Witajcie kochane w kolejnym wpisie. Dzisiaj wpadam do was z letnim projektem denko. Lipiec minął głównie pod znakiem urlopu, ale znalazło się kilka produktów, które udało mi się pożegnać, a pochodziły też po części z mojej listy produktów do zużycia, więc tym bardziej jestem zadowolona, że udało się w końcu dołożyć te kosmetyki do denkowego pudełka. Jeśli ciekawi was, co zużyłam, zapraszam do dalszej części wpisu.
TWARZ
BIELENDA FRESH JUICE PŁYN MICELARNY WERSJA ARBUZOWA
Tutaj akurat widzicie opakowanie płynu Garnier, ale przelałam sobie do niego właśnie arbuzowy płyn micelarny bielenda z opakowania refill, aby było mi łatwiej go używać. Oczywiście radził sobie świetnie tak jak każdy płyn bielendy, który do tej pory miałam. Makijaż twarzy oraz oczu nie stanowił dla niego żadnego problemu, tak samo, jak trwała pomadka do ust. Od siebie polecam serdecznie.
NATURE QUEEN HYDROLAT LAWENDOWY I Z KWIATU GORZKIEJ POMARAŃCZY
Swoją przygodę z hydrolatami marki Nature Queen zaczęłam od wersji różanej, która podbiła moje serce swoim działaniem oraz bardzo przyjemnym zapachem, jak na pewno pamiętacie. Skusiłam się więc na kolejne sztuki i wybrałam lawendę oraz kwiat gorzkiej pomarańczy. Oba produkty oczywiście bardzo polubiłam za działanie, ponieważ sprawdzały się u mnie świetnie w roli toniku lub mgiełki do spryskiwania glinkowej maseczki. Co do lawendy małym minusem będzie specyficzny zapach, więc tutaj musicie zdecydować same, w przypadku neroli zapach jest miodowy, więc powinien wszystkim przypaść do gustu.
MIYA MYPUREXPRESS MASKA DO TWARZY Z AZELOGLICYNĄ
O 5-minutowej masce oczyszczającej miya mypurexpress słyszałam swego czasu naprawdę wiele dobrego, ale dość długo zwlekałam z jej przetestowaniem. W końcu jednak przyszedł ten moment i nadal podtrzymuje zdanie, że jest to świetna maseczka do twarzy, która wspaniale oczyszcza skórę i wycisza niedoskonałości, nie wysuszając jej przy tym i nie podrażniając dodatkowo. Cały zabieg umila nam zapach luksusowego kremu, który również uwielbiam w tej maseczce, obok jej skuteczności. Zdecydowanie jestem na tak i wam również polecam, jeśli jej nie znacie. Niżej zostawię wam też pełną recenzję tego produktu.
NACOMI ENZYMATYCZNA MASECZKA DO TWARZY PAPAJA
Z maski enzymatycznej nacomi również jestem bardzo zadowolona, ponieważ świetnie się u mnie sprawdziła. Sporym zaskoczeniem dla mnie w tej masce była obecność drobinek bardzo podobnych do maku, choć tak naprawdę są to podobno ziarenka papai. Zapach bardzo mi przypominał makowiec, a co do działania to maska bardzo fajnie nawilża, wycisza niedoskonałości oraz rozświetla cerę. Dobrze radzi sobie też z porami i sebum, co było dla mnie przyjemnym zaskoczeniem. Zdecydowanie wam polecam przetestowanie tej maski. Niżej oczywiście zostawiam dokładną recenzję z moimi wrażeniami na jej temat.
FACEBOOM PEELING DO UST SZORSTKI SMAKOSZ
Gotowy peeling do ust to dla jednych zbędna rzecz, dla innych must have. Ja jestem zdecydowanie w tej grupie, dla której jest to niezbędnik, bo nie bardzo chce mi się bawić w diy, więc lubię mieć taki produkt od razu pod ręką. W ostatnich miesiącach był to właśnie peeling do ust faceboom, który świetnie radził sobie z suchymi skórkami na moich ustach, a dodatkowo zostawiał nawilżającą warstwę na ustach, dzięki której usta była naprawdę mięciutkie i nawilżone. Dodatkowy atut to przyjemny zapach malinowej mamby w tym produkcie. Zostawiam wam też niżej link z dokładną recenzją tego kosmetyku.
AA BIO NATURAL PASTA PEELINGUJĄCA DO TWARZY ŚLIWKA
Używania pasty AA próbowałam oczywiście na twarzy i dla mnie nie była jednak wystarczającym produktem, ponieważ miała za mało drobinek, a za dużo kremowej konsystencji, więc zdecydowanie nie jest to produkt dla cer mieszanych lub tłustych. Lepsza będzie choćby dla cer suchych, które lubią delikatniejsze peelingi mechaniczne.
