Witajcie kochane w kolejnym wpisie. Dzisiaj mam dla was  projekt denko. Ten miesiąc jest zupełnie inny. Totalnie nie obfituje w zużycia, aczkolwiek ja się tym nie zrażam. Denko będzie po prostu krótsze i zapewne mniej męczące dla was. A teraz, jeśli ciekawi was, co zużyłam, zapraszam do dalszej części wpisu.





ALTERRA




KIWI & ŻURAWINA DROBNOZIARNISTY PEELING DO TWARZY 

Gościł u mnie dobre kilka miesięcy. Używałam go, kiedy liczyłam na delikatne złuszczenie, a nie na typowe zdzieranie, którego też sobie nie żałuję, bo bardzo je lubię. Natomiast jeśli byście liczyły na coś mocniejszego w jego przypadku, to nie polecam. Wtedy radzę sięgnąć np. po świetny peeling Soraya z serii Cleanic Clean albo pastę marki Ziaja do oczyszczania twarzy, bo tutaj naprawdę odczujecie różnicę. Wykończyłam ten peeling ostatecznie do stóp, bo zaczął mnie męczyć jego zapach. A tak nic innego nie mam mu do zarzucenia, gdyż robił, co trzeba, ale raczej delikatnie. 

Olejku z pestek moreli używałam do zabezpieczenia  moich suchych końcówek. I sprawdzał się w tej roli rewelacyjnie, oczywiście nałożony w rozsądnej ilości, ponieważ można sobie zrobić kuku, gdy się z nim przesadzi. Super nadaje się również jako wspomagacz dla maski do włosów. Kupię jeszcze ponownie na pewno. 

AVON



MGIEŁKA ODŚWIEŻAJĄCA RÓŻOWY GREJPFRUT& MIĘTA 

Była BOSKA. Uwielbiam takie odświeżające i orzeźwiające zapachy nie tylko przez całe lato, ale też jesienią i zimą, kiedy przeplatam je z czymś słodszym i bardziej otulającym, kiedy na takie nutki mam ochotę. I mam już kolejne opakowanie w swoich zbiorach kosmetycznych. 




SENSES ŻEL POD PRYSZNIC WANILIA& DRZEWO SANDAŁOWE

Ta wersja jednego z żeli Avon to doskonała opcja na jesienne wieczory, kiedy chcecie się otulić lekko męski, a jednocześnie ciut słodkim zapachem podczas kąpieli. Moim zdaniem na tę porę roku będzie super. Latem zapewne by mnie męczył. Nie wykluczam powrotu po wykończeniu zapasów.


DOVE




Żele dove to w mojej kosmetyczce od kilku miesięcy klasyka. Każdy, który do mnie trafia, cudownie pachnie, świetnie myje i delikatnie nawilża ciało, otula je podczas kąpieli, można powiedzieć. UWIELBIAM. Nawet klasyczny, który zużyłam. Zapas poczyniony.


ESSENCE 


To był zakup z serii, spodobało mi się i czekam, aby posiadać. Nie wiem do końca, co mną kierowało, kiedy ją kupowałam. Niby ładna paleta i idealna do codziennych makijaży, aczkolwiek nie jest jakaś wybitna i raczej świetna będzie dla bardziej początkujących niż ja, więc wędruje w inne ręce. 


GARNIER FRUCTIS




Wersja Fresh tego szamponu gości w mojej łazience od wiosny i nadal go uwielbiam. Świetnie myje włosy, porządnie je oczyszcza, nie wysusza, nie plącze oraz delikatnie odbija je od nasady. Moim zdaniem godny następca Vitamin Force Fresh. I mój ideał, którego zawsze mam zapas. Jeśli macie przetłuszczające się włosy jak ja i jeszcze nie próbowałyście tego szamponu, polecam serdecznie.


SZAMPON PRZECIWŁUPIEŻOWY 2W1


Zapytacie mnie, skąd wyciągnęłam tego starocia, ale wcale stary nie jest. To mój ulubiony szampon przeciwłupieżowy, który świetnie radził sobie z tym problemem.  Czy można go jeszcze gdzieś dostać nie wiem, ale mam nadzieję, że może jeszcze mi się uda. Nie wiem tylko, czy ma nowe opakowanie w serii, czy został całkowicie wycofany. 



Kulki Invisiclear to moi ulubieńcy ostatnich miesięcy. Jestem z nich naprawdę zadowolona i kupuję nowe opakowania ciągle, bo świetnie chronią, ładnie pachną i maskują wszelkie przykre zapachy, jeśli delikatnie się spocimy. Dla mnie super. Będę wracać ponownie.

MISS SPORTY



 PUMP UP BOOSTER 100% ROCK TUSZ DO RZĘS 001 100% BLACK


Mascara Miss Sporty to mój ulubiony produkt w ostatnich miesiącach. Wiele razy gościła na moich rzęsach, sprawiając, że były wydłużone i pogrubione. Efekt naprawdę genialny. Z trwałością nie było wielkich problemów do samego końca opakowania. Uwielbiam ten tusz i na pewno kupię ponownie kolejne opakowanie. 


