Witajcie kochane w kolejnym wpisie. Jak wiecie, w ostatnim czasie peelingi do ciała zmieniałam jak rękawiczki i przeszłam tak naprawdę przez kilka różnych, nie znajdując swojego ulubieńca na dłużej, co zaoowocowałoby zakupem nowego opakowania. Jednak w tym miesiącu chyba znalazłam nareszcie swój peeling idealny. Jeśli jesteście go ciekawe, zapraszam do dalszej części :)
NAZWA: WELLNESS& BEAUTY PEELING SOLNY OLEJEK Z PESTEK CYTRYN& WERBENA
POJEMNOŚĆ: 300G
DOSTĘPNOŚĆ: ROSSMANN
CENA: ok 15zł, ale można go dostać na promocji również
Co obiecuje producent:
W skrócie:
*łagodnie, ale dokładnie usuwa martwy naskórek
*poprawia mikrocyrkulację skóry
*skóra staje się wyczuwalnie miękka i elastyczna
I teraz zapytacie, jak to wygląda w praktyce? Pierwszej obietnicy producenta, jak najbardziej wierzyć można, ponieważ peeling faktycznie dokładnie usuwa martwy naskórek z ciała. Dla mnie to naprawdę świetny zdzierak, a dodam, że osobiście lubię tego typu kosmetyki. Skóra bywa po takim zabiegu lekko zaczerwieniona, ale po chwili całkowicie to mija. Po samym peelingu zostaje bardzo przyjemna powłoka olejkowa, która nie jest tłusta i nie przeszkadza, a przyjemnie działa na ciało dając mu porządnego kopa nawilżającego. Do drugiej obietnicy się nie odniosę, bo raczej nic tego typu nie zanotowałam. Skóra natomiast zgodnie z prawdą staje się wyczuwalnie miękka i przyjemnie elastyczna.
Skład:
W składzie peelingu znajdziemy sól morską, olejek ze słodkich migdałów, olej słonecznikowy, olejek cytrynowy i ekstrakt z werbeny, Także całkiem przyjemnie moim zdaniem.
Zapach/kolor/wygląd:
Dla formalności wspomnę tylko, że peeling opakowany jest w praktyczny słoiczek z solidnym zamknięciem, które wcale nie tak łatwo wyrobić, a powiem, wam, że jest ono naprawdę mocne i szczelne. Idąc dalej, jeśli mowa o wyglądzie peelingu to jest olejek zmieszany z solą i innymi składnikami w kolorze ładnej zieleni. Niestety na zdjęciu jest ona dużo mniej żywa niż w rzeczywistości. Oczywiście peeling ma na tyle zwartą konsystencję, że nie ucieka z rąk, a dobrze przyczepia się do ciała. Jeżeli chodzi, o zapach to muszę wam powiedzieć, że jest obłędny. Przede wszystkim jest świeży i cytrynowy, cytryna jest tutaj główną nutą, która się wybija. Na szczęście, jak na mój nos nie jest to zapach sztuczny i mocno męczący na dłuższą metę. Uważam, że jest wręcz przeciwnie. Nie można oderwać nosa od opakowania. Przynajmniej ja tak mam :D Nie wiem co, jest w nim tak przyciągającego :D
Podsumowując: Uwielbiam ten peeling za to, że jest świetnym i dość mocnym zdzierakiem, a jednocześnie pozostawia na skórze przyjemną warstwę nawilżającą, która nie przeszkadza skórze i nie tłuści wszystkiego wokół, a wręcz przeciwnie, bo zostawia ją miękką i przyjemnie pachnącą. Jeśli o mnie chodzi, to ten peeling jest moim małym hitem tego miesiąca. Okazuje się, że wreszcie znalazłam swój ideał peelingowy ,który i wam polecam, jeśli uwielbiacie takie zdzieranie oraz przyjemne efekty dla ciała i dla ducha po nim.
Pozdrawiam was serdecznie do następnego wpisu. Buziaki 👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄
Przyglądałam mu się kilka razy ;) Ale jednak wygrywa cukrowy-domowy ;)
OdpowiedzUsuńFajny ma kolorek :D
OdpowiedzUsuńMiałam te peelingi, są genialne ;)
OdpowiedzUsuńUroczy jest ten słoik. Chętnie poznałabym ten peeling.
OdpowiedzUsuńLubie te peelingi. Chętnie ich używam :)
OdpowiedzUsuńO ciekawy, ja jestem fanką peelingów w każdym wydaniu <3
OdpowiedzUsuńMiałam dawno temu inną wersję i naprawdę lubiłam :) Choć generalnie nie przepadam za peelingami solnymi, to w drogeriach można trafić na prawdziwe solne perełki ;)
OdpowiedzUsuńnie miałam, ale samo opakowanie już mnie kusi :p
OdpowiedzUsuńSandicious
O, miałam go i był super:)
OdpowiedzUsuńU mnie właśnie peelingi solne wygrywają z cukrowymi :)
OdpowiedzUsuńNa pewno wpadnie w moje ręce !
OdpowiedzUsuńzapach by mi pewnie przypadł do gustu;)bardzo lubię peelingi do ciała;)
OdpowiedzUsuń