Witajcie kochane w kolejny wpisie. Dzisiaj mam dla was ostatni post z serii "ulubieńcy roku". Istotą tej notki będzie pokazanie wam moich makijażowych ulubieńców tego roku. O ile z pielęgnacją było dość prosto, tak wybranie kolorówkowych ulubieńców może nieco przyprawić o zawrót głowy. To trudna kategoria, ale postaram się z nią dziś zmierzyć i przedstawić wam te najlepsze kosmetyki. Jeśli was ciekawią, zapraszam do dalszej części wpisu.
Maybelline Affinitone Light Sand Beige |
MAYBELLINE AFFINITONE 03 LIGHT SAND BEIGE
Bardzo lubię podkłady tej marki i dziwię się, że do tej pory jeszcze nie pokazałam wam tego podkładu w żadnych ulubieńcach roku. A wspominałam o nim na blogu kilka razy poprzedniego roku, jak i tego kiedy wracam do niego o różnych porach. Bardzo lubię ten podkład za to, że jest lekki, nie tworzy maski, nie zapycha porów, ładnie stapia się z cerą, nie wysusza jej, nie ciemnieje również w ciągu dnia. Świetnie dogaduje się z ryżowym sypańcem Wibo. Tworzą udany duet, który sprawia, że cera wygląda super, jest blask, ale zdrowy, przyjemny dla oka, a jednocześnie dzięki pudrowi ryżowemu całość jest utrwalona. Moim zdaniem wart uwagi nawet w cenie regularnej, choć w promocji też kosztuje grosze.
Wibo Rice Powder |
WIBO RICE POWDER
Po sukcesie, jaki wywołał w mojej kosmetyczce puder fiksujący tej marki , kiedy tylko usłyszałam, że wychodzi wersja ryżowa, postanowiłam przytulić tego gagatka. I nie żałuję. Lubię go równie mocno, jak puder fiksujący, tylko ten mat daje na dłużej. Dogaduje się z każdym podkładem, nigdy też nie zdarzyło się, aby wysuszył mi buzię, zapchał albo tworzył płaski mat. Jedyna strefa, gdzie go nie używam, to miejsce pod oczami, tam uważam, że mógłby być zbyt mocny. Natomiast na całą resztę twarzy nakładam go śmiało i sprawia się genialnie. Jeśli nie macie jeszcze w swojej kosmetyczce tego pudru, to polecam serdecznie.
Catrice Liquid Camouflage 005 Light Natural |
CATRICE LIQUID CAMOUFLAGE 005 LIGHT NATURAL
Ten kultowy już korektor na pewno znacie i nie trzeba wam go przedstawiać. Sama miałam na początku dwa kolory, czyli 020 light beige oraz 005 light natural. Pierwszy kolor podkradła mi siostra na wypróbowanie na samym początku opakowania, a ja zostawiłam sobie natomiast drugi odcień, czyli 005, który jest idealnie dopasowany do kolorytu mojej cery. Świetnie kryje cienie pod oczami oraz drobne niedoskonałości, (choć ja na takie gagatki mam Rimmela Lasting Finish, bo u mnie drobnych nieprzyjaciół nie szło zastać zawsze było na bogato). Nie wchodzi mi w załamania skóry oraz nie tworzy nieistniejących zmarszczek, które wyglądają nieestetycznie pod koniec dnia. Przez cały dzień nie ciemnieje i nie wysusza delikatnej strefy pod okiem. Świetnie dogaduje się z różowym korektorem w słoiczku tej samej marki.
