Witajcie kochane w kolejnym wpisie. Dzisiaj wpadam do was małą aktualizacją mojej pielęgnacji porannej i wieczornej. Przyznam, że dość dawno nie było takiego wpisu, a u mnie pojawiło się troszkę nowych produktów. Oczywiście typowe podsumowanie ze zużyciami z tej kategorii zrobię w styczniu. W tym wpisie będą zawarte bardziej pierwsze wrażenia o produktach, których aktualnie używam. Jeśli ciekawi was, co nowego w mojej pielęgnacji oraz czy faktycznie lubię te produkty, koniecznie czytajcie dalej :)
Krok pierwszy rano to u mnie zawsze oczyszczenie cery po wieczornej pielęgnacji. Przez ostatnie tygodnie testuję myjący żel do twarzy z konopiami &witaminą E marki Natura Eko. Przyznam, że radzi sobie z umyciem cery oraz oczyszczeniem jej z resztek makijażu, kiedy używam go w drugim etapie demakijażu. Żel delikatnie się pieni, ale jest skuteczny. Nie do końca podoba mi się tylko jego zapach.
Dobrze wiecie, że jestem team hydrolat i testuję różne wersje. Parę tygodni temu skusiłam się jednak na tonik do twarzy. Padło na rozjaśniający tonik kwasowy botanic skinfood. Jak na razie nie zrobił na mnie większego wow. Mam wrażenie, że spełnia jedynie podstawowe zadanie nawilżenia skóry oraz przygotowania jej do dalszych etapów pielęgnacji. Nic poza tym. Ten produkt ma niestety pewien minus w postaci faktu, że się pieni na skórze, co nie do końca mi się podoba.
Od kilku lat jestem wiernym miłośnikiem kroku w pielęgnacji, jakim jest serum. Tym razem skusiłam się na przeciwzmarszczkowe serum hialuronowe z morwą i czarną porzeczką botanic skinfood. Serum ma ciekawą, żelową konsystencję, która przez moment lepi się na skórze, ale podejrzewam, że to z racji wchłaniania się tego żelka. Serum dobrze nawilża i odżywia cerę. Na razie nie robi na mnie spektakularnego wrażenia, a lepienie znika po nałożeniu kremu do twarzy, o którym zaraz opowiem.
Nie mogłoby w mojej pielęgnacji zabraknąć kremu do twarzy, który jest moją bazą pod makijaż razem z resztą produktów, które pod nim lądują. W ostatnich miesiącach namiętnie stosuję eco matujący krem Lirene z szarotką alpejską, który daje satynowe wykończenie. Jak na matujący krem jest naprawdę treściwy i odżywczy, więc nie przypadnie do gustu bardziej tłustym cerom. Polecałabym go mieszanym, ale tym w stronę suchej cery, ponieważ dla innych typów skór może być za ciężki i powodować zapychanie.
Oczywiście ważny punkt to również krem pod oczy, ale na jego temat nie będę się powtarzać. Zostawię wam też link do recenzji kremu na dzień.
W wieczornej pielęgnacji nie mogłabym zapomnieć o demakijażu po całym dniu. Ostatnio jest to dwufazowy płyn micelarny perfecta Soya, który bardzo polubiłam. Sprawdza się do zmywania całego makijażu, a najlepiej widać jego działanie na trwałych produktach, które rozpuszcza szybko i bezproblemowo. Zaletą tego produktu jest również to, że nie podrażnia oczu i nie zostawia mgły. Dla mnie super. I zdecydowanie wam polecam, jeśli go nie znacie.
Jeśli chodzi o żel do twarzy Natura Eko i tonik kwasowy botanic skinfood, są to kroki obowiązkowe tak samo, jak w porannej pielęgnacji. Czasem żel z Natury zamieniam na glinkową pastę węglową Under Twenty, którą kupiłam, myśląc, że to peeling. Pasta dość dobrze sobie radzi, ale mam na razie względem niej mieszane odczucia. Oczywiście po toniku obowiązkowe jest serum i tutaj również ląduje na mojej twarzy serum hialuronowe botanic skinfood. Ostatni krok to krem na noc i tutaj od paru tygodni męczę Eco krem wygładzająco-regenerujący Lirene z kwiatem wiśni, który uwielbiam i naprawdę polecam wam go serdecznie.
Pielęgnacja dodatkowa to najczęściej u mnie wszelkiego rodzaju maseczki oraz peelingi. Ostatnio w ramach peelingu enzymatycznego korzystam z czarnego mydła różanego Nacomi i przyznam, że jestem naprawdę zadowolona. Mydło świetnie rozprawia się z niedoskonałościami od noszenia maseczki i nie tylko.
Jedną z ostatnich masek oczyszczających, która prawie wychodzi z mojej kosmetyczki, jest maseczka nacomi next level no more pores z kwasem salicylowym. Sama maska jest czarna i dość gęsta, ale nie zastygająca, więc nie ma potrzeby jej zwilżać podczas noszenia. Maska bardzo fajnie oczyszcza skórę, ściąga pory i wycisza niedoskonałości. Sądzę, że mogłaby działać jeszcze lepiej używana w duecie z serum.
4 komentarze:
Za wszystkie komentarze serdecznie dziękuję :) To zawsze motywuje do dalszego pisania :) Staram się odwiedzać wszystkich komentujących, więc nie zostawiaj linków do swojego bloga, reklam, stron i innego spamu, bo takie komentarze usuwam. Nie wyrażam również zgody na kopiowanie moich zdjęć i tekstów bez pytania.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Zdaje się, że żadnego produktu nie miałam
OdpowiedzUsuńTen żel myjący mnie zaciekawił :). Miałam to czarne mydło różane, ale nie pasowało mi, zdecydowanie bardziej wolę samo czarne mydło, ewentualnie eukaliptusowe Najel :)
OdpowiedzUsuńIle produktów z botanic! :D Sama znam ten pod oczy, do twarzy na noc i maskę Nacomi. Tą ostatnią pierwszy raz użyłam w sobotę i pierwsze użycie jakoś mnie nie porwało - ta konsystencja mi nie pasuje :D
OdpowiedzUsuńU mnie od jakiegoś czasu królują dermokosmetyki, zupełnie już prawie przerzuciłam się na produkty z apteki :)
OdpowiedzUsuń