Projekt denko październik 2023| Zużyłam sporo ulubieńców
Witajcie w nowym wpisie. Projekt denko to dla mnie najlepszy wpis na blogu podsumowujący dany miesiąc, ponieważ najlepiej pokazuje, ile kosmetyków się u mnie sprawdziło, a do czego już na pewno nie wrócę. Dzisiaj pokażę wam ile pustych opakowań pozbyłam się w październiku.
PIELĘGNACJA TWARZY
Serum hagi jak dobrze pamiętacie, świetnie się u mnie sprawdziło. Składowo również wypada bardzo dobrze, ponieważ mamy tutaj połączenie witaminy C i kwasu felurowego, które świetnie działają razem. Kosmetyk oprócz tego, że super nawilża, to również rozświetla, wyrównuje koloryt skóry oraz delikatnie rozjaśnia przebarwienia. Zdecydowanie wam polecam.
FACEBOOM/SEBOOM CHUSTECZKI DO DEMAKIJAŻU
Chusteczki do demakijażu towarzyszyły mi właściwie od czasu letniego urlopu. Pierwszy raz od wielu lat mogę wam jednak w pełni ten produkt polecić. Chusteczki w moim przypadku zmywały zarówno bardzo dobrze makijaż, jak i resztki pielęgnacji z kremem spf. Dodatkowy atut to przyjemny świeży zapach.
VIANEK ŁAGODZĄCY OLEJEK DO DEMAKIJAŻU
Olejek do demakijażu Vianek to moje kolejne opakowanie. Zdecydowanie jestem zdania, że na razie nie znalazłam skuteczniejszego i łagodniejszego produktu, który radzi sobie w mojej pielęgnacji ze zmyciem zarówno makijażu, jak i kremu z filtrem. Olejek radzi sobie zarówno ze zwykłymi produktami, jak i z tym wodoodpornymi. Nie podrażnia również oczu i nie powoduje mgły. Dodatkowo jest bardzo wydajny.
Z tej serii balsam do ust to dla mnie totalny niewypał, ale peeling jest po prostu SZTOSEM. To moje kolejne zużyte opakowanie i zdecydowanie wrócę po więcej. Produkt super radzi sobie ze złuszczaniem martwego naskórka, nawilża oraz nie zostawia tłustej warstwy. Za złuszczanie odpowiadają w nim drobinki cukru, ale o dziwo peeling nie jest zbyt ostry. Dodatkowo przyjemnie pachnie.
BIELENDA BOTANIC FORMULA MASECZKA ODŻYWCZA
Z tej serii w zimie używałam płynu micelarnego, więc zdążyłam trochę poznać te kosmetyki, jakkolwiek to brzmi. Maseczkę odżywczą udało mi się dostać na allegro za kilka złotych. Przyznam, że sprawdziła się bardzo dobrze. Świetnie odżywia, nawilża i regeneruje. Nie zostawia też po sobie tłustej lub klejącej warstwy. Przyjemnie pachnie. Niestety nie można jej już nigdzie dostać, więc tylko z tego powodu do niej nie wrócę.
Seria Eco Nature nie pierwszy raz gości w mojej kosmetyczce. Wcześniej używałam maseczek do twarzy z tej serii oraz kremu do rąk. Jednak woda tonizująca spisała się najlepiej z tych wszystkich produktów. Bardzo dobrze łagodzi, nawilża i koi cerę. Nadaje się też jako tonik w warstwowej pielęgnacji z retinolem.
APIVITA BLACK DETOX CLEANSING JELLY
Galaretkę Apivita znam z nieco mniejszej próbki, która super mi się sprawdziła parę miesięcy temu. Tym razem miałam okazję przetestować galaretkę w wersji miniaturowej i jestem naprawdę zachwycona tym kosmetykiem. Skutecznie myje i oczyszcza skórę z resztek pielęgnacji i makijażu, nawilża i bardzo przyjemnie pachnie. Jak na produkt z delikatnym składem naprawdę dobrze się pieni, więc nie trzeba go wiele, aby umyć twarz.
BEBEAUTY CLEANSING WATER SENSITIVE SKIN
Płyny micelarne z biedronki wracają u mnie ostatnio do łask i jak dobrych parę lat temu, kiedy byłam ich wielką fanką. Dodatkowo kusząca jest niska cena produktu. Nie umniejsza to jednak jakości, która jest bardzo dobra jak na tak tani kosmetyk. Płyn nie podrażnia oczu ani twarzy, a skutecznie zmywa makijaż oraz olejek z resztkami spf w mojej ulubionej ostatnio metodzie demakijażu. Radzi sobie też bardzo dobrze przy trwałych tuszach i pomadkach.
