Witajcie w kolejnym wpisie. Czas znów szybko upłynął, a ja zebrałam sporą liczbę kosmetyków, które zużyłam w maju. Intensywnie też testuję próbki, które mam w zapasach i dzielę się z wami wrażeniami na story. Dzisiaj zapraszam na kilka krótkich recenzji produktów, które pożegnałam. Znajdą się tutaj zarówno hity, jak i produkty, do których więcej nie wrócę. Koniecznie czytajcie dalej :)
PIELĘGNACJA TWARZY
BEAUTE MARRAKECH HYDROLAT CYTRYNOWY
W mojej pielęgnacji hydrolaty zastępują tonik oraz sprawdzają się do zwilżania maseczek glinkowych. Hydrolat cytrynowy testowałam pierwszy raz i muszę powiedzieć, że zdał egzamin. Przyjemnie nawilżał cerę, delikatnie normalizował i rozjaśniał oraz przygotowywał skórę pod dalsze etapy pielęgnacji. Zdecydowanie jestem na tak.
ISANA PIANKA OCZYSZCZAJĄCA ALOES&OGÓREK
Parę lat temu lubiłam stosować produkty marki Isana, ponieważ są tanie i dobre. Najbardziej lubiłam żele pod prysznic, ale to nie wszystko, co zdarzyło mi się używać. Potem jakoś odeszła u mnie w zapomnienie ta marka do czasu aż trafiłam na piankę do twarzy na promocji. Okazało się, że oprócz bardzo dobrego składu ma też świetne działanie. Bardzo dobrze zmywa codzienne zabrudzenia i resztki makijażu. Ma dość mokrą konsystencję, ale nie znika szybko z twarzy. Dodatkowy atut to przyjemny delikatny zapach. Zdecydowanie warto się nią zainteresować.
Na to serum trafiłam na jakiejś wyprzedaży w Rossmannie i dorwałam je za zawrotne 8 zł. Mnie służyło za krem na noc i muszę przyznać, że się z nim polubiłam. Bardzo dobrze nawilżało i napinało skórę. Dodatkowo ją wygładzało i delikatnie łagodziło zaczerwienione miejsca. W nagłówku zostawiam wam jego dokładną recenzję, która się pojawiła jakiś czas temu.
To ostatni produkt marki botanic skinfood, który przetestowałam i nie zamierzam więcej kupować tych produktów. Krem sprawdził się w swojej podstawowej roli, czyli dość dobrze nawilżał skórę oraz ją odżywiał. Nie wyróżnił się jednak niczym szczególnym, aby trafić do kanonu ulubieńców i podbić moje serce na dłużej. Jest mocno przeciętny, mimo moich początkowych zachwytów nad nim.
To kolejny kosmetyk z serii eco lirene, który naprawdę przypadł mi do gustu. Płyn bardzo dobrze radził sobie ze zmywaniem makijażu solo, jak i z resztkami, które pozostały po olejku do demakijażu. A co do pyłku z tapioki, to muszę przyznać, że podczas demakijażu nie bardzo go czuć na skórze, nic nie drapie i nie podrażnia twarzy. Na sam koniec jednak musiałam się pomęczyć z jego zużyciem, ponieważ dość mocno osadził się na dnie opakowania. Dodatkowy atut płynu to fakt, że nie podrażnia oczu, co bardzo doceniam.
BIELENDA BIKINI NAWILŻAJĄCO-ŁAGODZĄCY ŻEL ALOESOWY
Tego gagatka kupiłam sobie parę miesięcy temu do łagodzenia skóry po opalaniu. Sprawdził się nie tylko w tej roli bardzo dobrze, dając skórze ulgę i ukojenie oraz dodatkową dawkę nawilżenia. Fajnie zdał też egzamin przy podrażnieniach po depilacji. A co do wielkości opakowania sądzę, że będzie to rozsądne rozwiązanie na krótkie wypady latem. Na dłuższe wyjazdy wzięłabym jednak większy produkt.