SYLVECO PUNKTOWY ŻEL NA NIEDOSKONAŁOŚCI
Żel punktowy sylveco to moje odkrycie ostatnich miesięcy i zdecydowanie nie żałuję tego zakupu, ponieważ okazał się super rozwiązaniem na punktowe niedoskonałości różnego kalibru. Przede wszystkim szybko wycisza oraz sprawia, że wyprysk o wiele szybciej i łatwiej się goi, nie pozostawiając po sobie najmniejszego śladu. Żel pachnie głównie olejkiem herbacianym. Mam już w kosmetyczce kolejne opakowanie, które wystarczy mi najbliższe miesiące, bo dodam, że jest to naprawdę wydajny produkt.
MASECZKI DO TWARZY
Tutaj udało mi się zużyć maskę czekoladowo-miętową z serii look deliciouse Eveline Cosmetics, która nie sprawdziła się u mnie wybitnie. Maseczki AA Voyage Voyage również wypadły tak sobie, oprócz wersji z olejkiem monoi, która była najlepsza ze wszystkich czterech masek z tej serii. Maska do twarzy farmona herbal care z glinką i chia zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie.
Maski w płachcie mediheal dynia i brokuł były świetne, ponieważ oprócz dodatkowego nawilżenia buzi świetnie ją schłodziły w upał po wsadzeniu do lodówki, więc polecam wam spróbować takiego tricku, bo jest o wiele przyjemniej, dzięki takiemu zabiegowi. Pod spodem zostawiam wam recenzję masek farmona oraz AA Voyage Voyage.
CIAŁO
NIVEA KREMOWY ŻEL POD PRYSZNIC
Żel pod prysznic Nivea to już właściwie tak stały element mojej kosmetyczki, że nie wiem ile już opakowań za mną. Chyba kiedyś z ciekawości to policzę :D
YVES ROCHER ROŚLINNY PEELING DO CIAŁA MORELA
Ten kosmetyk nie bardzo przypadł mi do gustu, jeśli mam być szczera. Denerwowało mnie w nim bardzo to, że jest mocno rzadkim produktem i potrafi spływać ze skóry, za nim wykonamy peeling, a szczególnie wtedy, kiedy jest to dość mokra skóra, więc u mnie najczęściej był używany na sucho, aby poczuć jakiegokolwiek działanie. Dla mnie to zdecydowanie za słaby produkt i szczerze mówiąc, nie wiem, dla kogo byłby najlepszy.
WŁOSY
PANTENE ODŻYWKA DO WŁOSÓW BAMBUS &BIOTYNA
Tę odżywkę katuję od kilku miesięcy regularnie, więc zapewne nie zabraknie jej w ulubieńcach roku. Bardzo lubię ją za to, że świetnie nawilża włosy, dodaje objętości oraz tworzy efekt tafli, który niesamowicie wygląda przy bardzo długich kosmykach. Zostawię wam też jej osobną recenzję, ponieważ zdecydowanie warto ją znać.
KOSMETYKI KOLOROWE-LAKIERY DO PAZNOKCI
NIUQI BAZA KAUCZUKOWA RÓŻ ZŁOTY BROKAT
Ta baza podobnie jak inne z tej serii ląduje w ostatnich miesiącach na moich paznokciach pod każdym możliwym lakierem do paznokci. Oczywiście tak jak jej koleżanki jest gęsta, a na paznokciu tworzy naprawdę twardą powłokę, więc nie ma obaw, że przy dłuższym paznokciu szybko się on złamie lub stanie się z nim cokolwiek złego. Tutaj dodatkowy bajer to delikatny brokat, więc równie dobrze możecie ją nosić solo, ponieważ i w takiej konfiguracji pociągnięta jedynie topem wygląda bardzo ładnie i estetycznie. I jeśli nie znacie tych baz, a jesteście miłośniczkami hybryd, polecam wam te bazy serdecznie, a nie będzie zawiedzione. Można je oczywiście upolować w Biedronce.
ELISIUM NAILS SHINY TOP COAT
Powiem wam, że jest to jedno z moich ostatnich opakowań shiny top coat, ponieważ ostatnio zepsuła mu się po prostu formuła i zostawia mi na paznokciach dziwne dziury, co wcześniej nie miało miejsca nigdy. Myślałam przy tym opakowaniu, że po prostu trafił mi się trefny egzemplarz, ale niestety przy kolejnym jest dokładnie tak samo. Nie ma pojęcia, co się stało i po zużyciu obecnego opakowania na pewno więcej nie wrócę do tego produktu, a szkoda, bo był bardzo dobry.