Lovely Extra Lasting nr 1 |
LOVELY EXTRA LASTING MATOWA POMADKA NR 1
O tych pomadkach też swego czasu było chyba dość głośno w blogosferze. Dla jednych okazały się hitem, a dla innych kitem. Ja jestem zdecydowanie w tej pierwszej grupie. Uwielbiam te pomadki, a mam aż dwie nr 1 i 2. Drugi odcień gości u mnie od dość niedawna, natomiast jedynka to mój ulubiony dzienny kolor brudnego różu. Uniwersalny i pasujący do każdego makijażu o każdej porze roku. Uwielbiam tę pomadkę za świetną trwałość i piękny kolor, który pojawia się na ustach po nałożeniu jednej warstwy, bo tyle wystarczy. Atutem też jest to, że równomiernie schodzi z warg, nie krusząc się, nie wchodząc w załamania ust, nie rozlewając się nieestetycznie poza ich kontur. Zdążyłam zużyć nawet w tym roku jedno opakowanie tej pomadki, a to, które widzicie, na zdjęciu jest drugim, nowym w tym samym kolorze. Właściwie nie znajduję w tej pomadce wad, oprócz faktu, że nie należy dokładać jednej warstwy pomadki na drugą, której nie zetrzecie, bo wtedy pojawia się problem. Ja preferuję jednak starcie resztek pierwszej warstwy i nałożenie nowej, aby cieszyć się w pełni ładnymi ustami. Jeśli nie testowałyście tych pomadek jeszcze, koniecznie je sprawdźcie :)
Lakiery Hybrydowe Semilac|Pink Rock, Cinnammon Coffe, Red Magnat, Night Euphoria, Indian Roses |
LAKIERY HYBRYDOWE
Po tym, jak rok temu w listopadzie zamówiłam zestaw do manicure hybrydowego, a potem zrobiłam pierwsze paznokcie, przepadłam na tym punkcie. Błogosławiony ten, który wymyślił taki system i rozpowszechnił wśród kobiet. Osobiście uważam, że ma on bardzo wiele zalet. Zaczynając choćby od tego, że paznokcie maluje się w sumie, co dwa lub trzy tygodnie w zależności od tego, jak szybko powstaje na naszych pazurkach odrost. Kolejnym atutem jest fakt, że ładnie wyglądają przez cały czas i nie trzeba się martwić odpryskami, które przy normalnym lakierze powstają bardzo szybko. I powiem wam szczerze, że nadal nie widzę wad tego systemu, a w mojej kosmetyczce obok ulubionych lakierów Semilac pojawiły się też mniej znane marki takie jak Ingrid, La Boom czy Claresa. Oczywiście stosuję hybrydy z umiarem i robię co jakiś czas przerwy, dając paznokciom odpocząć i stosując w tym czasie odżywkę. A moje pazurki są dzięki temu w dobrej kondycji.
My Secret Matt matowe cienie 505, 506 i 516 |
MY SECRET MATT CIEŃ DO POWIEK NR 505
Spodobały mi się oczywiście wszystkie trzy cienie, jak tylko je przetestowałam na swoich oczach i zdecydowanie uważam, że warto je kupić. Jednak na wyróżnienie najbardziej zasługuje jasny, beżowy cień. Długo szukałam czegoś, co ładnie wyrówna powiekę po zastosowaniu bazy i nada się jako podstawowy cień na całą powiekę. Zależało mi, żeby to było coś matowego i dobrze kryjącego. Kiedy dostrzegłam go w Naturze, wiedziałam, że to musi być to. I faktycznie spełnia powyższe kryteria, co czyni go w moim odczuciu najlepszym jasnym, matowym cieniem, który jako podstawa makijażu jest świetny. I do tego stopnia go kochałam, że pierwszy egzemplarz rozbiłam w drobny mak i musiałam kupić kolejny:D Tym razem już uważam, zaręczam to wam. Jeżeli poszukujecie takiego cienia dla siebie, zdecydowanie sięgajcie po My Secret, ten kolor oraz inne.
Spodobały mi się oczywiście wszystkie trzy cienie, jak tylko je przetestowałam na swoich oczach i zdecydowanie uważam, że warto je kupić. Jednak na wyróżnienie najbardziej zasługuje jasny, beżowy cień. Długo szukałam czegoś, co ładnie wyrówna powiekę po zastosowaniu bazy i nada się jako podstawowy cień na całą powiekę. Zależało mi, żeby to było coś matowego i dobrze kryjącego. Kiedy dostrzegłam go w Naturze, wiedziałam, że to musi być to. I faktycznie spełnia powyższe kryteria, co czyni go w moim odczuciu najlepszym jasnym, matowym cieniem, który jako podstawa makijażu jest świetny. I do tego stopnia go kochałam, że pierwszy egzemplarz rozbiłam w drobny mak i musiałam kupić kolejny:D Tym razem już uważam, zaręczam to wam. Jeżeli poszukujecie takiego cienia dla siebie, zdecydowanie sięgajcie po My Secret, ten kolor oraz inne.
Rimmel Lasting Finish Primer |
RIMMEL LASTING FINISH PRIMER BAZA POD MAKIJAŻ
Bazę kupiłam wiosną na promocji w Rossmannie z myślą o kilku rodzinnych imprezach, które niedługo mnie czekały. Baza nie zawiodła po pierwszych testach oraz podczas kolejnych. Podobnie miała się sytuacja, kiedy została wystawiona na wielogodzinne próby podczas ważnych wydarzeń. Potem na tyle ją polubiłam, że gościła w moim codziennym makijażu całe lato, a nawet teraz jesienią i zimą. Super nadaje się pod każdy podkład, makijaż dzięki niej ładnie się prezentuje i ma lepszą trwałość. Zdarza mi się też mieszać odrobinę tej bazy z podkładem i od razu nakładać na twarz bez odczekiwania. Jest to moja pierwsza baza pod makijaż i jestem z niej zadowolona. Jeśli potrzebujecie czegoś lekkiego, co utrzyma wasz makijaż, nie wysuszy buzi, nie zapcha jej ani nie obciąży, zdecydowanie polecam ten produkt. Na mojej mieszanej cerze sprawdza się tak, jak tego oczekuję.
