Witajcie kochane w kolejnym wpisie. Wiem, że baaaaardzo dawno nie było na blogu żadnej recenzji kosmetyków kolorowych, w szerszym ujęciu. Postanowiłam zatem zmienić ten fakt i przychodzę ze szczegółowym wpisem na temat podkładu, który ostatnio pokochałam. Jeśli ciekawi was, co myślę, o Eveline Cosmetics Selfie Time, koniecznie czytajcie dalej!
Co, gdzie jak i za ile?
Podkład Eveline Cosmetics Selfie Time 2w1 kupiłam w Rossmannie na promocji za 13 zł. W cenie regularnej to 25 zł. Dostaniecie go też w Hebe. W tym przypadku skusiła mnie promocja, choć na pewno słyszałam gdzieś wcześniej o tym podkładzie, ale nie był to decydujący czynnik przy zakupie. Mój kolor to 02 Ivory.
Obietnice producenta+moja opinia
Nowoczesny Podkład i Korektor 2 w 1 to kosmetyk o właściwościach kryjących, który łączy działanie Fluidu i Korektora.Umożliwia stopniowanie krycia i jak korektor idealnie ukrywa wszystkie typy niedoskonałości cery ( cienie, przebarwienia, zaczerwienienia), bez efektu maski.Niewiarygodnie lekka konsystencja dopasowuje się do skóry, zapewniając długotrwały efekt.Dodatek kwasu hialuronowego, składników nawilżających oraz witaminy E doskonale nawilża cerę i dodaje jej blasku.Zawarty w formule innowacyjny kompleks matujący zapobiega błyszczeniu się i zmniejsza widoczność porów - cera nabiera gładkości, zyskuje perfekcyjny wygląd, gotowy do zrobienia SELFIE.Formuła Anti-Pollution.Polecamy stosowanie na krem na dzień, odpowiedni do rodzaju cery lub na bazę pod makijaż.
Producent bardzo dużo napisał na opakowaniu o tym produkcie. Rozwiejmy sobie też na początek jedną wątpliwość, a mianowicie to, że ten kosmetyk absolutnie nie zastąpi wam korektora, więc nie brałabym tej obietnicy serio. Podkład nie służy do zakrywania cieni pod oczami, bo nie jest w tę okolicę przeznaczony. Wracając jednak do moich wrażeń, to od pierwszego użycia byłam zachwycona, ponieważ nie szukam w podkładach mocnego krycia, a wręcz przeciwnie zadowala mnie bardzo to lżejsze, które ukryje pewne delikatne mankamenty na mojej twarzy typu przebarwienia lub zaczerwienia bez efektu maski, którego wręcz nie lubię od pewnego czasu. I ten podkład właśnie to mi daje, a jedna warstwa jest dla mnie całkowicie wystarczająca. Można oczywiście budować krycie tym podkładem i wtedy można je śmiało określić jako średnie, choć cera nadal wygląda lekko. Bardzo dobrze też dopasowuje się do skóry i w moim przypadku naprawdę nie jest widoczny i nie podkreśla żadnych suchych skórek, a jestem pewna, że je miałam, ponieważ męczył mnie katar w ostatnich tygodniach, a przy tym ZAWSZE je mam. Nigdy nie zdarzyło się też, aby podkład oksydował na mojej twarzy, mimo że jedyną bazą pod niego zawsze jest pielęgnacja. Wykończenie podkładu jest satynowe, on absolutnie nie matuje skóry i nie daje efektu suchości, co bardzo lubię. Potem do akcji wkracza puder i tutaj sprawdziłam kosmetyk z trzema pudrami, aby mieć całkowitą pewność, w kwestii działania. Na pierwszy ogień poszedł puder AA wings of color 022 golden beige, któremu ufam najbardziej w kwestii makijażu. Buzia cały dzień trzyma satynowy mat i efekt wygładzenia, co wygląda przepięknie nawet po wielu godzinach noszenia makijażu. Drugi był puder Bell 2skin Pocket Powder w kolorze Natural, który wypadł o wiele gorzej, bo podkład bardzo szybko się wyświecił, a dodatkowo to połączenie jakoś ogólnie nie wyglądało korzystnie razem, mimo że zrobiłam wszystko jak zwykle. Ostatni był puder Celia 010 transparentny mat, który wypadł bardzo dobrze i jest w stanie utrzymać mój makijaż w ryzach przez dobre kilka godzin i niepotrzebne są poprawki, bo buzia wygląda super. Dręczy was też zapewne pytanie, czy podkład się mocno ściera. Podczas kataru jedynie na nosie, ale wtedy żaden podkład nie ma szans. Delikatnie odbija się też na maseczce, aczkolwiek nie jest to widoczne na twarzy, makijaż jest nieuszkodzony, więc dla mnie to kolejny plus, ponieważ obawiałam się, że będzie źle.