SORAYA JUST GLOW UPIĘKSZAJĄCE SERUM
Serum Soraya znalazłam w jednym z boxów Pure Beauty. Do testowania podeszłam z entuzjazmem, ponieważ galaretka z tej serii bardzo dobrze się u mnie sprawdziła. Niestety serum okazało się mocno średnie. Dla mnie to bardzo podstawowy produkt do pielęgnacji, ale dla początkujących. W moim przypadku nie robił nic ponad nawilżenie skóry. Dodatkowo miał w sobie sporo drobinek, które ładnie się prezentują i na twarzy nie są widoczne. Dla mnie to bardziej bajer niż coś innowacyjnego, bo znam lepsze produkty tego typu, które robią ładniejszy efekt.
URIAGE ŻEL DO DEMAKIJAŻU Z SZAROTKĄ ALPEJSKĄ
Żel do demakijażu Uriage poznałam dzięki Pudełkom Pure Beauty i muszę powiedzieć, że po zużyciu pierwszego opakowania miałam ochotę na pełnowymiarowy produkt. Udało mi się go wygrać jednak w konkursie Pure Beauty i tak oto wylądował u mnie kolejny raz. Muszę powiedzieć, że naprawdę cenię ten kosmetyk za to, że dobrze oczyszcza cerę, a jednocześnie nie jest agresywny. Przemawia za nim również skuteczność w zmywaniu makijażu i brak podrażnień twarzy i oczu.
BIELENDA TONIK Z KWASAMI PHA 3%
Toniku Bielenda akurat testowała moja siostra, ponieważ jej skóra dużo bardziej lubi się z kwasami. Tonik w jej przypadku okazał się naprawdę skuteczny. Jego główny zadaniem było poradzić sobie z redukcją przebarwień po trądziku. I tutaj spisał się naprawdę bardzo dobrze, ponieważ różnica jest widoczna. Jeśli zmagacie z takim problemem, to myślę, że warto zainteresować się tym produktem.
Moją pierwszą maseczką miya była wersja oczyszczająca, która naprawdę super radziła sobie w mojej pielęgnacji i świetnie oczyszczała. Kolejna do ulubieńców trafiła maska intensywnie nawilżająca. Świetnie sobie radziła z nawilżeniem, odżywieniem i ukojeniem cery. Jedyny minus to fakt, że nie nadaje się pod okolice pod oczami, jak zapewnia nas producent. Jestem ciekawa innych masek tej marki i na pewno chętnie po nie sięgnę.
PIELĘGNACJA CIAŁA I WŁOSÓW
ALOESOVE ŻEL POD PRYSZNIC I SZAMPON 2W1
. Przyznam, że produkty 2w1 to nie jest moja do końca ulubiona kategoria kosmetyków. W końcu jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego, jak same wiecie. W wypadku produktu aloesove był to bardzo miłe zaskoczenie. Sprawdził się u mnie nie tylko jako żel pod prysznic, ale również w roli szamponu nawilżającego. Ciało dobrze mył i nie powodował wysuszenia. Co do włosów tutaj również nie mam mu nic do zarzucenia, ponieważ świetnie oczyszczał i nie powodował szybszego przetłuszczania, przyklapu lub swędzenia skóry głowy
MIYA SUPERHAIRDAY MIX&MATCH BOGATY SZAMPON PIELĘGNACYJNY
Marka Miya w mojej pielęgnacji włosów sprawdza się całkiem nieźle i jak wiecie, odkąd przykładam większą uwagę do tego. Z tym szamponem nie było inaczej. U mnie zawsze był używany przy drugim myciu włosów po produkcie oczyszczającym. Włosy miały objętość, skóra głowy była dobrze oczyszczona i nie przetłuszczała się szybciej. Produkt sprawdził się u mnie również z szamponem enzymatycznym czy przeciwłupieżowym Head&Shoulders.
ONLYBIO PEELING ENZYMATYCZNY DO SKÓRY GŁOWY
Peeling do skóry głowy to u mnie nieodłączny element pielęgnacji i właściwie nie wyobrażam sobie nie mieć takiego kosmetyku w swojej łazience. Peeling onlybio bardzo lubię i jest to moje kolejne opakowanie. Aktualnie mam ochotę na coś nowego, więc na razie do niego nie wrócę.
