Witajcie w kolejnym wpisie. Bardzo dawno nie było żadnego wpisu z serii co polecam przetestować danej marki. Pomyślałam zatem, że warto do tego wrócić. Zaczęłam się zastanawiać, jakiej marki kosmetyków sporo przetestowałam ostatnimi czasy i padło na Nacomi. Poznałam trochę nowych produktów, więc dzisiaj zrobimy ich małe podsumowanie. Oczywiście zostawię wam też pod każdym kolażem linki do recenzji, jeśli się pojawiła. Tam też znajdziecie ceny i dostępność produktów.


naturalne kosmetyki, nacomi co warto kupić blog kosmetyczny


PIANKI DO TWARZY 


naturalne kosmetyki, nacomi co warto kupić blog kosmetyczny

NACOMI FACE CLEANSING FOAM BLUEBERRY &MARSHMALLOW 

Pianki poznałam parę miesięcy temu, ale zdecydowanie są warte uwagi podczas zakupów. Obie dorwałam online w drogerii ekobieca.pl, ale wiem, że stacjonarnie dostaniecie je w Hebe. Pianki świetnie sprawdzały się u mnie jako drugi etap demakijażu, a także do zmywania codziennych zabrudzeń. Obie pianki są naprawdę puszyste w konsystencji i nie znikają tak szybko z twarzy. Zostawiają po sobie delikatną nawilżającą warstwę. Oczywiście nie jest ona absolutnie tłusta ani klejąca. Atutem są również przyjemne zapachy obu pianek. 

Nacomi pianka marshmallow

naturalne kosmetyki, nacomi co warto kupić blog kosmetyczny


NACOMI GLOW SERUM ROZŚWIETLAJĄCO-ZŁUSZCZAJĄCE 

Glow serum towarzyszyło mi w jesienno-zimowej pielęgnacji rok temu i przyznam, że bardzo się z nim polubiłam. Produktowi udało się utrzymać efekty po serum z witaminą C, czyli rozjaśnienie moich przebarwień, z którymi borykałam się pewien czas. Działało również fajnie na niedoskonałości i powoduje, że szybciej znikają, a co najważniejsze nie zostają po nich ślady. Pełną recenzję zostawiam wam niżej. 

Nacomi glow serum

NACOMI NEXT LEVEL SERUM FIX IT UP Z 15% NIACYNAMIDEM 

Serum z niacynamidem było pierwszym produktem z nowej serii next level od Nacomi, który miałam okazję testować. Towarzyszyło mi cieplejsze wiosenne dni. Świetnie poradziło sobie z utrzymaniem efektów na skórze po serum kwasowym, więc tym bardziej jestem z niego zadowolona. Nadawało się również pod makijaż. Pełną recenzję, zostawiam wam niżej. 

Nacomi next level serum fix it up


NACOMI NEXT LEVEL NO MORE PORES SERUM Z 2% KWASEM SALICYLOWYM 

To serum podkradałam siostrze, kiedy moja skóra miała gorszy czas i potrzebowałam wyleczyć sporą ilość niedoskonałości na twarzy. Pierwsze, co może was zaskoczyć po wyciśnięciu produktu z opakowania to fakt, że serum jest czarne. Nie stanowi to jednak żadnego problemu przy aplikacji, ponieważ ten kolor naprawdę znika, a skóra nie jest szara, jak pisało wiele osób. Serum świetnie poradziło sobie z pomocą innych produktów z cały złem na mojej cerze, a miało sporo do roboty po filtrze spf50 marki Kolastyna. Potwierdza ten fakt też moja siostra, która na stałe używa tego kosmetyku i zdecydowanie widać mocną różnicę na jej twarzy. 

NACOMI ŻELOWE SERUM DO TWARZY Z KWASEM HIALURONOWYM 

Żelowe serum było moim pierwszym kosmetykiem Nacomi ever. I od tego momentu zaczęła się moja przygoda z tą marką. Serum bardzo dobrze sprawdza się w okresie letnim, ponieważ wygładza i sprawia, że cera produkuje mniej sebum. Niżej zostawiam wam link do całej recenzji tego serum. 

