Botanic skinfood bogaty krem odżywczy aloes&awokado|Po prostu MEH
Witajcie w kolejnym wpisie. Dzisiaj przychodzę do was z recenzją bogatego kremu odżywczego z awokado i aloesem marki botanic skinfood. Poprzednie produkty, które miałam, czyli tonik kwasowy i serum okazały się po prostu słabe. Postanowiłam ostatni raz dać marce szansę i wypróbować krem do twarzy. Jak wypadł, przeczytacie w tym wpisie.
Cena i dostępność
Bogaty krem odżywczy aloes&awokado botanic skinfood kupiłam w drogerii Natura. Na promocji kosztował 18,99zł. Ceba regularna to 29,99zł.
Obietnice producenta+moja opinia
W skrócie:
*nawilża i przyspiesza proces regeneracji
*doskonale odżywia
*łagodzi
*poprawia gładkość i elastyczność skóry
Względem tego kremu na początku miałam całkiem pozytywne odczucia, ale muszę powiedzieć, że po czasie niestety zmieniłam zdanie co do niego. Okazał się mocno przeciętnym kosmetykiem, który nie daje żadnego efektu wow. Owszem dobrze nawilża skórę i ją odżywia, ponieważ z racji zimy mamy trudne warunki, więc byłoby łatwo o przesuszenie bez odżywczego kremu. Nie można mu też odmówić delikatnego wygładzenia skóry. Wchłania się całkiem dobrze, ale zajmuje mu to trochę więcej czasu, więc nie jestem do końca pewna, czy nadawałby się pod makijaż, choć teoretycznie można go też używać na dzień. Co warte zaznaczenia nie gryzie się z innymi kosmetykami, które nakładam przed nim, ale tak mam z większością produktów.
Skład
W kwestii składu na opakowaniu wszystko jest opisane naprawdę jasno, a każdy użyty składnik objaśniony w prosty sposób, więc nawet laikowi nie sprawi wielkiego problemu. To akurat zawsze mi się podobało w opakowaniach botanic skinfood. W składzie znajdziemy glicerynę, olej awokado, masło shea, ekstrakt z liści aloesu, ekstrakt z miłorzębu japońskiego oraz ekstrakt z nasion szałwii hiszpańskiej.
Opakowanie
Na początku krem dostajemy w kartoniku, na którym znajdują się wszystkie potrzebne informacje. Po otwarciu ukazuje nam się szklany, dość ciężki słoiczek z plastikową zakrętką. Grafika na słoiczku nie różni się od tej na kartoniku i jest raczej prosta.
Kolor, konsystencja, zapach
Krem ma lekko beżowy kolor i dosyć gęstą konsystencję. Krem oczywiście nie ucieka z rąk, ale nie jest też bardzo gęsty. Jak widzicie na zdjęciu, potrafi się ruszać w opakowaniu dość mocno. W kwestii zapachu jest on głównie aloesowy, z jakąś metaliczną nutą. Przyznam, że nie przypadł mi do gustu. Na szczęście szybko się ulatnia.
Podsumowując, ten krem okazał się naprawdę przeciętny. Mimo dobrych pierwszych wrażeń nie okazał się produktem wow. Spełnia jedynie swoją podstawową funkcję i to tyle. Nie wyróżnia się absolutnie i nie chwyta za serce. Zdecydowanie znam lepsze kosmetyki z tej kategorii, choćby kremy Vianka czy Lirene, które polecam wam o wiele bardziej.
Upsi a myślałam, że będzie fajny po pierwszych odczuciach! Ja miałam mango i w sumie miło go wspominam, nie był hitem, ale w sumie.. mogłabym do niego chyba wrócić :D
OdpowiedzUsuńJakoś ich kosmetyki do pielęgnacji twarzy mnie średnio kuszą :)
OdpowiedzUsuńNie kusi mnie ten krem
OdpowiedzUsuńchyba nie miałam okazji używać produktów tej marki
OdpowiedzUsuń