GLISS NIGHT ELIXIRE PRÓBKA
Jak na próbkę ten produkt jest naprawdę wydajny. Jest to coś w rodzaju odżywki bez spłukiwania, która nieźle sobie radzi na włosach. Dość lekką konsystencję, ale włosy są potem nieźle nawilżone i dociążone. Produkt naprawdę godny uwagi.
RÓŻNOŚCI I KOLORÓWKA
SENSIQUE HIGH COVERAGE CONCEALER
Korektor Sensique to właściwie mój ulubieniec od dość dawna. To jeden z tych produktów, którym ufam w codziennym makijażu. Dobrze kryje, ale nie obciąża skóry pod oczami i nie wysusza jej. Dodatkowo nie wchodzi w załamania skóry. Można go spokojnie przypudrować pudrem pod oczy lub nosić solo. Moje opakowanie już wyrzucam, bo zawartość mocno wyschła, ale na pewno przetestuję go w nowej wersji, która jakiś czas temu pojawiła się w drogerii natura.
CLARESA TOP DIAMOND
W kwestii mojego ulubionego topu to od momentu, kiedy zaczęłam uzupełniać paznokciem żelem, najczęściej nawet na hybrydy używałam topu elisum nails. Niestety po czasie jego jakość się pogorszyła i paznokcie po czasie nie wyglądały już dobrze. Potem eksperymentowałam z różnymi markami topów i było różnie. Marką claresa jednak wydaje się najlepsza z nich wszystkich, a top diamond na razie stał się moim ulubieńcem. Paznokcie dobrze wyglądają cały czas, mimo tego, że top po 4 tygodniach miejscami się ściera, nie ma to jednak wpływu na jakość manicure, ponieważ lakier się nie marszczy na przykład.
LOCCITANE KREM DO RĄK
O kremach do rąk tej marki kiedyś słyszałam naprawdę sporo i zastanawiałam się, skąd wynika ich fenomen. Po zużyciu swojego pierwszego opakowania, które znalazłam w pudełku Pure Beauty Wild Flowers, jestem naprawdę zadowolona z tego produktu i skłonna kupić kolejne opakowanie. Przede wszystkim krem ma bardzo gęstą konsystencję, która łatwo i szybko się wchłania. Dodatkowo bardzo dobrze nawilża i odżywia skórę dłoni. Niweluje też wszelką suchość. I bardzo przyjemnie pachnie. Jest również bardzo wydajny. Ten wariant akurat pachniał jak krem Nivea.
SHIONLE KOLAGENOWA MASKA DO TWARZY
Maski w płachcie coraz rzadziej u mnie goszczą na rzecz tych w tubkach i słoiczkach, które są tańsze i wydajniejsze przez to. Ta maska okazała się całkiem niezła. Nieźle nawilżyła, wygładzila i odżywiła cerę. Nie wiem, czy powinnam polecać wam akurat tę konkretną markę, ponieważ wszystkie maski w płachcie tak działają.
SHEFOOT LUKSUSOWA MASKA DO STÓP
Z marką Shefoot mam do czynienia po raz pierwszy, ale maska do stóp naprawdę przypadła mi do gustu. Przede wszystkim skarpetki były bardzo dobrze dopasowane do stóp, maska w środku na tyle kremowa, aby dobrze przyczepić się do stóp i nie ślizgać zbyt mocno podczas chodzenia. Dodatkowo podobało mi się również to, że maska porządnie nawilżyła i odżywiła stopy. Poradziła sobie również z tymi najtrudniejszym miejscami jak suche kostki. Jestem naprawdę pod wrażeniem tego kosmetyku.
GARNIER KULKA PURE ACTIVE
Z kulkami Garnier mam średnie relacje ostatnio, ale jednak nadal próbuje dać im szanse. Ta kulka akurat w przeciwieństwie do poprzednich radziła sobie całkiem dobrze z ochroną. Może to kwestia tego, że zrobiło się chłodniej, bo podejrzewam, że latem mogłoby być o wiele gorzej. Czy polecam? Ciężko powiedzieć.
W październiku udało mi się pożegnać aż 24 produkty, co bardzo mnie cieszy. Moje zapasy różnych kosmetyków zdecydowanie się uszczuplają, co również mnie cieszy, ponieważ jest miejsce na nowości, które na pewno nadejdą w sporej ilości jak zawsze. Dajcie znać, ile produktów udało wam się zużyć w październiku i czy znacie coś z moich zużyć.
świetne denko :)
OdpowiedzUsuń