NEUTROGENA FORMUŁA NORWESKA KREM DO RĄK FAST ABSORBING
Tego kremu używam namiętnie już naprawdę długo i jest to ratunek dla bardzo suchych dłoni, które naprawdę wołają o nawilżenie. Wchłania się błyskawicznie i nie zostawia tłustej powłoki. Jeśli potrzebujecie takiego kosmetyku, warto rozejrzeć się za nim w Rossmannie lub Biedronce.
BEBIO NATURALNY KREM DO RĄK JAGODY GOJI&GRANAT
Ten krem do rąk również mnie nie zawiódł. Miał lżejszą konsystencję od Neutrogeny, ale nadal bardzo dobrze nawilżał moje dłonie i pomógł mi się pozbyć suchych skórek przy paznokciach. Krem szybko się wchłania i zostawia uczucia lepkości ani tłustej warstwy. Ma również delikatny zapach.
GARNIER MINERAL INVISIBLE BLACK&WHITE
Dobrze wiecie, że bardzo lubiła kulki Garnier za ładne zapachy oraz skuteczność co najważniejsze. To jest ostatni egzemplarz, który zużyłam, ponieważ nie działają już tak dobrze, jak kiedyś. Lepiej sprawdzają się u mnie tańsze kulki z Avonu.
SORAYA PLANTE NATURALNIE WYGŁADZAJĄCY SCRUB DO CIAŁA CZARNA PORZECZKA
O tym peelingu słyszałam wiele dobrego swego czasu, więc postanowiłam przetestować go na własnej skórze. Okazało się, że to świetny zdzierak i sądzę, że dla fanów porządnych i mocnych peelingów, do których sama należę, będzie to świetny produkt. Skóra jest po nim gładka i pozbawiona wszelkiej suchości. Nawet mocno suche łokcie się poddają. Nie zostawia żadnej warstwy na ciele, więc konieczne jest użycie balsamu. Dodatkowy atut to bardzo ładny zapach kosmetyku.
AVON ON DUTY INVISIBLE 48H
Tę wersję kulek z Avonu miałam po raz pierwszy. Częściej używałam wersji active i fresh. Muszę jednak przyznać, że ta kulka świetnie chroni przez cały dzień. Skóra jest sucha i pachnąca. Zdecydowanie polecam. Często można upolować te kulki w katalogu nawet za 6 zł.
PIELĘGNACJA WŁOSÓW
PANTENE PRO V BAMBUS&BIOTYNA ODŻYWKA DO WŁOSÓW
Ta odżywka to już stały element mojej pielęgnacji włosów. Dobrze nawilża i wygładza włosy oraz dodaje objętości. Nie można też jej odmówić tego, że nie powoduje szybszego przetłuszczania się włosów oraz współpracuje dobrze z każdym szamponem, którego używam oprócz tego dedykowanego, z którym mi nie po drodze.
DOVE INTENSIVE REPIAR SZAMPON DO WŁOSÓW
Sprawdził się poprawnie na moich włosach. Dobrze mył i nie podrażniał skóry głowy. Nie był to jednak na tyle wybitny produkt, abym kupiła kolejne opakowanie. Dobry do codziennego użytkowania.
MAKIJAŻ I PAZNOKCIE
BELL GLITTER PRIMER
Primer bardzo dobrze sprawdzał się do przyklejania błyszczących cieni do powieki. Ładnie wydobywał ich błysk oraz przedłużał trwałość. Sporo go zdążyłam zużyć, nim zmienił zapach, bo właśnie dlatego się go pozbywam. Często glitter primer wraca w różnych kolekcjach bell, więc polujcie, jeśli ciekawi was ten produkt.
NIUQI BAZA KAUCZKOWA
Te bazy goszczą regularnie na moich paznokciach i doskonale wiecie, że bardzo je lubię. Dobrze wzmacniają paznokcie i pomagają im szybciej rosnąć. Dodatkowo mogę na nie nałożyć każdy kolor hybrydy, jaki mi się zamarzy i wszystko świetnie się trzyma. Polecam wszystkim hybrydomaniaczkom, ponieważ to tania i świetna opcja.
