Witajcie kochane w kolejnym wpisie. Dzisiaj powracam do was z recenzją produktu, który znalazł się na mojej wishliście zakupowej, którą możecie podejrzeć TU. Realizacja idzie całkiem dobrze, mam nadzieję, że wypróbuję w tym roku większość z tych produktów, choć przyznam, że bardzo mi się nie spieszy. Wiecie też, że w ostatnich miesiącach do oczyszczania cery używam namiętnie pianek zamiast żeli. Jeśli ciekawi was, jak wypadł produkt Nacomi, zapraszam do dalszej części wpisu.
Nacomi Face Cleansig foam w wersji marshmallow kupicie w drogeriach Internetowych oraz stacjonarnie. Jej cena to ok. 20 zł w drogeriach Internetowych, natomiast w Hebe, gdzie dostępna jest marka Nacomi ,w sporym asortymencie na stałe jest to 26 zł. Mnie udało się złapać tę piankę za ok. 18-19 zł w promocji, więc sądzę, że była to naprawdę przystępna cena.
W skrócie:
*nawilża i oczyszcza skórę
*nie pozostawia uczucia ściągnięcia
*delikatna dla skóry
*zawiera wyciąg z gipsówki więchowatej, która łagodzi stany zapalne, oczyszcza i zwęża pory
*ekstrakt z prawoślazu lekarskiego-regeneruje i zmniejsza uczucie przesuszenia
Obietnice producenta nie są jakieś górnolotne, od razu wiadomo, że produkt będzie delikatny, ale skuteczny. W moim przypadku pianka sprawdza się nie tylko jako kolejny etap demakijażu. Używam jej również w porannej pielęgnacji, ponieważ świetnie oczyszcza cerę, a przy tym pozostawia ją naprawdę gładką i przyjemnie nawilżoną. Jeśli mowa o demakijażu, u mnie pianka tak samo, jak żel jest drugim jego etapem po dokładnym usunięciu makijażu jakimkolwiek płynem micelarnym. Na tym polu również sobie radzi, ponieważ zmywa nie tylko resztki podkładu z twarzy, ale również tuszu do rzęs, jeśli coś mi na nich zostało. Buzia po użyciu pianki nigdy nie była ściągnięta czy wysuszona, co dla mnie jest istotne. Produkt nie podrażnia również oczu, choć w teorii nie jest do nich przeznaczony. Co ważne pianka mimo lekkiej konsystencji nie należy do tych, które w mig znikają z twarzy. Zostaje na niej do momentu spłukania wodą.
Pianka opakowana jest w plastikowe opakowanie z przyjemną dla oka grafiką z piankami marshmallow. Kosmetyk z opakowania wydobywamy za pomocą pompki, która dozuje odpowiednią ilość produktu. Piankę przed użycie trzeba wstrząsnąć, aby miała dobrą konsystencję. Oczywiście nie musi to być mocne wstrząśnięcie i zajmuje dosłownie parę sekund.
W składzie pianki znajdziemy łagodne substancje myjące, glicerynę, prawoślaz lekarski, ekstrakt z krzewu shikakai i gipsówki wierzchowatej oraz ekstrakt z owoców drzewa kolibła parolistowatego. Na końcu znajduje się oczywiście zapach oraz łagodne konserwanty dopuszczalne w kosmetykach naturalnych.
Co do koloru to nic specjalnego, pianka ma po prostu biały kolor. Konsystencja produktu jest nie za rzadka i nie za gęsta, więc bardzo dobrze trzyma się twarzy i nie spływa podczas mycia. Jeśli chodzi o zapach, mnie bardzo kojarzy się z serum z kolagenem morskim, które bardzo lubię, szczególnie w okresie letnim. Nie jest to oczywiście zapach mocny, który może was po czasie znudzić lub- co gorsza- przeszkadzać, co uważam, że jest dobrym rozwiązaniem, ponieważ używamy tego typu produktów codziennie. W kwestii wydajności również nie mogę się przyczepić do kosmetyku, ponieważ jest bardzo dobra, a pianki używam już trzeci miesiąc prawie.
Podsumowując, przygodę z pierwszą pianką Nacomi uważam za naprawdę udaną. Bardzo lubię delikatne produkty do mycia twarzy, które są również skuteczne. Nie wymagam od nich cudów, ale bardzo podoba mi się to, że ta pianka przy okazji dba o skórę w postaci nawilżenia, które faktycznie czuję na swojej skórze po mojej użyciu. Przy okazji nie ściąga skóry i nie podrażnia w ogóle oczu, więc i do ich demakijażu się nadaje. Dla mnie to super produkt i z pewnością sięgnę też po wersję z awokado oraz borówką.
9 komentarzy:
Za wszystkie komentarze serdecznie dziękuję :) To zawsze motywuje do dalszego pisania :) Staram się odwiedzać wszystkich komentujących, więc nie zostawiaj linków do swojego bloga, reklam, stron i innego spamu, bo takie komentarze usuwam. Nie wyrażam również zgody na kopiowanie moich zdjęć i tekstów bez pytania.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Fajny skład! Cieszę się, że trafiłam na ten wpis, bo szukam jakiejś fajnej, naturalnej pianki!
OdpowiedzUsuńBardzo lubię markę Nacomi. Może się skuszę na tą piankę :) Duzy plus, że nie podrażnia oczu :)
OdpowiedzUsuńOoo... coś idealnego dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńCzasami lubię sięgnąć po piankę do oczyszczania, więc tę na pewno będę miała na uwadze :)
OdpowiedzUsuńNie przepadam za piankami tego typu. Dla mnie są za lekkie w wieczornej pielęgnacji i jeśli już to używam je po płynie do demakijażu i olejku. Rano są okej, ale rano wszystko się dobrze sprawdza, gdy oczy jeszcze zaspane :D
OdpowiedzUsuńZgadzam się w 100%! :)
UsuńChociaż ten napis marshallow jest kuszący :D
Nie używam pianek przyznam :)
OdpowiedzUsuńDawno nie używałam pianek do mycia twarzy :) Ostatnio głównie sięgam po olejki ;)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że bardziej preferuję żele lub emulsje do twarzy, ale od czasu do czasu na piankę się skuszę. Aktualnie używam pianki marki Soraya.
OdpowiedzUsuń