Witajcie kochane w kolejnym wpisie. Dzisiaj ma dla was recenzję kremu marki Buna, który pokazałam wam już na blogu w przynajmniej dwóch wpisach . Przyszedł jednak czas, na to, aby miał swoje 5 minut w osobnej recenzji, gdzie opowiem wam ze szczegółami, jak się sprawdza. Jeśli jesteście go ciekawe, zapraszam do dalszej części wpisu.
Co, gdzie, jak i za ile?
Buna krem do cery tłustej i mieszanej seria szałwiowa |
Krem Buna do skóry tłustej i mieszanej na dzień i na noc z serii szałwiowej dostaniecie obecnie w Drogerii Natura, Sekret Urody, małych drogeriach z polskimi kosmetykami lub w sieci. Cena dochodzi do 10 zł, ja za swój egzemplarz dorwałam za 8,70 zł w małej drogerii.
Co mówi producent + moja opinia
Buna krem do cery mieszanej seria szałwiowa| Opis producenta |
W skrócie:
* ekstrakty z szałwii i pięciornika normalizują i redukują wydzielanie sebum
*redukcja i wygładzenie skóry oraz porów
* Kombinacja 5 olejów ( makadamia, monoi, kukurydzianego,sezamowego i oliwkowego) aktywnie pielęgnuje skórę
*zmniejsza ryzyko powstawania zaskórników oraz delikatnie matuje
Moja opinia
Na krem Buna skusiłam się po sporym zachwycie nad aloesową maseczką do twarzy, której regularnie używam i bardzo lubię, bo daje mojej skórze ukojenie i nawilżenie, a to zawsze jest w cenie. Opis producenta przypomina te, które stosują producenci Tołpy na swoich opakowaniach, mimo że żadnego kosmetyku tej marki jeszcze nie miałam, to bardzo mi się ten zamysł podobał zawsze. Przechodząc do obietnic producenta i konfrontując je z rzeczywistością, to w tym wypadku zgadzam się właściwie ze wszystkim. Patrząc od początku sebum faktycznie, nie wydziela mi się jakoś nadmiernie, ale w ostatnich miesiącach nie mam z tym wielkiego problemu, a teraz latem matowię się bibułką raz dziennie i to rano co najdziwniejsze, a potem do końca praktycznie mam już spokój. Buzia faktycznie jest wygładzona, nawilżona oraz mięciutka, choć pory nie są bardzo mocno zredukowane, bo taki efekt daje mi tylko pasta z Ziai na przykład. Faktem jest również to, że krem nie zapycha i nie powoduje powstawania rzeczonych zaskórników na mojej cerze, choć ja walczę z nimi od kilku miesięcy Clearskinem z Avonu, który daje widoczny efekt. Ostatnią obietnicą jest delikatne zmatowienie skóry, które jest naprawdę widoczne, ale nie jest to broń boże efekt, który daje wysuszenie i ściągnięcie. Tego kremu używam też spokojnie pod makijaż i sprawdza się świetnie, nic się nie roluje, nie zbiera, nie ciastkuje przez cały dzień, a sebum zbieram z twarzy bibułką tylko raz dziennie, jak pisałam wyżej, dla przypomnienia.
Skład
Buna krem do cery mieszanej i tłustej seria szałwiowa| Skład |
Opakowanie
Buna krem do cery mieszanej i tłustej seria szałwiowa| Opakowanie |
Na początku krem dostajemy w mocno zafoliowanym kartoniku, z którym przez chwilę się mordowałam z pomocą nożyczek :D Jakaś mocarna ta folia była słuchajcie, bo troszkę pogięłam kartonik podczas próby wydobycia, ale się udało w końcu. Po otwarciu z pudełeczka wyjmujemy plastikowy, zakręcany pojemniczek, którego wieczko nie pasuje idealnie do reszty opakowania, w sensie nie przylega po zakręceniu, ale na to byłabym skłonna zwrócić uwagę tylko ja, nie wiem, skąd mi się ten szczegół wziął tak naprawdę. Dalej mamy ciemnozielone opakowanie z fioletowymi elementami oraz rysunkiem szałwii zabezpieczone pod wieczkiem folią aluminiową, którą z czasem oderwałam, bo nie jest mi potrzebna po prostu. Oczywiście opakowanie jest trwałe i mimo upadku na płytki pozostało nienaruszone.
Kolor/Konsystencja/Zapach
Buna krem do cery tłustej i mieszanej seria szałwiowa| Kolor, konsystencja, zapach |
W środku przyjemnego zielonego opakowania znajdziemy gęstą substancję w lekko beżowym kolorze. Przyjemnie sunie po skórze, dobrze się rozprowadza i nie bieli oraz migiem się wchłania, a jest naprawdę lekka. Jeśli chodzi o zapach, to muszę powiedzieć, że nie spodziewałam się tego, że w ogóle mi się spodoba, a musicie wiedzieć, że jest to mieszanka ziół, herbaty i cytrynowych roślinnych nut. Na samym początku używania zapach mi się średnio podobał, sama się dziwię, dlaczego tak było, bo teraz go ubóstwiam i uważam za naprawdę przyjemny, jak nie najprzyjemniejszy ze wszystkich kremów, których do tej pory używałam. A zdarza mi się stosować go i rano i wieczorem, tak bardzo lubię jego działanie i ten zapach ❤❤❤❤❤
Podsumowując: W tym wypadku nie mam się do czego przyczepić. Krem Buna podoba mi się dużo bardziej, niż na przykład krem z zieloną herbatą Bielendy czy Japoński Rytuał Marion, które nie były złymi kosmetykami, ale brakowało im tego czegoś, co mogłoby zdecydować o zakupie kolejnego opakowania i zakończeniu moich poszukiwań kremu idealnego. Dla przypomnienia napiszę jeszcze, że krem świetnie nawilża, wygładza i sprawia, że buzia jest mięciutka. Dodatkowym atutem jest naprawdę przyjemny zapach, który bardzo polubiłam oraz fakt, że nadaje się zarówno na dzień pod makijaż, jak i na wieczór dając mojej skórze, to, czego potrzebuje, a dzięki temu ja czuję się zadbana i moja cera też :D
muszę go poznać, bo jest przeznaczony do cery takiej, jak moja:)
OdpowiedzUsuńNo ciekawie się zapowiada, ale ja jakoś nie jestem przekonana do końca do jego kupna - zacznę od maseczek :)
OdpowiedzUsuńZ tej marki miałam jedynie dwa produkty do włosów, z których w pełni zadowolona nie byłam. Mimo wszystko chętnie sprawdziłabym ten krem i maseczkę aloesową :D
OdpowiedzUsuńMam tę markę cały czas na uwadze :)
OdpowiedzUsuńJa ostatnio zakupiłam żel pod prysznic tej marki i polubiłam :)
OdpowiedzUsuńPrzetestuję 😋
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa tego kremu:)W sam raz do mojej mieszanej cery :)
OdpowiedzUsuńKrem jest fajny, używam teraz ale chodziłam wcześniej na peelingi kwasami do Clinica cosmetologica, bo miałam dużo łoju na twarzy i chyba sam krem by nie dał rady. Aa teraz jest jestem zadowolona, w końcu twarz mi się tak nie świeci.
OdpowiedzUsuń