SENSIQUE MATT FITS PERFECTLY MATOWA KREDKA DO UST NR 404& BELL EYE LINER PENCIL NR 6
Kredkę Sensique wspominam bardzo dobrze, ale niestety została wycofana z drogerii jakiś czas temu. Nie można jej było odmówić świetnej pigmentacji, trwałości oraz tego, że równomiernie schodziła z ust. Nie powodowała też przesuszenia ust.
Eyeliner bell zaskoczył mnie mocno trwałością oraz świetną pigmentacją. Dobrze zastyga na powiece i nigdzie się nie odbija przez cały dzień, mimo że producent nie obiecuje wybitnej trwałości. Dodatkowy atut to cena i łatwa dostępność w biedronkach.
Ten błyszczyk mocno polecała Maxineczka, więc się skusiłam i nie żałuję. Pokochałam go od pierwszego użycia. Delikatnie powiększa usta, dobrze je nawilża, a efekt pieczenia nie jest uciążliwy. Ja bardzo szybko się do niego przyzwyczaiłam. Błyszczyk nadaje ustom bardzo ładny blask i delikatny kolor. Sprawdza się dobrze solo oraz nałożony na pomadkę. Trzeba jednak pamiętać o tym, że zmniejsza trwałość pomadki.
PRÓBKI VIANEK, SYLVECO, SORAYA, ROSADIA
Wśród tych próbek znalazłam ciekawe kosmetyki. Na pewno skuszę się na kremy od vianka, sylveco oraz rosadia. Wpadł mi w oko też balsam do włosów z rozmarynem. Jeśli chodzi o dwie próbki marki Soraya, to tutaj jestem na nie głównie ze względu na zapachy. Serum normalizujące i love naprawdę pięknie prezentowało się na cerze i dało cudowne glow wręcz idealne pod makijaż i skusiłabym się na ten kosmetyk, gdyby nie jego intensywny perfumowany zapach, którego nie jestem w stanie znieść. Podobnie było w kwestii kremu lawendowego. Działanie było w porządku, ale zapach lawendy akurat w tym przypadku naprawdę mi się nie podobał.
I tym akcentem kończę ten wpis. W maju udało mi się zużyć aż 18 pełnowymiarowych produktów oraz 8 próbek. Sądzę, że to bardzo dobry wynik.
Dajcie znać, czy jakieś kosmetyki mieliście okazję używać i jak u was wypadły :)
Spore denko. Zainteresował mnie hydrolat cytrynowy, pianka z Isany, peeling Soraya i błyszczyk czekoladowy:)
OdpowiedzUsuńświetne denko :)
OdpowiedzUsuńMiałam ten peeling z Soraya i jego zapach jest zwyczajnie genialny :). Intensywny, bardzo przyjemny dla nosa, pobudzający i orzeźwiający. Czuć w nim świeże porzeczki i do tego świetnie działa u mnie trafił na półeczkę z moimi ulubionymi peelingami. :)
OdpowiedzUsuńSuper, że wróciłaś (mam nadzieję, że na stałe :D) blog to jednak blog. Kontakt czytelnik - twórca dla mnie jest jakiś lepszy dla mnie i nie ukrywam, że wolę jednak czytać posty na blogu niż IG, jakoś wygodniej mi :)
OdpowiedzUsuńZ Twojego denka znam oczywiście peeling Soraya, mam go nawet teraz - to jeden z moich hiciorów! Z tej firmy miałam też próbki lawendowego kremu, ale 40+ i powiem Ci, że u mnie zapach był baaardzo ładny, dla mnie nie lawendowy :D Może 50+ i 40+ się różnią, tak wychodzi :P Płyn Lirene w sumie mnie ciekawi, ale czy na tyle by kupić.. no nie wiem :P