Opakowanie
Opakowanie to bardzo wygodna miękka tubka, z której łatwo wycisnąć produkt na gąbkę, którą najczęściej aplikuję podkład, ale sądzę, że narzędzie tutaj ma najmniejsze znaczenie. Mimo tego, że tubka jest miękka, nigdy nie ubrudziłam się produktem, bo wystrzelił na mnie znikąd. I jak widzicie, nie brudzi też mocno tubki, a nie uważam specjalnie przy wyciskaniu. Przed otwarciem całość była zabezpieczona srebrną zawleczką, która na szczęście była oryginalnie zamknięta i nikt się do niej nie próbował dobrać. Grafika na tubce jest całkiem elegancka i można z niej przeczytać kilka najważniejszych obietnic producenta.
Kolor, konsystencja, zapach
Kolor na zdjęciu widzicie bez żadnego filtra ani poprawek. Mój odcień to Ivory i spokojnie można powiedzieć, że jest w żółtej tonacji zdecydowanie i na szczęście nie ma w nim różowych tonów. Podkład jest kremowy i bardzo lekki, nie czuć go na twarzy. Bardzo dobrze potrafi się z nią stopić. Co do zapachu na samym początku średnio go lubiłam, bo podkład pachnie jakąś męską nutą. Natomiast po czasie zauważyłam, że ona chyba wywietrzała, bo już nie czuję tego tak mocno i nie zastanawiam się nad tym podczas nakładania specjalnie. Niżej pokażę wam jeszcze ten podkład w porównaniu z innymi podkładami, które posiadam, aby łatwiej wam było zobaczyć pewne różnice.
Eveline vs moje ulubione podkłady
Wyżej macie małe porównanie kolorystyczne z innymi podkładami z mojej kosmetyczki.
Podsumowując, jestem zadowolona z tego, jak podkład się u mnie sprawdził. Przede wszystkim jest lekki, nie zapycha, nie podkreśla suchych skórek oraz nie wchodzi w pory. Daje satynowe wykończenie i na tyle wtapia się w skórę, że nie jest bardzo widoczny. Dodatkowo nie ciemnieje i nie daje efektu maski. Dla mnie zdecydowanie to ulubieniec i jeśli potrzebujecie produktu, który ładnie wyrówna skórę, bo nie macie wiele do ukrycia, ten podkład będzie strzałem w dziesiątkę do codziennego, lekkiego makijażu.
Na ogół nie lubię podkładów w tubkach i naprawdę muszę mnie mocno zainteresować żebym kupiła taką formę. Z selfie timem wyszło kilka innych podobnych podkładów od eveline i żaden mnie nie kupił ;)
OdpowiedzUsuńNie używam podkładów na sobie :)
OdpowiedzUsuńU mnie niestety był strasznie nietrwały i schodził z twarzy plamami :P
OdpowiedzUsuńJak wiesz nie do końca go polubiłam. Wolę satin mat - polecam Ci go nawet tak do porównania ;)
OdpowiedzUsuńSatin Mat mnie absolutnie nie kusi. Ja będę polowała na Wonder match, bo jest sztos podobno 😍
Usuń