Wśród kosmetyków kolorowych w tym miesiącu prym wiodą aż 3 produkty. Pierwszy jest podkład Eveline Cosmetics selfie time w kolorze 02 Ivory. Nasłuchałam się na jego temat wiele pozytywnych opinii, ale później zapomniałam o tym. A kiedy zrobiła się pustka w mojej kosmetyczce względem podkładu na obecną porę, postanowiłam wybrać się do Rossmanna i przypadkiem trafiłam na podkład Eveline i to w promocji, więc pomyślałam, że warto przetestować ten kosmetyk. Okazał się w moim przypadku strzałem w dziesiątkę, ponieważ daje cudowny efekt drugiej skóry, nawet jeśli wydaje się wam, że nałożyłyście go o wiele za dużo, to on jakimś cudem tak dobrze się wtapia, że macie wrażenie, że nie ma go na twarzy wcale, a wszystkie drobne niedoskonałości czy zaczerwienienia są świetnie ukryte. Podkład nie ściera się mocno pod wpływem maseczki, więc dla mnie to kolejny wielki plus, bo obawiałam się, że będzie na niej zostawał na potęgę. Małą przeszkodą może być dla niego katar i mocne pocieranie chusteczką, ale to jest coś, czego nie da się uniknąć i właściwie żaden mój podkład nie jest w stanie tego przetrwać. Podkład nie podkreśla również suchych skórek na twarzy i daje bardzo ładne satynowe wykończenie.
Witajcie kochane w kolejnym wpisie. Wiosna już powoli zaczyna gościć, choć nie jest jeszcze tak ciepło i przyjemnie. Dzisiaj przychodzę z lekkim tematem, czyli z ulubieńcami marca. W marcu tak się miło złożyło, że znalazłam obok pielęgnacji fajne kosmetyki kolorowe, które mogę wam polecić. Jeśli ciekawi was, co mnie zachwyciło w ostatnim czasie zapraszam do dalszej części wpisu.
W moim demakijażu w tym miesiącu gościł bardzo fajny duet. Zacznę od płynu micelarnego 2w1 marki Vianek z odżywczej serii. W moim przypadku zmywa cały makijaż od podkładu przez puder i resztę produktów. Nie stanowi dla niego również żadnej przeszkody wodoodporny tusz do rzęs, co wprawiło mnie w osłupienie, bo producent nie obiecuje nawet, że kosmetyk zmyje trwały make-up, więc tym bardziej jestem zachwycona tym produktem. Oczywiście sam zapach jest charakterystyczny dla serii. Mnie kojarzy się z marcepanem lub ciasteczkami w zależności od produktu. Nie mogłabym też zapomnieć o piance do mycia twarzy marki Nacomi w wersji Marshamallow. Pianka, mimo że jest delikatna, to z resztami makijażu bardzo dobrze sobie radzi. Dodatkowo nie wysusza skóry ani nie ściąga, a zostawia ją delikatnie nawilżoną. Jej zapach bardzo kojarzy mi się z serum z kolagenem morskim również marki Nacomi. Jeśli miałyście okazję go używać, wiecie co to za woń, choć tutaj jest o wiele delikatniejsza.
Jak widzicie ostatnio jestem fanką serum marki Nacomi i ostatnio testuje kolejne tym razem to seria Next Level, a jest to produkt Fix it up z 15% Niacynamidem. Powiem wam, że bardzo odpowiada mi lekko żelowa konsystencja tego kosmetyku oraz fakt, że nie pachnie, choć jak pamiętacie, bardzo podobał mi się zapach glow serum choćby, którym ciężko mnie znudzić, więc to nie jest tak, że gardzę ładnymi zapachami w kosmetykach. Przy użytkowaniu tego serum na pewno widzę to, że moja skóra jest w świetnej kondycji nie tylko ogólnie wizualnie także. O wiele mniej widzę swoje pory, a niedoskonałości nie pojawiają się prawie wcale. Nie można również odmówić serum faktu, że świetnie nawilża skórę, na co bardzo zwracam uwagę. Powiem wam, że jestem bardzo ciekawa innych produktów z tej serii, a najbardziej chyba serum z witaminą C, ale o nim pomyślę bardziej jesienią.
Hitem tego miesiąca okazał się też wodoodporny tusz do rzęs Avon power stay. Zamówiłam go w sumie w ciemno, nie czytając opinii w Internecie. Tusz sprawdził się u mnie rewelacyjnie, o czym wiecie choćby z mojego krótkiego na story na Instagramie. Przede wszystkim od początku ma dobrą konsystencję i nie trzeba czekać, aż zgęstnieje. Bardzo dobrze też wydłuża i pogrubia rzęsy bez sklejania ich w tzw. pajęcze nóżki. Co do trwałości nie mam zastrzeżeń, bo cały dzień wytrzymuje nienagannie i niestraszne mu noszenie maseczki. Ze zmywaniem go nie ma wielkiego problemu, wystarczy płyn micelarny i odrobina więcej cierpliwości niż zwykle. Ja najczęściej do tego celu używam płynu micelarnego z dzisiejszego wpisu lub różowego Garniera.