Nacomi żel serum z kwasem hialuronowym

HYDROLAT I CZARNE MYDŁO RÓŻANE

naturalne kosmetyki, nacomi co warto kupić blog kosmetyczny



Hydrolat nie raz i nie dwa gościł w mojej kosmetyczce, odkąd przetestowałam go po raz pierwszy. Pojechał ze mną też na urlop w tym roku. ponieważ ma małe opakowanie, które idealnie się nadaje do podróżowania z nim. Oprócz tego lubię go za to, że świetnie się sprawdza w roli toniku. Koi i nawilża cerę. 


Czarne mydło różane zamówiłam jeszcze zimą i od tego czasu używam go regularnie. Dla mnie idealnie sprawdza się jako porządny peeling enzymatyczny, taki mocno oczyszczający. Dzięki temu mydłu pozbyłam się też sporej ilości zaskórników na cerze. I polecam je każdej osobie, która się z tym boryka, ponieważ widać różnicę. 



KREM POD OCZY 


naturalne kosmetyki, nacomi co warto kupić blog kosmetyczny



Nie mogłabym w tym zestawieniu zapomnieć też o kultowym kremie arganowym marki, który podbił serca wielu osób. I ja po części rozumiem jego fenomen, choć dla mnie nie jest to do końca uniwersalny produkt do używania na dzień i na noc. Jego otulająca formuła zdecydowanie sprawdzi się w wieczornej pielęgnacji, kiedy ten krem ma naprawdę czas się dobrze wchłonąć i nawilżyć oraz odżywić skórę. Pod makijaż niestety się nie sprawdza. Warto polować na ten produkt na sporych promocjach. Zostawię wam też jego dokładną recenzję niżej.




MASECZKI 


Pierwszą maską od Nacomi, która wpadła w moje ręce dzięki recenzji Ani była wersja black&white. Przyznam, że bardzo się z nią polubiłam, mimo że nie jest to mocna maska. Fajny bajer w tej masce to fakt, że pod wpływem aplikacji zmienia się w czarną maskę, ponieważ zatopione są w niej kapsułki węgla aktywnego. Dla ciekawych zostawiam link do recenzji maski, która pojawiła się kilka miesięcy temu. 


Maska enzymatyczna ciekawiła mnie długi czas, więc wpadła kolejna do testów. Znów nie jest to bardzo mocno oczyszczająca maska, ale za to świetnie nawilża, wygładza i rozświetla skórę. Idealna nie tylko na lato, ale również na zimniejsze miesiące. Dokładną recenzję zostawię wam niżej. 



O tej masce przed otwarciem opakowania myślałam, że będzie niebieska. Być może zasugerowałam się opakowaniem, nie do końca czytając opis. Nie mniej jednak maska sprawdziła się w mojej pielęgnacji bardzo dobrze. Delikatnie oczyszcza skórę, nawilża ją, wygładza oraz sprawia, że jest promienna. Dodatkowo przyjemnie pachnie. Link do recenzji zostawiam niżej. 




Czarna maska trafiła do mnie stosunkowo niedawno, ale od pierwszego użycia się lubimy. Faktycznie pomaga przy większych niedoskonałościach, z racji obecności kwasu salicylowego. Dodatkowo nie wysusza cery i nie powoduje podrażnień. Niedługo na pewno powstanie o niej osobny wpis. 



I tym akcentem kończę ten wpis. Wszystkie kosmetyki, które dzisiaj pokazałam, mogę wam serdecznie polecić. Może za jakiś czas uzupełnię ten wpis o nowe perełki, ale to się okaże. Koniecznie dajcie mi znać, czy jakiś kosmetyk testowaliście z tej gromadki i jak u was wypadł. 



9 komentarzy:

  1. Trochę ich produktów udało mi się poznać i choć niektóre były fajne, tak trafiały się też te mocno średnie, jak galaretki do ciała :). Różane czarne mydło używałam, ale zdecydowanie bardziej wolę czyste czarne mydło, ewentualnie eukaliptusowe Najel, jakoś lepiej się u mnie sprawdzają.

    OdpowiedzUsuń
  2. To sporo mam do nadrobienia, wypróbowania :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię tę markę, często zaglądam na nowości od nich.

