, które szybko się wchłaniają i nie zostawiają na cerze tłustej warstwy. Wykończenie w obu przypadkach jest satynowe. I oba kremy dobrze wyglądają też przypudrowane. Moim faworytem jest wersja z witaminą C, ale ja mam po prostu słabość do tego składnika. Dla cer bardziej problematycznych wersja z niacynamidem będzie super. Obie polecam i obie bardzo lubię.
Dajcie znać, czy już używacie tych spfów i który jest waszym ulubionym.
ciekawy zestaw :D
OdpowiedzUsuńBardzo lubię kosmetyki Garnier. Świetnie się u mnie sprawdzają :)
OdpowiedzUsuń