Witajcie kochane w kolejnym wpisie. Dzisiaj mam dla was wpis z pewnym produktem, który widziałyście we wpisie z zakupami i to całkiem niedawno. Mowa oczywiście o detoksykującym płynie micelarnym marki Bielenda z nowej serii fresh Juice. Wybrałam wersję do cery mieszanej, a jak się sprawdza i jakie są moje przemyślenia po praktycznie całkowitym zużyciu miniaturki płynu, przeczytacie w dalszej części wpisu.





Co, gdzie, jak i za ile? 


Bielenda Fresh Juice detoksykujący płyn micelarny| cena i dostępność 

Detoksykujący płyn micelarny marki Bielenda z serii fresh juice w miniaturze o pojemności 100 ml kupiłam w Rossmannie, za ok. 10 zł. Pełnowymiarowe opakowanie, które zobaczycie po części niżej, udało mi się dorwać w drogerii Natura za 18,99 zł za 500 ml i jest to o wiele ekonomiczniejsze rozwiązanie, ponieważ za 100 ml płynu wychodzi 3,79 zł, więc grosze. 


Opis producenta+ moja opinia 


Bielenda fresh juice detoksykujący płyn micelarny| obietnice producenta+ moja opinia


W skrócie:
* szybko i skutecznie usuwa makijaż twarzy, oczu i ust
* daje uczucie czystości i odświeżenia
*normalizuje skórę, zmniejsza wydzielanie sebum, działa antybakteryjnie 
*detoksykuje i łagodzi 



I co ja o tym myślę? Otóż udało mi się kupić sobie ten płyn jakoś w połowie maja, będąc w Rossmannie, bo właśnie wtedy skończył mi się poprzedni micel z Biolaven i zainteresowania włożyłam do koszyka tę miniaturkę. Jak na takie małe coś około 2 i pół tygodnia używania to wynik nawet w porządku, spodziewałam się czegoś innego. Odnosząc się do obietnic producenta, to na pewno zgadzam się, że płyn naprawdę szybko i skutecznie usuwa makijaż twarzy, oczu oraz ust oczywiście. Przyznam się wam, że podobnie, jak płyn Biolaven oraz niebieski micel nawilżający radzi sobie fenomenalnie żadna część makijażu nie stanowi problemu, nawet oczy, które bywają czasem trudniejsze do zmycia choćby ze względu na użycie cieni do powiek w różnych kolorach i specjalnej bazy podbijającej błysk, a do tego nie podrażnia ich w żaden sposób nawet wtedy, gdy przypadkiem dostanie się do oka, żadnego zaczerwienienia, pieczenia i łzawienia zupełnie, jakby się nic nie stało. 
Cera po tym zabiegu faktycznie jest odświeżona i czysta, choć ja jeszcze zawsze wykonuje drugi krok w demakijażu, nie poprzestaję tylko na płynie micelarny, ale ten fakt odświeżenia najlepiej wykorzystuje rano, kiedy zmywam nim resztki wieczornej pielęgnacji, wtedy jest to jak najbardziej przyjemne uczucie,  a szczególnie w gorące dni. Czy płyn  normalizuje skórę i zmniejsza wydzielanie sebum, nie wiem, bo jest na mojej skórze chwilę i ciężko jest to ocenić, nie mniej jednak najważniejsze, że demakijaż idzie mu śpiewająco, a cera nie jest po zabiegu wysuszona oraz podrażniona. 



Skład


Bielenda fresh juice detoksykujący płyn micelarny| skład




Opakowanie 

Bielenda Fresh juice detoksykujący płyn micelarny| opakowanie 


Pełnowymiarowe opakowanie tego płynu nie różni się od małej wersji prawie niczym oprócz wielkości opakowania oraz lepiej czytelnego opisu producenta, bo przyznam wam, że takiego maczku na opakowaniu nawet miniaturowego kosmetyku, to ja w życiu nie widziałam :D Butla micela, mimo że tutaj na zdjęciu jest wielka to  i całkiem smukła z niej sztuka. Zamyka się na klik po naciśnięciu którego możemy wylać płyn na płatek. Zamknięcie w porządku, ale nie jestem pewna, czy w podróży nie ciekłoby z tego opakowania, jak to bardzo często bywa. Grafika na opakowaniu moim zdaniem jest naprawdę ładna i przyciąga wzrok na sklepowej półce. Całość oceniam naprawdę elegancko bez zbędnego kombinowania.



Kolor, konsystencja, zapach 


Bielenda fresh juice detoksykujący płyn micelarny| kolor, konsystencja, zapach 

Kolor płynu jest przezroczysty mimo niebieskiego opakowania. Typowo wodnisty płyn łatwo wylać na płatek kosmetyczny. Jeśli chodzi o zapach, to powiem wam, że to bardzo przyjemna cytrusowa i raczej świeża woń, na szczęście nie zalatuje kostką do wc, czego się obawiałam przed pierwszym użyciem tego produktu. 
Niżej tradycyjnie zobaczycie, jak płyn radzi sobie w akcji ze zmyciem podstawowych produktów do makijażu :) 


Test + efekty




Kosmetyki, których użyłam 

Lovely Extra Lasting nr 1, Bell Royal matte skin camouflage 01, wibo neutral eyeshadow palette, revolution conceal& define, sensique high coverage concealer 03, sensique highlighting powder, essence long lasting eye pencil, wet n wild kohl liner, avon supershock volume tusz do rzęs 


Przed, w trakcie i po 








Podsumowując: Płyn poradził sobie  świetnie. Jak widzicie, nie straszny mu żaden kosmetyk, a skóra jest czysta i nie zostają żadne resztki. Nawet tak trudnych kosmetyków takich, jak trwała pomadka matowa, czy żelowa kredka. Skóra nie jest podrażniona ani wysuszona, podobnie żadna krzywda nie dzieje się przy zmywaniu makijażu oczu, jak pisałam wam wyżej. Nie mam się kompletnie do czego przyczepić i zdecydowanie polecam wam ten płyn, jeśli jeszcze nie próbowałyście, bo ja go uwielbiam, więc kupiłam sobie już większe opakowanie, jak widziałyście wyżej :)




7 komentarzy:

  1. Bardzo lubię płyny Bielendy. Marka ma wiele wariantów, więc każdy znajdzie coś dla siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja uwielbiam kosmetyki Hada Labo <3 to odkrycie mojego ostatnich tygodni i nie wyobrażam sobie życia bez nich teraz :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Możliwe, że w przyszłości się na niego skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. jak skończą się moje to się skusze koniecznie ;d

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam pomarańczową wersję w zapasie, niedługo też się za nią zabiorę :D Lato będzie idealnym momentem na to :D

    OdpowiedzUsuń

Za wszystkie komentarze serdecznie dziękuję :) To zawsze motywuje do dalszego pisania :) Staram się odwiedzać wszystkich komentujących, więc nie zostawiaj linków do swojego bloga, reklam, stron i innego spamu, bo takie komentarze usuwam. Nie wyrażam również zgody na kopiowanie moich zdjęć i tekstów bez pytania.