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie, że mogłam Ci znowu coś fajnego polecić :) Ja z tą marką mam taką relację love - hate. Hate, bo ma wiele mega nawilżających produktów, dla mnie wręcz za mocno. Zwłaszcza do ciała peelingi czy sławny koktajl do twarzy źle wspominam. Ale mają też wiele świetnych produktów, tu myślę o maskach - z różową glinką chyba jednak mi się lepiej sprawdziła niż czarno biała. Ale mam w planie sprawdzić wszystkie!! :D Ale jeszcze bardziej polubiłam krem pod oczy - typowo w wieczornej pielęgnacji. Z Twoich produktów miałam glow serum, ale szału nie było. Za to teraz mam glikolowe i jest dużo lepsze, jednak.. nie jestem do niego 100% przekonana. Dlaczego? Napiszę na blogu za jakiś czas :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam dlaczego masz taki love hate z nimi trochę 😁 Mnie też nie do końca się podobał peeeling do ciała w kawowej wersji i właśnie dlatego zestopowałam z testowaniem innych kosmetyków do pielęgnacji ciała. Tłusta warstwa mocno mnie odstrasza po prostu przynajmniej w tej kategorii. Ja też mam jeszcze kilka ich masek co sprawdzenia, a na te które przestowałam nie narzekam jak dobrej pory. Zobaczymy jakie będą inne, bo też się czaję na wszystkie 😁🙈
      Glow serum to chyba taki produkt który się lubi albo nie urywa nic. Tak zauważyłam po różnych opiniach. Co do serum glikolowego domyślam się, co może być problemem. Pamiętam, że pisałaś, że Cię podrażniło nieco. Mnie się wydaje, że chyba wybrałaś za duże stężenie glikolu na początek ale to są tylko moje domysły 😉

      Usuń
    2. No do ciała to oni mają mocno odżywcze wręcz produkty. Alee np. ich musy miło wspominam, na zimę są okej i tylko na zimę :)
      Trochę masz rację z tym pieczeniem, ale w sumie było tak tylko na początku. Ale co do stężenia to nie powiedziałabym, że duże, bo miałam podobne w innych produktach tyle że kwasu migdałowego. Chyba z glikolowym mi nie do końca po drodze, bo w wypadku toniku miya miała podobnie, chyba jest trochę zbyt 'intensywny' dla mnie. Chooociaż tak jak mówię teraz już nie mam takiego problemu z pieczeniem :)

      Usuń
    3. Ja na razie jestem wierna jednemu balsamowi, choć niedługo będę testowała coś nowego innej marki i zobaczymy, czy przypadnie mi do gustu to, bo przyznam, że przyczepiłam się do balsamu Eveline na amen i nie eksperymentuje, bo się boję, że nie zużyje :D
      Z tego, co czytałam chyba te dwa kwasy w sensie migdałowy i glikolowy różnią się mocą po prostu. Glikol niby jest słabszy, ale powoduje podrażnienia, a migdałowy właśnie nie. Sprawdziłam na szybko z czystej ciekawości :)
      A po czasie i twoja cera może się troszkę przyzwyczaiła do tego co dostaje, więc jest lepiej.

      Usuń
    4. Miło mi to czytać odnośnie balsamu :D
      Wgl przypomniałam sobie, że miałam jeszcze serum z glikolem eveline o stężeniu 5% i powiem Ci, że mimo mniejszej mocy działo lepiej! Ogólnie zdecydowanie nie było to moje pierwsze spotkanie z tym kwasem :) Ale racja migdałowy jest bezpieczniejszy na pewno, a co do mocy to się nie wypowiem, bo nie czytałam o tym, ale z moich doświadczeń wynika, że jakby mocniejszy, bo podrażnia. Ale znowu mniej skuteczny, bo nie działa tak dobrze jak migdałowy, więc z tą mocą to chyba zależy jak patrzeć :)
      No i na pewno się przyzwyczaiła.

      Usuń

Za wszystkie komentarze serdecznie dziękuję :) To zawsze motywuje do dalszego pisania :) Staram się odwiedzać wszystkich komentujących, więc nie zostawiaj linków do swojego bloga, reklam, stron i innego spamu, bo takie komentarze usuwam. Nie wyrażam również zgody na kopiowanie moich zdjęć i tekstów bez pytania.