LAKIERY HYBRYDOWE MTSSII NR 40 NEONOWY RÓŻ I 01 CZERŃ
Te lakiery zamawiałam dobry ponad rok temu na Aliexpress w cenie 2 złote za sztukę, więc nie straciłabym wiele, gdyby się nie sprawdziły. Neonowy róż niestety miał bardzo słabe krycie i potrzeba było kilku warstw, aby pokryć paznokieć kolorem, który wyglądałby jednolicie i nie robiłby żadnych prześwitów. Czarny kolor natomiast miał bardzo dobrą pigmentację i gęstą konsystencję, więc malowanie było o wiele łatwiejsze, a na pokrycie paznokcia wystarczyło maksymalnie 3 cienkie warstwy, które dawały głęboką czerń, która dodatkowo nie bladła po czasie i cały czas wyglądała bardzo dobrze. Mam jeszcze biały kolor oraz drugi róż tej marki, które sprawują się bardzo dobrze, więc z tej czwórki nie polecam jedynie neonowego różu, bo niestety nie wypadł najlepiej.
I tym akcentem kończę dzisiejszy wpis. Jak same widzicie, wyszło mi w lipcu sporo kosmetyków do twarzy. Szczególnie cieszę się, że pozbyłam się pasty peelingującej AA, która już zalegała u mnie dłuższy czas tak samo, jak peeling do ciała YR i maski Eveline. Z listy kosmetyków do zużycia na szczęście zostały mi już tylko dwie pozycje i mam nadzieję, że zobaczę w nich denko już całkiem niedługo. Koniecznie napiszcie, jak wasze denko w lipcu i czy znacie jakieś moje produkty.
Kilka produktów miałam, szczególnie tych do twarzy. Ja akurat bardzo lubię hydrolat lawendowy, choć chyba akurat tej marki nie próbowałam :)
OdpowiedzUsuńnie miałam żadnego z tych produktó. Pozdrawiam ciepło :D
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe zużycia :) już całe wieki nie miałam tego płynu micelarnego z Garnier, muszę do niego kiedyś wrócić.
OdpowiedzUsuńUwielbiam tego micela od Garniera :)
OdpowiedzUsuńYves Rocher dla mnie niestety się zepsuło... ;/
OdpowiedzUsuńOł noł... Nie dodał się mój komentarz z rana :D W każdym razie pisałam o tym, że..
OdpowiedzUsuńZużyłaś rzeczywiście sporo przeciętnych produktów, które pamiętam, że miałaś do zdenkowania. Mi też w lipcu udało się wykonać cel :P
Z denka znam chyba tylko maskę miya i kocham! Tą nacomi muszę z kolei wypróbować, ale może bliżej zimy. Podobnie chciałabym sprawdzić arbuzową wersję płyny Bielenda, już od dawna.. ale zawsze wpada coś innego. Swoją drogą widzę, że sporo osób nie do końca dokładnie czyta post i nabrało się na butelkę po Garnierze.. :D
Nie wiem czemu się nie dodał,być może jakiś błąd bloggera, bo mi nawet nie wyskoczył do akceptacji 🙈
UsuńNo fakt udało się z tymi produktami, aczkolwiek misja jeszcze nie jest zakończona w pełni, więc nie czas by obwieścić sukces :p
Maska Miya była naprawdę świetna i chyba sobie do niej wrócę jak mi zwolni jakieś miejsce jeszcze na nową maskę 😁 Ja ten arbuzowy spotkałam przypadkiem i jak widać nie żałuję, więc i u ciebie może kiedyś przyjdzie jego pora. Też to zauważyłam, że niektórzy nie czytają dobrze opisu,choć bywa i tak ostatnio, że oglądają tylko zdjęcia, a potem piszą komentarz typu, że chcą coś wypróbować, kiedy piszę, że nie warto sobie zawracać danym produktem głowy 🙈
Mi wyskoczył błąd wczytywania strony, ale łudziłam się, że może poszło :D
UsuńMi też został jeden produkt jeszcze - podkład eveline. Ale to może bliżej jesieni się uda. Maskę miya też chcę ponownie kupić. Tyle, że tu podobna sprawa co z płynem Bielenda - ciągle kuszą nowe produkty :)
No niestety tak było i jest. Albo czasami piszą taki uniwersalny komentarz typu 'nie stosuję olejków', 'uwielbiam zapach arbuza' dla pozorów przeczytania :P
No niestety się nie udało 😁😁U mnie akurat zostało z lipca dwa produkty, bo mam jeszcze końcówkę hydrolatu mandarynkowego i jeszcze trochę Hydro esencji z bielendy, z którą walczę i nie mam pojęcia, kiedy ta nierówna walka się zakończy. A jeszcze w przypływie większej odwagi dołożyłam sobie do tego wyzwania zużywania kolejne produkty :p No właśnie ciągle kusi coś nowego i trochę się to odsuwa na dalszy plan cały czas 😁 Dokładnie takie komentarze też często czytam i po prostu je 'uwielbiam' :p
UsuńTen peeling z Yves Rocher to dla mnie duży niewypał, ale mojej mamie przypadł do gustu ;))
OdpowiedzUsuń