Witajcie kochane w kolejnym wpisie. Dzisiaj mam dla was post na temat peelingu. Muszę powiedzieć, że bardzo przypomina mi on inny kosmetyk tej marki, który naprawdę polubiłam kiedyś, a potem po skończeniu gigantycznej tuby nie mogłam więcej go kupić. Jeśli ciekawi was, o jakim kosmetyku będzie mowa, zapraszam serdecznie do dalszej części.




NAZWA: SORAYA CLINIC CLEAN PEELING POTRÓJNIE ZŁUSZCZAJĄCY
POJEMNOŚĆ: 75ML
CENA: OK 11-12 ZŁ
DOSTĘPNOŚĆ: DROGERIE NATURA, ROSSMANN.


Co mówi producent:


Producent obiecuje:
*skuteczne usuwanie martwych komórek naskórka
*dogłębne oczyszczenie
*aksamitną gładkość i promienny wygląd

Za złuszczanie odpowiadają:
*rozdrobnione łupinki orzecha
*mikrosfery złuszczające
*kwas salicylowy

Jak to wygląda w rzeczywistości? Otóż jak wiecie doskonale, mam mieszaną cerę i jeśli chodzi, o peelingi do twarzy przeszłam już przez różne opcje od delikatnych, drobnoziarnistych, do tych gruboziarnistych porządnie złuszczających martwy naskórek. I wniosek jest taki, że bardzo lubię peelingi konkretne, najlepiej z drobinami ścierającymi w postaci startych na proszek łupinek orzecha, jak właśnie w przypadku peelingu Soraya jest. A teraz przejdźmy do działania. Z samego kosmetyku jestem zadowolona, ponieważ świetnie ściera martwy naskórek, dzięki czemu wszelkie suche, odstające gdzieś skórki znikają, buzia jest czyściutka i aksamitna w dotyku. Jeśli chodzi o działanie kwasu salicylowego w tym peelingu, to chyba coś jest na rzeczy w tej kwestii, (bo przyznam, szczerze, że to też mnie skusiło do zakupu tegoż cudeńka), gdyż lekkie pieczenie odczuwam czasem przy nałożeniu po nim na parę chwil maski węglowej, aczkolwiek nie jest to żadne podrażnienie, ponieważ buzia nie jest zaczerwieniona.



Skład:




Opakowanie:
Opakowanie dla naszego peelingu stanowi miękka tubka zamykana na klik o pojemności 75ml. Jest na tyle mała, że świetnie mieści się w moim łazienkowym koszyczku z pielęgnacją, którą zawsze muszę mieć pod ręką podczas kąpieli. Jedyną wadą w tym opakowaniu jest fakt, że dostaje się tam odrobina wody zawsze, ale z racji, iż używam go najczęściej podczas kąpieli, nie jest to takie uprzykrzające życie na szczęście. Oczywiście samo zamknięcie jest na tyle dobrze przemyślane, że jeszcze nie udało mi się go złamać. 


Wygląd/Konsystencja/Zapach:
Konsystencja kosmetyku jest kremowa. Zatopione są w niej bardzo małe drobinki sproszkowanych łupinek orzecha, o świetnej mocy ścierającej martwy naskórek. Sam zapach jest całkiem przyjemny i nie mogę się pozbyć wrażenia, że bardzo przypomina mi peeling Soraya Świat Natury z kompleksem antybakteryjnym, o którym pisałam wam 3 lata temu prawie. Podejrzewam, że Soraya Clinic Clean peeling potrójnie złuszczający może być ulepszoną wersją wyżej wspomnianego kosmetyku, właśnie przez ten zapach między innymi. 



Podsumowując: Jeśli o mnie chodzi, jestem z tego peelingu bardzo zadowolona. Robi dokładnie to, na czym mi zależy, czyli świetnie złuszcza martwy naskórek, oczyszcza i pozostawia buzię gładką i aksamitną w dotyku. No prawdziwa petarda.  I jeśli, tak jak ja uwielbiacie tego typu zdzieraki, ze swojej strony mogę go polecić. Jest tani i świetnie działa. 


A wy miałyście już z nim do czynienia? Jakie są wasze wrażenia? 
Koniecznie dajcie znać. 

Pozdrawiam was serdecznie do następnego wpisu. Buziaki👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄


16 komentarzy:

  1. Nie miałam okazji go używać, fajnie że się sprawdził :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba jeszcze żadnego produktu z Sorayi nie miałam. I jakoś nie przemawiają do mnie peelingi w tubkach :D Wiem, marudzę, ale jakoś wolę takie w słoiczkach, albo takiej buteleczce jak te z Joanny ;) Niby nie powinno się oceniać produktów po opakowaniach, ale jakoś tak mam, że lubię te ładne :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Nigdy wcześniej go nie miałam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super, że jesteś zadowolona:) ja dawno nie miałam nic z tej marki

    OdpowiedzUsuń
  5. Dorwalam go kiedyś w biedronce i był super! Szkoda tylko, że mi się skończył i nigdzie nie mogę go już dostać :/

    OdpowiedzUsuń
  6. Już nieraz chciałam go wypróbować, ale jakoś się nie złożyło :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Boję się stosować peelingi, jeszcze nie znalazłam takiego co by mnie nie podrażnił albo uczulił :(

    OdpowiedzUsuń
  8. Myślę, że i dla mnie zostałby przyjemniaczkiem :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie miałam tego peelingu, chociaż rożnego rodzaju peelingi bardzo lubię. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam ten peeling. Zachowuje ciągłość, gdy mi się skończy, kupuję nowy. Jest najlepszy ze wszystkich jakie do tej pory miałam :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie znam, ale opakowanie kojarzy mi się z kosmetykami Clean&Clear.

    OdpowiedzUsuń
  12. Tez lubię mocne drapaki i zapamiętam żeby go kupić jak tylko zobaczę w sklepie,bo jeszcze mi się nie rzucił w oczy :)
    Mnie też zawsze szczypie buzia jak po peelingu nakładam maskę węglową :D Pewnie niekoniecznie od kwasu salicylowego,węglowe są dosyć żrące maski,a jeszcze po mocnym drapaniu buzia jest wrażliwsza :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Mam w zapasie więc będę musiała go wypróbować jak tylko skończy mi się obecny .

    OdpowiedzUsuń

Za wszystkie komentarze serdecznie dziękuję :) To zawsze motywuje do dalszego pisania :) Staram się odwiedzać wszystkich komentujących, więc nie zostawiaj linków do swojego bloga, reklam, stron i innego spamu, bo takie komentarze usuwam. Nie wyrażam również zgody na kopiowanie moich zdjęć i tekstów bez pytania.