MY SECRET




Jak dobrze wiecie, za eyelinerami w pisaku średnio przepadam i zdecydowanie dużo bardziej wolę malować kreski kredką, choćby żelową. Ten egzemplarz kupiłam kiedyś przypadkowo w Naturze i nawet był spoko, choć do wodoodporności mu daleko jednak. Czasem lubił się też troszkę rozlewać podczas malowania i odbijać na powiece. Nie wrócę do niego ponownie, jakoś mnie do siebie nie przekonał po zużyciu całości. Nie wiem, czy kiedyś się w ogóle przekonam do takich eyelinerów. Jakoś nie widzę siebie malującej kreskę na powiece pisakiem, ale z drugiej strony nigdy nie mów nigdy. 


RIMMEL 



STAY MATTE 05 SILKY BEIGE PUDER

Puder marki Rimmel to ulubieniec wielu z was. Mój po części też, choć nie do końca spełniał moje oczekiwania. Na twarz nie lubię go używać, ponieważ szybko mi się wyświeca podczas dnia, a ma mieszaną cerę, więc na zmatowienie bardzo liczę dłużej niż 4 godziny. Natomiast najfajniej sprawdzał mi się pod oczami. Utrwalał co, trzeba i nie sprawiał żadnych problemów w tej strefie. Najmniej trwała była w tym wszystkim plastikowa pokrywka w tym pudrze. Szybko się połamała na skutek upadku na płytki w łazience, a co najdziwniejsze puder wcale się nie uszkodził, a miałam taką sytuację aż dwa razy, bo dziura, którą w nim widzicie to efekt zużycia. Upadek totalnie nie podziałał. 

ZIAJA


TONIK LIŚCIE ZIELONEJ OLIWKI Z WIT. C


to mój must have i wielki ulubieniec w tym roku. Super odświeża i delikatnie nawilża buzię przy porannej pielęgnacji, świetny jest również w ciągu letniego dnia, kiedy jest gorąco, ponieważ chłodzi cerę. Idealny jest również jako mgiełka ściągająca pudrowość z makijażu. Będę do niego jeszcze wracać na pewno, choć obecnie zaciekawił mnie inny tonik.


I tak prezentują się wszystkie moje zużycia w tym miesiącu. Parę kosmetyków do mnie wróciło, a kilka, jak same wiecie, raczej odejdzie w zapomnienie. A jak u was z październikowym denkiem? Ile produktów nominowałyście do odejścia z waszej kosmetyczki? Koniecznie dajcie znać :) 



14 komentarzy:

  1. Mgiełka z miętą byłaby w sam raz na lato :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja kocham ją o każdej porze roku, jak widać :D I nie przeszkadza mi, że jest jesień :)

      Usuń
  2. Twoje denko jest większe, niż moje - ja zużyłam 10 produktów, a w tym był jeden lakier z resztkami, których nie da rady już wykorzystać i dwie maseczki, które wystarczyły na jeden raz, więc skromnie :) ale nie liczy się ilość, a konkretne produkty :) następne pewnie będzie większe.

    Z Twojego denka znam i mam ten granatowy pisak, ale on mnie kompletnie nie przekonuje - niby jest wodoodporny i fakt, ciężko go zmyć podczas demakijażu, ale jakoś podczas deszczu lubi się rozpuścić i robić plamy na powiece :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie to jest problem z tym pisakiem :/ Dziwny egzemplarz muszę przyznać i to bardzo. I chyba to mnie też zniechęca, aby używać takich pisaków do rysowania standardowej kreski :)

      Usuń
  3. Sporo wykończyłaś. Ja lubię takie delikatne peelingi, używam często rano, przed makijażem. ;) Produktów Avon już nie kupuję, ale kiedyś byłam fanką ich mgiełek. :P Puder Rimmel u mnie się nie sprawdzał. A kulki Garnier też bardzo lubię, ale ja stosuję miętową wersję. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam jeszcze fioletową wersję tej kulki Garnier i też jest niezła :)

      Usuń
  4. u mnie szampony z Garniera się nie sprawdzają, ale zapachy mają piękne

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo lubię antyperspiranty z Garnier, ale tej wersji jeszcze nie próbowałam ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. To może kiedyś się skusisz, jeśli lubisz takie przyjemniaczki :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Muszę sobie wypróbować ten tusz Miss Sporty ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wszyscy narzekają na opakowanie stay matte, a mi jeszcze nigdy się nic z nim nie stało 😅

    OdpowiedzUsuń

Za wszystkie komentarze serdecznie dziękuję :) To zawsze motywuje do dalszego pisania :) Staram się odwiedzać wszystkich komentujących, więc nie zostawiaj linków do swojego bloga, reklam, stron i innego spamu, bo takie komentarze usuwam. Nie wyrażam również zgody na kopiowanie moich zdjęć i tekstów bez pytania.