SALLY HANSEN MAXIMUM SHIELD & INSTANT CUTICLE REMOVER
Ta para została dobrana do siebie zupełnie przypadkowo. Fakt był taki, że potrzebowałam odżywki do paznokci, a przyniosłam ze sobą również osławiony żel do skórek. Jednego i drugiego zakupu nie żałuję. Odżywka świetnie działa na moje paznokcie, zarówno wtedy, kiedy mają słabsze momenty, jak i gdy mam przerwę od noszenia hybryd i wzmacniam je dodatkowo. Dzięki niej są całkiem twarde, nie łamią się i nie rozdwajają, choć jest to też po części zasługa hybryd. Żel do skórek pozwolił mi na zrezygnować z metalowego radełka, które czasem robiło mi mini ranki w miejscu skórek, ale dziś już się nie kaleczę, tylko używam Instant Cuticle Remover'a. Parę sekund działania sprawia, że skórki są zmiękczone i rozpuszczone. Potem wystarczy tylko usunąć je bambusowym patyczkiem i gotowe. To świetne rozwiązanie dla tych z was, które nie lubią tradycyjnego wycinania skórek i nie chcą się ranić.
Kobo Professional Perfect Gel Eyeliner |
KOBO PROFESSIONAL PERFECT GEL EYELINER
Jeszcze kilka miesięcy temu, kiedy nie znałam tego żelowego eyelinera w słoiczku, byłam przekonana, że umieszczę w ulubieńcach roku kredkę Miss Sporty Studio Lash Designer Gel 24 H o tej samej formule. I miałam to przekonanie do pewnego momentu, aż poznałam eyeliner Kobo, który zmienił moje podejście totalnie. Zakochałam się w nim i porzuciłam kredkę całkowicie. Teraz gdy mam ochotę namalować kreskę na oku, (a ostatnio mam na to ochotę przy każdym makijażu) to sięgam po żelowy eyeliner oraz pędzelek. Kreskę maluje się szybko i sprawnie, kosmetyk, mimo że szybko zastyga, nie utrudnia nam pracy z nim oraz dokładania kolejnych warstw. Kolor też nie pozostawia nic do rzeczenia, a jest czarny i matowy. Wiadomo, że nie można przesadzać, ale mam tu na myśli dobudowywanie kolejnych części kreski. Jak nałożę go na powiekę, tak trwa na niej do końca dnia bez najmniejszego uszczerbku. Nie wiem, czy jest wodoodporny, ale nie zdarzyło się mu nawet ukruszyć na oku. Zmywa się również bez najmniejszego problemu.
I tak prezentują się moich ulubieńcy roku 2017 w kategorii makijażowej. Sądzę, że wybrałam najfajniejsze produkty z mojej kosmetyczki, które są godne uwagi i które w większości towarzyszyły mi cały rok. Nie umieściłam tu tylko żadnej palety z cieniami, ale nie potrafiłam się zdecydować na jedną. Może w przyszłym roku mi się to uda :)
Lubiłam się z tym podkładem z bielendy.
OdpowiedzUsuńŻel do skórek to mój faworyt w tej dziedzinie!
OdpowiedzUsuńMusze wypróbować ten korektor z Catrice :)
OdpowiedzUsuńMam tą matową pomadkę i nie jestem z niej bardzo zadowolona...może dlatego że właśnie jest matowa a ja nie umiem malować ust :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ! :)
O kurczę... Nie znam żadnego z tych produktów :D Chyba trzeba to zmienić ;) Ciekawią mnie te cienie z My Secret, bo ostatnio się o nich głośno w blogosferze zrobiło ;)
OdpowiedzUsuńZnam chyba tylko bazę z Rimmela. Mam korektor Catrice, ale chyba właśnie w odcieniu Light. Myślałam nad 005, ale i tak sam efekt mnie nie zadowala - u mnie strasznie podkreśla zmarszczki -więc jednak zrezygnowałam :)
OdpowiedzUsuńZnam korektor Catrice i żel do skórek ;) Pomadki Lovely nie polubiłam niestety ;)
OdpowiedzUsuńkorektor z catrice mam i lubię:)
OdpowiedzUsuńTrochę się tego nazbierało, a ja niczego nie miałam.
OdpowiedzUsuńKorektor Catrice, szminka Lovely i cienie mySecret też są moimi ulubieńcami :D
OdpowiedzUsuńKorektor to również mój ulubieniec ;)
OdpowiedzUsuńZnam tylko podkład Maybelline, który kiedyś miałam :) swego czasu chciałam zakupić kamuflaż catrice, ale nie wyszło ;)
OdpowiedzUsuńkamuflaż mam i znam:)
OdpowiedzUsuń