O tym, jak ważna jest ochrona bariery hydrolipidowej, przekonałam się, kiedy zaczynałam myśleć o tym, aby wprowadzić do swojej pielęgnacji retinol i szukałam różnych informacji, jak zrobić to najlepiej, aby zminimalizować potencjalne negatywne skutki używania tego składnika. Przyznam, że nauczyłam się przy tym bardzo wiele i cenię sobie wszystkie kosmetyki, które pomagają mi w regeneracji po retinolu. W tym sezonie również używam tego składnika i z chęcią sięgnęłam po barierowy krem Aloesove, który znalazłam w boxie Silent Night Pure Beauty. Jak się sprawdził?
[współpraca reklamowa z pure beauty]
Krem Barierowy ALOESOVE BLUE to wszechstronny produkt przeznaczony do codziennej pielęgnacji skóry twarzy i ciała. Jego bogata formuła zapewnia głębokie odżywienie i ochronę skóry. To idealny produkt dla osób szukających kompleksowej pielęgnacji skóry.
Zawiera kompleks regenerujący ACBL, połączenie ekstraktów z aloesu, wąkroty azjatyckiej, nasion lnu zwyczajnego i oleju z nasion ogórecznika, który zapewnia skórze odżywienie i regenerację.
Naturalny prebiotyk - inulina oraz bioferment z wąkroty azjatyckiej stymulują rozwój pożytecznej mikroflory oraz przywracają skórze jej naturalną równowagę. Olej jojoba, masło Shea i skwalan w połączeniu z pentawityną gwarantują skórze poprawę nawilżenia, wygładzają i dodają miękkości. Produkt posiada bardzo delikatny, przyjemny zapach.
Produkty wielofunkcyjne w zeszłym roku podbiły moją pielęgnację głównie dzięki kremowi od marki Mixa, którego parę opakowań zużyłam do smarowania całej siebie oraz twarzy. I jak dotąd był to jedyny produkt tego typu, który do twarzy się faktycznie nadawał. I sprawdzał się nawet w sytuacjach ekstremalnych nie tylko u mnie. Dlatego właśnie też krem od Aloesove przykuł moją uwagę i zaczęłam się zastanawiać, czy będzie równie świetny.
Krem Aloesove polubiłam od pierwszego użycia, bo sprawdza się rewelacyjnie. Ma idealną konsystencję do zimowej pielęgnacji. Przede wszystkim świetnie nawilża, odżywia, odbudowuje i regeneruje skórę. Sprawdza się bardzo dobrze w pielęgnacji warstwowej, kiedy używam retinolu, jako ostatni krok.
Oczywiście nie zapomniałam również sprawdzić go w roli balsamu do ciała. Tutaj również mnie nie zawiódł. Oprócz tego, że faktycznie nawilża i dba o suchą skórę, to cenię w nim również bardzo fakt, że ten produkt super koi podrażnienia czy małe alergie. Odbudowuje i regeneruje nawet bardzo suche miejsca na skórze na przykład na łokciach czy kostkach.
Nie zostawia tłustej czy niekomfortowej warstwy, więc spokojnie można go używać codzienne. Dodatkowo podoba mi się również w nim to, że dość szybko się wchłania, więc nie trzeba czekać z założeniem ubrania po aplikacji produktu. Przy pielęgnacji ciała to szczególnie cenne, kiedy liczy się każda minuta.
A teraz rzut oka na skład. W środku znajdziemy inulinę, ekstrakt z aloesu, olej jojoba, ekstrakt z wąkroty azjatyckiej, olej z nasion lnu, olej z nasion ogórecznika, olej jojoba, masło shea i pentawitin.
Konsystencja produktu jest mocno kremowa i przy aplikacji trochę bieli, ale bez większego problemu daje się wpracować w skórę i nie trzeba na to poświęcać dużo czasu. Dodatkowo krem dość szybko się wchłania i nie zostawia tłustej warstwy, a przyjemne nawilżenie, które jest idealne na tę porę roku. Cenię w tym produkcie również to, że jest on bezzapachowy.
Podsumowując, krem Aloesove polubiłam i to bardzo. Przyznam, że jestem mile zaskoczona jak produkt wielofunkcyjny super odnalazł się w mojej pielęgnacji. Super nawilża, odżywia, regeneruje, łagodzi podrażnienia i koi. Czego chcieć więcej. Moim zdaniem to produkt idealny.
Brak komentarzy:
Za wszystkie komentarze serdecznie dziękuję :) To zawsze motywuje do dalszego pisania :) Staram się odwiedzać wszystkich komentujących, więc nie zostawiaj linków do swojego bloga, reklam, stron i innego spamu, bo takie komentarze usuwam. Nie wyrażam również zgody na kopiowanie moich zdjęć i tekstów bez pytania.