13 komentarzy:
Za wszystkie komentarze serdecznie dziękuję :) To zawsze motywuje do dalszego pisania :) Staram się odwiedzać wszystkich komentujących, więc nie zostawiaj linków do swojego bloga, reklam, stron i innego spamu, bo takie komentarze usuwam. Nie wyrażam również zgody na kopiowanie moich zdjęć i tekstów bez pytania.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
bardzo chętnie poznałabym tusz z avonu :D
OdpowiedzUsuńBardzo fajne rzeczy, chciałabym wypróbować piankę do mycia twarzy z Nacomi;)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem płynu micelarnego od Vianka :)
OdpowiedzUsuńZ eveline miałam kiedyś podkład ale z tego co pamiętam to za ciemny był do mojej jasnej karnacji :)
OdpowiedzUsuńSpodziewałam się w sumie większości produktów w tym poście :D O dziwo znam kolorówkę, a nie pielęgnację - z niej ciekawi mnie marka nacomi. Na pewno sprawdzę któreś serum, ale bardziej te kwasowe :) Co do kolorówki to rozświetlacz kocham, a podkład.. mało używałam, ale póki co jest ok, ale bez wow :)
OdpowiedzUsuńNo cóż, nie udał mi się efekt zaskoczenia chyba 😁 No ja pomyślę o kwasach raczej na jesień lub o witaminie C, bo to też chodzi mi po głowie i na razie nie zdecydowałam jeszcze 🤔 Dla mnie rozświetlacz jest fajny do codziennego makijażu, bo można go szybko nałożyć i ładnie wygląda, aczkolwiek wolę kiedy glow jest mocniejsze 😁 Podkładu moim zdaniem trzeba poużywać dłużej, ja ostatnio katuje codziennie i doceniam, to jak wygląda na mojej twarzy, a nieskromnie przyznam, że i komplementy od innych osób potwierdzają ten fakt 😉
UsuńW sumie często w ulubieńcach pojawiają się produkty z ostatnich nowości, a że jestem na bieżąco to można się spodziewać :) Co do kwasów to mi zależy na utrzymaniu cery w ryzach więc stosuję tylko takie. A co do rozświetlacza to ja lubię bardziej drobinkowy efekt chyba i delikatniejszy jak tutaj. Bo mam taki mocniejszy, ale dużo rzadziej po niego sięgam.
UsuńI to się ceni bycie na bieżąco 😉 Co do kwasów ja nie muszę specjalnie ograniczać przetłuszczania cery, bardziej myślę o innych korzyściach typu rozjaśnienie przebarwień, które jeszcze gdzieś mi widać na twarzy. Ja drobinek w rozświetlaczu nie toleruje, nie mogę ich widzieć,w moim odczuciu za bardzo podkreślają fakturę skóry, w świetle bardzo dobrze to widać. Kocham za to efekt tafli w takich produktach, a po te nieco delikatniejsze sięgam, ale rzadko, mimo wszystko lubię widzieć swoje glow choć trochę bardziej 😁
OdpowiedzUsuńA to mi też na tym nie zależy :D Bardziej na zmniejszeniu niedoskonałości, gładkości cery i po prostu dobrym wyglądzie. A jednak spodobał Ci się rozświetlacz - ja miałam na myśli taki efekt jaki daje właśnie ten produkt, więc może źle to opisałam :)
UsuńNo dobry wygląd to podstawa po serum, jak mówię u mnie działa na razie. Zobaczymy, czy dalej tak będzie, zwłaszcza że moja twarz się lubi buntować czasem 🙈 no spodobał mi się nie powiem ma swój urok 😉
UsuńPłyn micelarny Vianka bardzo lubiłam, podobnie zresztą jak inne wersje :) Skuteczne, naturalne i ładnie pachną :) Natomiast jeśli chodzi o podkład Eveline to... nie tylko wydawało mi się, jakby go nie było na twarzy, bo faktycznie go nie było ;))
OdpowiedzUsuńZnam tusz z Avonu, lubię go za trwałość bo efekt taki codzienny, średni :) Podkład Eveline mi nie przypadł do gustu ale tylko dlatego że spodziewałam się większego krycia. Co do Nacomi Next Level to mam w zapasie dwa sera - z bakuchiolem i peptydami, jestem ich ogromnie ciekawa, ale to bliżej lata któryś spróbuję :)
OdpowiedzUsuńTusz z Avonu chętnie bym wypróbowała tak samo jak piankę do mycia twarzy :) u mnie w marcu pojawiło się naprawdę sporo ciekawych kosmetyków i nie tylko ale o tym niedługo opowiem na blogu 😉
OdpowiedzUsuń